SUKCES PO POZNAŃSKU 9/2022

| 91 | WRZESIEŃ 2022 Z KULTURĄ / WSPOMNIENIE wieku wielkie gwiazdy polskiego kina i estrady. Łatwiej byłoby wymienić, kogo nie było. Każdy był oczarowany podejściem Pana Romualda i opieką Piotra Żurowskiego. Każdy chciał wracać jeszcze raz i jeszcze raz. Postanowił zrobić w Poznaniu konkurs dramaturgiczny na sztuki małoobsadowe, tak by zapewnić Scenie na Pię- trze repertuar, i zrobił trzy edycje. Nagle wpadł na pomysł przygotowania konkursu i płyty z piosenkami o Poznaniu – i tak naprawdę to jedyna taka płyta o naszym mieście. Aż trudno uwierzyć, że tylko dwa razy spektakle Fundacji sceny na piętrze Tespis odbywały się pod jego nieobecność. Oba razy był w szpitalu po operacji. Fundację też wymyślił, bo nie było pieniędzy, by odpowiednio uhonorować przy- jeżdżających artystów, przygotowywać premiery. PRAWDZIWY GOSPODARZ Zawsze stał w drzwiach teatru i witał widzów. Często zwra- caliśmy mu uwagę, że jest zimno, stoi w samej marynarce – odpowiadał tylko, że artystom należy się szacunek za ich pracę, a widzom za to, że przychodzą. Znał ich wszystkich z imienia i nazwiska, rozmawiał o dzieciach, firmach, po- zdrawiał żony, teściowe. Dla Pana Romualda to był punkt honoru, żeby znać. Kiedy przychodził ktoś nowy, to się chwalił, że zamiast podać mu rękę na powitanie, wyciągał bilety. Czy wiecie, że nawet potrafił powiedzieć, gdzie kto siedział i kiedy był, a kiedy nie mógł? Aktorzy też musieli być zaopiekowani od początku do końca. Hotele w po- bliżu, taksówki, kawa, herbata i nie tylko. Sam przygotowywał się do powitań jak prawdziwy aktor. Dobierał swoje stroje (biała, czerwona marynarka, szalik, kapelusz, wszystko dopasowane), sam je też prasował. Do tego zajęcia nie dopuszczał nikogo, bo jak mi opowiadał, to go odpręża, a poza tym ma zaufanie tylko do siebie, że nie będzie tam żadnej fałdki. PIERWSZY PAPIEROS Obrazu dopełniał papieros, bo palił bardzo dużo. Nic nie pomagało. Nawet miał wymówkę, że któryś lekarz mu powiedział, że nie może już rzucić palenia, bo organizm przeżyłby szok. Pierwszego papierosa zapalił w wieku 10 lat. Na dzisiejszej Bukowskiej róg Kraszewskiego (Pan Romuald był z krwi i kości poznaniakiem kochającym wielką miłością to miasto) jego rodzice i dziadkowie mieli kamienicę, a w niej na parterze restaurację. Po Tak naprawdę był jak Tom Cruise w „Mission Impossible”. Wymyślał projekty, które inni od razu by odrzucili bardziej elitarne miejsce, o jakim słyszałam. Nikt z ulicy nie mógł kupić biletów, rozchodziły się w systemie abo- nenckim, a i tak trzeba było o nie powalczyć. I nagle ja, nieopierzona dziennikarka, mająca na koncie zaledwie kilka rozmów z aktorami i trochę recenzji. Spotkanie było bardzo miłe. Dostałam kawę z mocną wkładką i niewiele więcej pamiętam, bo po kawie śpię, a alkohol nie pomógł. Wiem tylko, że usłyszałam: „Dziecko, Ty przychodź do Sceny, pisz i rób rozmowy z tymi, którzy przyjeżdżają. Ja Ci we wszystkim pomogę, nikt Ci nie odmówi”. Romualdinio nikt nie odmawiał, to fakt. Tak się zaczęło i tak zostało… STERTY PAPIERÓW Był nie do opanowania. Wszędzie go było pełno. W biurze, w garderobie, na scenie, za sceną, w Poznaniu. Jego roz- wiany biały włos widoczny był z daleka, kiedy spieszył się do banku albo na pocztę. Pan Romuald nie uznawał kom- puterów, internetu. Do samego końca wysyłał listy, kartki, transakcje załatwiał w banku przy okienku. Jego biurko to były pryzmy papierów. Brał coś do ręki i wmagiczny sposób natychmiast to ginęło. Przeczesywaliśmy sterty w poszuki- waniu i… nie było tego dokumentu. Czarodziej po prostu. Jak nikt inny pisał na maszynie. Taśmy sprowadzał teraz z Czech, bo u nas były już niedostępne. Używał korektora do poprawiania błędów. Jedynym urządzeniem, które za- akceptował po długich bojach, było... ksero. Aparat foto- graficzny tylko analogowy i zdjęcia na papierze. Inne nie wchodziły w grę. Rozumiał, że muszą być profile w mediach społeczno- ściowych, strona internetowa, nawet w czasie pandemii nagrywał programy, które wrzucaliśmy do internetu, ale sam twierdził, że komputer jest mu niepotrzebny. Dopiero niedawno dał się namówić wnuczkowi i zabrał się za na- ukę posługiwania laptopem, ale tylko tak, żeby wiedzieć, niekoniecznie używać. PROJEKTY NIEMOŻLIWE Tak naprawdę był jak Tom Cruise w „Mission Impossible”. Wymyślał projekty, które inni od razu by odrzucili. On miał wytyczony cel i realizował go, pozyskując na to pie- niądze. Potrafił namówić ludzi, zarazić swoją ideą. Prze- cież bez niego nie przyjeżdżałyby w latach 90. ubiegłego

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz