| LIPIEC/SIERPIEŃ 2025 Z SUKCESEM | 39 To dla Sceny na Piętrze swoje sztuki napisał Jacek Hempel (to pseudonim znakomitego aktora Jacka Kałuckiego). PIERWSZE TALK-SHOW Pojawiały się dopiero pierwsze takie programy w telewizji, kiedy w Scenie na Piętrze w specjalnych fotelach zasiadali najwybitniejsi, odpowiadając na pytania dziennikarzy, widzów, wykonując zadania. Najpierw był to program „Ring z…” (50 programów na żywo), potem „Gwiazdy X Muzy” (cztery programy). Podczas ich trwania Maria Kania, artystka z Poznania, rysowała karykatury gwiazd. Były one potem licytowane, a pieniądze przekazywane na konto Domu Aktora Weterana ZASP w Skolimowie. Potem były jeszcze „Tandemy”, „Fart”, „Benefisy operowe” – w sumie 122 programy. Widzowie tłumnie przychodzili także w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia na Wieczory Pastorałkowe prowadzone przez Wojciecha Siemiona. Wszyscy występowali charytatywnie, a pieniądze były przekazywane potrzebującym organizacjom. Scena na Piętrze i Fundacja Sceny na Piętrze Tespis przygotowywały wiele charytatywnych imprez i zbiórek pieniędzy. DBANIE O PAMIĘĆ ROMANA WILHELMIEGO Scena na Piętrze wraz z Fundacją Sceny na Piętrze Tespis kultywuje postać Romana Wilhelmiego – aktora i reżysera urodzonego w Poznaniu, który grał w tym teatrze, tutaj również odbyła się jego ostatnia przed śmiercią premiera teatralna. 3 listopada 2008 na frontonie Sceny na Piętrze odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy pamiątkowej jemu poświęconej, 6 czerwca 2011 Roman Wilhelmi został patronem skweru przed Sceną na Piętrze, a 3 listopada 2012 na skwerze odsłonięto pomnik aktora. NIEZWYCIĘŻENI Z okazji 35-lecia Sceny na Piętrze ogłoszony został plebiscyt na najlepszego reżysera, aktorkę i aktora, którzy przez te lata gościli na Masztalarskiej. Głosami widzów wybrani zostali: Kazimierz Kutz, który reżyserował jedną z pierwszych premier „Dwoje na huśtawce”, Grażyna Barszczewska i Andrzej Seweryn. Bardzo uroczyście na scenie wręczono im statuetki „Invictus”, czyli Niezwyciężony. NIE SAMYM TEATREM Na scenie gościły również inne przedsięwzięcia kulturalne, jak np. koncerty, także te w ramach festiwalu Made in Chicago (prezentującego dziedzictwo chicagowskiego jazzu) czy przeglądy filmów animowanych w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych Animator. Odbywały się spektakle dla dzieci i kabaretowe. ŚMIECH TO ZDROWIE Pracujący przez wiele lat w Estradzie Poznańskiej Piotr Żurowski, znakomity kompozytor, aranżer, muzyk i producent, był też zbieraczem wszelkiego rodzaju anegdot i wpadek, które miały miejsce w Scenie na Piętrze. OTO KILKA Z NICH: Goszczący przez trzy wieczory w Scenie na Piętrze Bohdan Łazuka zapytał Romualda Grząślewicza, czy aby recitale nie trwają zbyt długo. Szef sceny na to: „Ależ skąd, podróż widza do teatru i z powrotem nie może trwać dłużej niż występ. A do nas dojeżdżają nawet z Zielonej Góry!”. Łazuka odpowiedział na to: „Czyli mam szczęście, że nie jadą… z Rzeszowa!”. Scena na Piętrze, 18:57, jest po drugim dzwonku, widownia zasiadła, czekamy na rewelacyjny spektakl „Goła baba”. Z garderoby wyłania się urocza i piękna Joanna Szczepkowska z prośbą: „Czy mógłby ktoś skoczyć i kupić mi… rajstopy, bo zapomniałam?”. Scena na Piętrze i kolejna wizyta wspomnianej już Joanny Szczepkowskiej i jej „Gołej baby”. Pół godziny przed spektaklem artystka ze swoim wdziękiem zgłasza, że... nie zabrała płyty z muzyką i efektami – bardzo istotnymi dla przedstawienia. Znając sztukę, z mojej płytoteki ratuję artystkę i spektakl. Było „dziękuję”, ale… bez premii. Cóż, to przecież dama. Na galę XX-lecia Fundacji Tespis (2012 r.) zaprosiliśmy do Sceny na Piętrze dwie wielkie damy naszej estrady – Sławę Przybylską i Joannę Rawik. Do kompletu brakowało nam mężczyzny. Pasował tylko jeden artysta, wspaniały legendarny bard Tadeusz Woźniak. Ponieważ troszkę się wahał, przekonaliśmy go argumentem, że znów będzie… najmłodszy w ekipie! z ZOSTAJĄ WSPOMNIENIA I EMOCJE „Ostatnich sześćdziesiąt sekund przed trzecim dzwonkiem w aktorskiej garderobie, sala powoli się wypełnia Widzami, do garderoby z odsłuchu dobiega szmer głosów, a potem narastający gwar i wreszcie odzywa się ostatni dzwonek. Powoli gasną światła na sali. W ciszy słyszę głośne bicie serca… Zaczęło się, w piątej minucie pierwsza reakcja widzów, potem kolejne aż do finału przedstawienia. W finale – aplauz! Nie ma krwi w żyłach, jest sama adrenalina.” Tak relacjonował swoje uczucia przed każdym spektaklem Romuald Grząślewicz.
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz