SUKCES PO POZNAŃSKU 9/2024

Z SUKCESEM | 77 | WRZESIEŃ 2024 Laureatka renomowanych konkursów dla młodych projektantów odzieży. Projektantka, graficzka, kreatorka, krawcowa, żona i matka czwórki dzieci. Potrafi stworzyć coś z niczego, a gdy ktoś chciał się pozbyć skórzanych resztek, ona od razu wiedziała, jak je wykorzystać. Przedstawiamy Wam Liwię Marcinkowską, która od trzech lat ze strzępek skór tworzy różnobarwne nerki. ROZMAWIA: KAROLINA MICHALAK | ZDJĘCIE: AGATA JESSE OBIEKTYWNIE Jak zaczęła się Twoja przygoda z nerkami? Liwia Marcinkowska: Zaczęło się od nośników zieleni, czyli wieszaków na kwiaty. Konstrukcja opierała się na sznurku, a wszystkie łączenia były wykonywane ze skóry. Resztki skór pozostały mi jeszcze po kolekcji odzieży, którą stworzyłam podczas studiów i stwierdziłam, że muszę je jakoś wykorzystać. Pomysł na wiszące kwietniki powstał z potrzeby chwili. Ponieważ moje dzieci notorycznie przewracały doniczki i bawiły się ziemią, musiałam zmienić ich lokalizację i sprawić, by były dla nich niedostępne. Pierwsze modele zrobiłam dla siebie i wrzuciłam chwalipost na mój profil na Instagramie. Pojawiły się komplementy i zapytania o możliwość zamówienia. Napisała do mnie także dziewczyna z informacją, że ma resztki skór pozostałe po produkcji obuwia i czy nie chciałabym ich przygarnąć. Ucieszyłam się i przyjęłam propozycję. Po pewnym czasie odebrałam dwa kartony zrzynek skórzanych. Były przeróżne. Kolorowe, imitujące skórę aligatora, strusia… Wszystkie piękne, ale nie wpisywały się w ideę naturalności nośników zieleni. Zaczęłam się zastanawiać, jak inaczej mogę je wykorzystać. I tak powstał pomysł szycia nerek? Owszem. Konstrukcja nerki składa się z małych elementów, które da się wykroić z niedużych skrawków materiału, dzięki czemu można łączyć różne faktury i kolory. Tworzę nerki już od trzech lat i w dalszym ciągu różne firmy i osoby prywatne podsyłają mi kawałki zalegających skór. Moje projekty są tak różnorodne, że jestem w stanie wykorzystać nawet najmniejszy skrawek. Coś, co komuś jest niepotrzebne, u mnie znajdzie zastosowanie i nadam mu nowe życie. To wszystko, o czym mówisz, jest szalenie kreatywne i twórcze. Mam wrażenie, że nie wzięło się to z niczego. Z jednej strony był to przypadek, ale z drugiej strony nie. Może tylko moment, kiedy zaczęłam szyć nerki, był przypadkowy. Ukończyłam studia wyższe na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, a jedną ze specjalizacji, którą wybrałam poza projektowaniem ubioru, było projektowanie obuwia i galanterii skórzanej. Interesowałaś się modą od dziecka? Rysowanie i malowanie to był mój świat. Moja mama interesowała się modą. Zawsze była dobrze ubrana, potrafiła dobierać kolory i fasony do swojej sylwetki. Razem oglądałyśmy programy modowe, a gdy odwiedzały mnie koleżanki, to bawiłyśmy się w pokaz mody. Wpadałyśmy do szafy mamy i działa się magia. Nie widziałam się wtedy w roli projektantki mody, a jako mała dziewczynka chciałam zostać architektką. Moja starsza o dwa lata siostra uprzedziła mnie w wyborze architektury, choć, co ciekawe, to ona, będąc dzieckiem, szyła na maszynie spódniczki, projektowała i wykonywała ubrania dla lalek. Tak na dobrą sprawę świadomą decyzję o modzie podjęłam dopiero w liceum plastycznym. Czyli jesteś dyplomowanym projektantem i zdobyłaś formalne umiejętności kroju i szycia? Tak, ale nauka kroju i szycia skupiona była na ubraniach. Teoretyczne podstawy zdobyłam, ale obróbki i szycia nauczyłam się sama. Nie konstruowaliśmy i nie szyliśmy torebek, ponieważ robili to wynajmowani przez uczelnię kaletnicy. Metodą prób i błędów, na starej walizkowej maszynie typu Łucznik z lat 80., wypracowałam swoją technikę szycia. Na tej właśnie maszynie powstały wszystkie akcesoria skórzane do pierwszej kolekcji. Wtedy podczas szycia nie skupiałam się na technice, a raczej potrzebowałam akcesoriów, które stanowiły integralną część kolekcji, to one budowały całość i nadały jej klimat. Inspirowałam się Legią Cudzoziemską z lat 60. i tak w kolekcji pojawiła się torebka-menażka, plecak-spadochron, torebka-lornetka, torebka-chlebak noszona bokiem przypinana do szlufek spodni. Skórzane były paski, pagony, bransoletki, daszki czapek i berety. Natomiast chcąc, by nerki były fachowo odszyte, naoglądałam się setek filmików w internecie, na których podpatrywałam, jak szewcy i kaletnicy pracują z tą materią.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz