SUKCES PO POZNAŃSKU 9/2022
8 | | WRZESIEŃ 2022 To szlachetne pouczenie nie docierało jednak najwy- raźniej do przekonania wszystkich mieszkańców Po- znania, a byli i tacy, którzy traktowali je niemal jako rzucone im wyzwanie. Jan Sztaudynger w wierszu Pod pręgierz pisał: Postawcie mnie pod pręgierz, Jestem największym niecnotą, Co wszelki ból i zło, W poezji zamienia złoto. […] Czy skłamię, czy sfałszuję, Czy przeklnę, czy ukradnę, To wszystko w moich wierszach Wychodzi takie ładne. […] Funkcjonują dwie teorie dotyczące daty pojawienia się na kolumnie posążku kata. Pierwsza z nich – którą sformu- łowała Teresa Jakimowicz – mówi, że rzeźba postawiona została równocześnie z piaskowcową kolumną, a świadczyć ma o tym modelunek postaci kata oraz maksymiliańska zbroja, częsta w przypadku rzeźb z pierwszej połowy XVI wieku. Druga teoria przesuwa natomiast datę powstania posągu o blisko 60 lat, wskazując na odnotowany w miej- skich księgach spór z 1593 roku toczący się pomiędzy rajcą miejskim Maciejem Bolkiem oraz kamieniarzem Henry- kiemHornsteinem o nieterminowe wykonanie figurki kata. Poznański pręgierz był najwyraźniej intensywnie użyt- kowany, bo wymagał częstych napraw. Kolejne remonty opłacane z magistrackiej szkatuły zaznaczone zostały na kolumnie datami: 1690, 1727, 1749, 1781, 1825 oraz 1880. Swoją funkcję karną słup przestał pełnić od dnia 6 maja 1848 roku, kiedy to decyzją władz pruskich zakazano wy- konywania jakichkolwiek kar cielesnych pod pręgierzem. Kolumna z katem na szczycie szybko przestała kojarzyć się z kaźnią, a stała się raczej punktem orientacyjnym w mieście. O zmianie charakteru poznańskiego pala hańby wspominała w wierszyku Pręgierz na rynku Jadwiga Ba- dowska-Muszyńska, która pisała, że dzisiaj tego wysokiego słupa nikt się już nie boi, bo stoją pod nim stragany. I fak- tycznie tak było. Przez kolejne lata pod pręgierzem nie pojawiali się skazańcy, ale kwiaciarki i inne przekupki. Fo- tografie ryku poznańskiego z XIX wieku pokazują, że pod czujnym okiem miejskiego kata handlowano najróżniej- szymi towarami. Poznański kat nazywany był potocznie Mistrzem Mało- dobrym albo Skruchem, jego zadaniem było bowiem do- prowadzenie do tego, by podsądny skruszył się i przyznał do zarzucanych mu czynów. Z czasem jednak kruszeć za- czął także sam kat na poznańskim Pręgierzu i to kruszeć w sensie dosłownym. Na fotografiach z XIX wieku widać go bez głowy, z odłamanym prawym barkiem czy pozba- wionego prawego ramienia. Reperowano go na bieżąco, ale naprawy nie mogły powstrzymać narastającego procesu rozpadu renesansowej rzeźby oraz zniszczonego jak i ona, słupa z piaskowca. Wspomina o tym Zbigniew Zakrzewski w swojej książce o międzywojennym Poznaniu – „Wiekowy pręgierz został za mych lat chłopięcych zastąpiony wierną kopią dłuta Marcina Rożka, oryginał zaś umieszczono w MuzeumMiasta Poznania w Ratuszu”. W czasie okupacji oryginalna rzeźba przedstawiająca poznańskiego kata zaginęła. Szczęśliwie po wojnie odnale- ziona została przez profesora Witolda Maisela w składnicy miejskiej przy ul. Kościelnej 56. Kat był zdemontowany i rozłożony na części, ale kompletny. Posąg, który obecnie widzimy na rynku, to właśnie replika wyrzeźbiona w 1925 roku przez Marcina Rożka, a oryginalnego kata można oglądać w Muzeum Historii Miasta Poznania w pobliskim Ratuszu. W ostatnich latach drugiemu katu przydarzyło się także kilka groźnych wypadków zakończonych złamaniami czy potłuczeniem. Nowe stulecie rozpoczęło się wprawdzie od restauracji pręgierza oraz figury kata w 2001 roku, jednak już w kolejnym roku doszło do jego pierwszego uszkodze- nia. Najpierw jego ramię zostało naruszone przez kibiców świętujących powrót Kolejorza do ekstraklasy. Niedługo potem zauważono brak miecza w dłoni kata. Okazało się, że uszkodzony został podczas akcji artystycznych prowadzonych przez profesora Jarosława Maszewskiego z Uniwersytetu Artystycznego, który zresztą zgłosił to nie- zwłocznie Miejskiemu Konserwatorowi Zabytków, a potem sam uczestniczył w naprawie uszkodzonej rzeźby. Do po- nownego pozbawienia kata ręki trzymającej miecz doszło w 2010 roku, w trakcie wielkiej fety, podczas której kibice Lecha Poznań świętowali zdobycie Pucharu Polski. Do najtragiczniejszego wypadku kata doszło jednak rok później, podczas gdy kilkanaście tysięcy kibiców poznań- skiej drużyny świętowało zdobycie mistrzostwa Polski. Je- den z bawiących się wówczas na rynku studentów wdrapał się na kolumnę, żeby zrobić sobie zdjęcie wraz z rzeźbą. Był jednak tak nietrzeźwy (potem stwierdzono u niego 2 pro- mile), że zachwiał się, po czym runął razem z figurą kata na bruk. Posąg rozbił się na kilkanaście dużych i kilkadziesiąt małych fragmentów, a głowa poznańskiego kata w ogóle zaginęła. Odtworzenie rzeźby trwało kilka miesięcy i kosz- towało 40.000 zł, pracami renowacyjnymi kierował Ma- riusz Lewicki. Szczęśliwie w międzyczasie odnalazła się zaginiona głowa kata, a konserwatorom udało się złożyć rozbite elementy. Nie odnalazł się tylko jeden katowski but, który trzeba było zrekonstruować. Przy okazji renowacji dokonano także zabezpieczenia figury, przymocowano ją do kolumny specjalną kotwą, aby nic jej nie groziło, gdy kibice miejscowego Kolejorza świętowali będą zdobycie kolejnych mistrzostw i pucharów Polski. z MIASTO WARTE POZNANIA
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz