SUKCES PO POZNAŃSKU 9/2021

Z KULTURĄ | 105 | WRZESIEŃ 2021 Jak to jest zarządzać instytucją, która ma ponad 100 lat? WojciechHora: Trzeba mieć świadomość wagi i roli tradycji, historii, korzeni i ciągłości w konstruowaniu, ponieważ Uni- wersytet Artystyczny w Poznaniu to nieustannie konstruujący i zmieniający się organizm. Nie można się bać nowego, ale jednocześnie trzeba mieć z tyłu głowy, w którą stronę się idzie i jak to odnosi się do historii. Szkoła to są ludzie. Nasza uczel- nia jest jedyna w swoim rodzaju, wyjątkowa, mamy szacunek do ludzi i do eksperymentu. Drugi równoważny aspekt dla nas to namysł nad sztuką, a więc dyskusja, która towarzyszy szkole od samego jej początku. Studenci zbierają się w ramach zajęć lub po zajęciach, spędzając wiele godzin na rozmowach na różne tematy. Dyskusje to nic innego jak ścieranie się poglądów, wizji, próba lokowania siebie w kontekście tego, co dzieje się w sztuce na świecie. A więc ważna jest teoria. Zawsze towarzyszyła nam głęboka refleksja, bardzo ważna, stąd na uczelni niezwykle istotny jest wydział teoretyczny, który ogniskuje i kanalizuje tę dyskusję powszechną w całej szkole. Skłonność czy potrzeba eksperymentu, zrozumie- nie go i zdolność do nieustającego eksperymentowania jest fenomenemnaszego działania. Na stulecie szkoły zorganizo- waliśmy wystawę wMuzeumNarodowym, podczas której pokazaliśmy namiastkę tego, w jaki sposób nasi wykładowcy potrafią wykraczać poza schematy i granice. To była histo- ryczna, przekrojowa wystawa, obrazująca stan obecny szkoły: to, że my jesteśmy po to, by szukać, przekraczać granice i eks- perymentować. I uważam, że było to niezwykle cenne wyda- rzenie. Jest to interesujące też w kontekście naszej patronki –Magdaleny Abakanowicz. Oficjalne obchody nadania Jej imienia uczelni odbędą się 8 października. Rozpoczną się wystawą artystki wMuzeumNarodowymw Poznaniu. Magdalena Abakanowicz to nie przypadek, prawda? Magdalena fenomenalnie odnalazła się w atmosferze eksperymentu i każdy kto zna jej twórczość, ma tego pełną świadomość. Zresztą zobaczymy to niebawemwmuzeum. To jest artystka, która określa charakter naszej uczelni i twór- ców z nią związanych. Jej korzenie intelektualno-mentalne i aktywności artystyczne mają z dzisiejszymUniwersytetem Artystycznymdużo wspólnego. Czy jest Pan dumny z Magdaleny Abakanowicz? Oj bardzo! Szczególnie, że miałem zaszczyt znać Ją osobiście. Zawsze kojarzyła mi się charakterologicznie zWandąWil- komirską. Wwypadku obu pań każda rozmowa była mini wykładem, ale nie nadętym czy przesadzonym. Z każdego tematu czyniły określenie ogólne, były to rozmowy uni- wersalne, gdzie proste stwierdzenia okazywały się szerokim spektrumwiedzy. Sam się łapię na tym, że obie te panie cytuję na zajęciach ze studentami zupełnie bezwiednie (śmiech). Dla mnie niezwykle istotne jest to, że Magda była silną osobowo- ścią, była ambasadoremnaszej szkoły w dwóch wymiarach. Jakich? Jeszcze za czasów poprzedniej epoki do Poznania, do Uniwersytetu Artystycznego, przyjeżdżali studenci z całego świata – oni nie trafiali tutaj przypadkiem–magnesem była Magdalena. Pamiętam, kiedy pojechałemna staż do Anglii, miałem kontakt z różnymi ludźmi i instytucjami, którzy też Ją znali. Wypowiadali się o Niej w samych podniosłych słowach i wszędzie, gdzie trafiałem, okazywało się, że Ona była niezwykle dumna ze swojej uczelni i mimowolnie stała się naszym ambasadorem, podkreślając na każdym kroku, że Jej korzenie są właśnie w Poznaniu. Jej rola była więc nie do przecenienia. Pamiętam, że na kilka lat przed śmiercią Abaka- nowicz byłemwChinach w tamtejszej akademii sztuki, gdzie nie było osoby, która by Jej nie kojarzyła i nie zestawiała z na- szymuniwersytetem. Nie musiała być naszą ambasadorką, ale była. Dziś, nadając szkole Jej imię, chcemy za to podziękować. Jak długo jest Pan związany z uczelnią? To już 34 lata. Jak wyglądał uniwersytet wtedy, a jak wygląda dziś? Bardzo podobnie, myślę, że czasami identycznie. Mówię o sferzementalnej. Pamiętam, że kiedy dostałemsię tutaj na studia, byłemnajszczęśliwszymczłowiekiemna świecie. Przychodziłemdo szkoły o 7 rano, wychodziłemo godzinie 23.00. I tak przez całe studia. Nie byłemwyjątkiem, namsię tu po prostu chciało być. Oczywiście, że była bieda, nie było lakieru do pomalowaniamebli i chodziliśmy żebrać. Dziś jest to nie do pomyślenia. Alemówię o tymdlatego, że każdy z nas żył tym, gdzie jest, co robi i jakąmarkę reprezentuje. Jak dzisiaj opowiadamstudentom, że chodziłemdo sklepówmeblowych po skrzynki do pakowaniamebli, to robią wielkie oczy.Wy- nosiłem je na plecach, de facto ze śmietnika, i przerabiałemna meble, bo nie było skądwziąćmateriału do pracy. Towszystko nie działo się przypadkiem. Tamte czasy budowały umiejętność radzenia sobie w trudnej sytuacji, uczyły kreatywności, dawały możliwość nauki technologii od kuchni. Najważniejszym i nieodzownymelementem tej szkoły były jednak osobowości, NASZA UCZELNIA JEST JEDYNA W SWOIM RODZAJU, WYJĄTKOWA, MAMY SZACUNEK DO LUDZI I DO EKSPERYMENTU

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz