SPP 7-8_2024 e-wydanie

| LIPIEC/SIERPIEŃ 2024 62 | W PODRÓŻY Dla mnie wielką zaletą zbierania materiałów do książki było poznawanie wspaniałych ludzi, przyjaznych, pomocnych, z ogromną wiedzą, kochających swój region. W książce nie mogło zabraknąć też źródła Warty. Do niego pierwszego pojechałem. To nasza rzeka, przepływa przez Puszczykowo, nie mogło jej zabraknąć. Ojciec też w swojej książce sporo o niej pisał. Ono znajduje się w mieście, w dzielnicy Kromołów w Zawierciu. Wokół tego źródła skupiało się życie. Nad nim zbudowana jest kapliczka. Jego samego się nie widzi, tylko wodę wypływającą spod kapliczki. Już same dzieje kapliczki są ciekawe, bo najpierw była drewniana pod wezwaniem św. Marka Ewangelisty, ale się spaliła, a mieszkańcy obrazili się na tego świętego. Odbudowali kapliczkę, ale za jej opiekuna wybrali Jana Nepomucena. Potem trzeba było w 1988 roku wybudować ją od nowa, bo podniósł się poziom wszystkich ulic. Potem się okazało, że paręset metrów dalej jest drugie źródło, które było całkowicie zarośnięte, zaniedbane i dopiero teraz zaczęto je przywracać pamięci. Okazuje się, że nie trzeba jechać na koniec świata, żeby przeżywać takie przygody. Absolutnie nie. Każda podróż to mnóstwo historii, dobrych i złych wydarzeń, ludzi, a obok te źródła, które były, są i będą i każdego dnia wykonują tę swoją rytmiczną, spokojną pracę, zasilając rzeki w wodę. To było dla mnie bardzo inspirujące doświadczenie. Ludzie budowali i budują swoje życie wokół rzek. Nie byłoby ich, gdyby nie ich źródła. Trzeba to docenić. Idealna książka na wakacje dla odkrywców, podróżników, poszukiwaczy ciekawych historii. Mam nadzieję. W końcu tych źródeł jest bardzo dużo. Ja skupiłem się na 13 źródłach polskich rzek. Teraz przygotowuję się do kolejnych podróży. W lutym przyszłego roku mam nadzieję w końcu pojechać do Gwatemali. To już będzie moje trzecie podejście do tego kraju i mam nadzieję, że teraz udane. Wcześniej, bo w listopadzie tego roku, z synem i dwoma córkami chcemy pojechać na miesiąc do Botswany i poznać ten bardzo ciekawy kraj. Podróże macie w genach przekazywane z pokolenia na pokolenie. Tak. Od 50 lat mamy muzeum w Puszczykowie. W tym roku wypada jubileusz. Ono nas inspiruje do następnych wypraw, odkrywania lądów, przywożenia pamiątek, zdjęć, filmów, ale też materiałów na kolejne książki, bo zawsze takie powstają. Cały czas się staramy wzbogacać zbiory. W ubiegłym roku w Ogrodzie Kultur i Tolerancji postawiliśmy replikę pomnika Światowida (oryginał znajduje się w Krakowie). Brał Pan udział w sześciu wyprawach z tatą. Jak go Pan zapamiętał z tych wypraw? Bardzo wiele się nauczyłem od ojca. Miał bardzo bezpośredni kontakt z ludźmi, gdziekolwiek jechaliśmy. Zawsze interesowali go mieszkańcy i ich życie. Potrafił ich słuchać, a oni się przed nim otwierali. Doceniali tego, który chciał się dowiedzieć czegoś więcej o ich życiu. Byliśmy wspólnie na Syberii, w Kanadzie, w Ameryce Południowej, Afryce. Nauczyłem się jeszcze od ojca, żeby zawsze mieć przy sobie notes z długopisem i od razu zapisywać wszystko, co zobaczę, co się dzieje, nawet wydawałoby się nieważne rzeczy. W podróży jest tyle wrażeń, że już po dwóch, trzech dniach wszystko się miesza, więc trzeba mieć dokładne notatki, które potem pomagają w pisaniu książki, odświeżają pamięć, podpowiadają. Niektórzy dyktują sobie informacje na dyktafon, ale ja nauczyłem się pisać w notesiku. Zresztą książki też piszę ręcznie, nie na komputerze. Nie umiałbym inaczej. Ojciec też pisał ręcznie, a nie na maszynie. Ja najlepiej czuję się, kiedy mam kartkę przed sobą i sam ją zapisuję. Czy czuje się Pan bardziej podróżnikiem, czy pisarzem? Postawiłbym znak równości, bo jeżeli coś piszę, to jest to związane z podróżami. Jedno wynika z drugiego. Teraz będę zbierał materiały do kolejnych wypraw w listopadzie i w lutym przyszłego roku. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz