SUKCES PO POZNAŃSKU 7-8/2025

| LIPIEC/SIERPIEŃ 2025 WARTE POZNANIA | 25 Biżuteria towarzyszy człowiekowi od czasów prehistorycznych. Wówczas surowcami do jej produkcji były drewno, kości, muszelki, skóra zwierząt, a nawet kamienie. Najstarsze zachowane ozdoby pochodzą sprzed 22 tysięcy lat. Co ciekawe, teraz znowu modne są te tworzone z tego, co da nam natura. U starożytnych Egipcjan biżuteria stała się synonimem władzy i bogactwa. W średniowieczu miała przede wszystkim znaczenie religijne. Tak naprawdę każda epoka przypisywała ozdobom własne znaczenie, nierzadko również czarodziejskie. Z biegiem wieków techniki jubilerskie rozwijały się, tworząc coraz bardziej wyrafinowane dzieła. W ozdobach rzymskich po raz pierwszy pojawiły się diamenty i kolorowe kamienie szlachetne. Coraz więcej kobiet i mężczyzn zaczęło nosić pierścienie, ale tylko z żelaza, bo złote były oznaką sprawowanego urzędu i władzy. W średniowieczu złoto było nierozerwalnie związane z godnością królewską i insygniami władzy. Złote korony symbolizowały mądrość i światłość monarchy. Zaczęła się też wiara w magiczną moc kamieni szlachetnych, które mogły uzdrawiać, sprowadzać miłość, powodzenie w interesach. Tak naprawdę ich nadprzyrodzone siły i możliwości były nieograniczone. Do dzisiaj zdarza się, że w to wierzymy. Przypatrując się biżuterii przez wieki, nie można nie docenić roli tego, kto ją wytwarzał – złotnika, bo to artysta, który potrafi zwykły kamień, odrobinę złota, kawałek sznurka czy kwiatek zmienić w niepowtarzalną rzecz, której wszyscy zazdroszczą. To zawód owiany sławą największych mistrzów. RAJ DLA LUBIĄCYCH BŁYSKOTKI Zaglądamy do Pracowni Biżuterii Artystycznej i Galanterii Łowieckiej „Diana” Magdaleny Dobrowolskiej. To bardzo niebezpieczne miejsce dla tych, którzy kochają biżuterię, bo wszędzie stoją gabloty i każda sztuka przyciąga wzrok. Czuję się jak sroka, która nagle znalazła się w pomieszczeniu z błyskotkami, bo każda wabi, każda nęci. Gdyby chcieć określić jednym słowem, byłoby to piękno. Zaglądając głębiej do części, w której znajduje się pracownia i w której to piękno powstaje, przenosimy się do innego świata, jak do warsztatu zajmującego się obróbką skrawaniem. Wielkie stoły pełne narzędzi i kawałków metalu, części biżuterii, imadło, mocna lampka i pochylone sylwetki złotników. Tak naprawdę niewiele się w tych pracowniach zmieniło przez wieki. Wybrała Pani zawód dzięki wujkowi? Magdalena Dobrowolska: Pod koniec szkoły podstawowej nie bardzo wiedziałam, co tak naprawdę chcę robić w życiu. Nie miałam na siebie pomysłu. I wtedy przyszło mi do głowy, że mogę zostać złotnikiem. Miałam wujka, z którym byłam bardzo blisko związana, często go odwiedzałam. Był zegarmistrzem i pracował w Juwelii. Widziałam, jak powstaje biżuteria i dlatego przyszło mi do głowy, żeby iść w tym kierunku. Najpierw była szkoła zawodowa, a dopiero potem dalsza nauka i matura. Oczywiście mam też papiery mistrzowskie. Jak wyglądała Pani droga do własnej firmy? Przez lata nawet o tym nie myślałam. Pracowałam na etatach, robiłam biżuterię. Najpierw według wzorów, a poKobiety nie wyobrażają sobie bez niej życia. Jedne lubią złotą, inne srebrną, jeszcze inne wykonaną z naturalnych materiałów. Bardzo często zakładają ją też mężczyźni. Bransoletki, pierścienie, naszyjniki, wisiorki, opaski, grzebienie… Duże, małe… Biżuteria towarzyszy nam w najważniejszych chwilach życia. Jest nie tylko ozdobą, ale też symbolem, jak choćby obrączki. Często jest dla nas amuletem przynoszącym szczęście, chroniącym od złego. W wielu przypadkach jest także wspomnieniem o człowieku, wydarzeniu, sytuacji. Najcenniejsza biżuteria to ta, która tworzona jest przez artystów-złotników ręcznie w pojedynczych egzemplarzach na specjalne zamówienia. Wtedy ma swoją wysoką cenę. TEKST I ZDJĘCIA: ELŻBIETA PODOLSKA Kiedy mam już pomysł, jak sobie wszystko poskładam, siadam i robię. Najlepiej, jak dookoła jest cisza i spokój

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz