SUKCES PO POZNAŃSKU 9/2025

| WRZESIEŃ 2025 NA OKŁADCE | 19 | MATERIAŁ PROMOCYJNY W samym sercu Poznania działa firma, która pokazuje, że marketing internetowy może być jednocześnie nauką i sztuką. Semcore, założone w 2012 roku przez Marcina Stypułę, to przykład, jak lokalna pasja przeradza się w biznes o ogólnopolskim i europejskim zasięgu. Zespół specjalistów łączy tu kreatywność z analityką, a SEO i UX tworzą unikatową formułę SXO. Efekt? Ponad 300 klientów, współpraca z markami takimi jak GLS, OSHEE czy Lech Poznań oraz status zaufanego partnera Google i Microsoftu. Semcore to historia przedsiębiorczości nowej generacji – napędzanej badaniami, innowacją i wizją prezesa, który od młodego pasjonata marketingu wyrósł na lidera cyfrowych zmian. TEKST: MONIKA KANIGOWSKA | ZDJĘCIA: FOTOBUENO PIOTR PASIECZNY, JAKUB ŻAK Jak wygląda typowy dzień prezesa agencji digitalowej? Kawa, bieganie, a może od razu spotkania? Marcin Stypuła: Kawa, potem około piętnastu minut na zadania operacyjne. Następnie staram się jak najszybciej wejść w tryb pracy głębokiej, czyli tej najbardziej koncepcyjnej. Kiedyś potrafiłem na to wygospodarować nawet cztery godziny dziennie, dziś – jeśli uda mi się dwie, trzy godziny – to już sporo. Po południu przychodzi czas na spotkania zespołowe, najczęściej po godzinie 13, kiedy naturalnie spada poziom energii. Dzień kończę czytaniem książek – tak, by stopniowo wyciszyć organizm. Ile lat prowadzi Pan firmę? Semcore działa od 12 lat, a w branży marketingu internetowego jestem już 14–15 lat, zależnie, jak liczyć. To długo jak na agencję? Patrząc na rynek – raczej tak. Mało jest firm, które utrzymują się tyle czasu. Rekordziści w Polsce działają ponad 20–25 lat. My jesteśmy już w tej starszej grupie, choć oczywiście obok są domy mediowe czy agencje kreatywne, które powstały w latach 90. i nadal świetnie funkcjonują. Czyli można powiedzieć, że jesteście już weteranami. Trochę tak (śmiech). Choć czasem piszemy o firmach, które obchodzą stulecia… No właśnie, przy takiej perspektywie to my dopiero raczkujemy. Ilu pracowników liczy obecnie agencja? Na stałe w Semcore pracują 72 osoby. Do tego współpracujemy z 20–30 podwykonawcami. Cały zespół działa w Poznaniu, czy macie też oddziały w innych miastach? Formalnie jesteśmy obecni w całej Polsce, ale nasza baza to Poznań. Biuro nadal istnieje, choć dziś, po pandemii, większość osób preferuje model zdalny. Z tego, co widziałam, Wasz rozwój był naprawdę dynamiczny. Czy był taki moment, w którym pomyślał Pan: „To działa, właśnie tym chcę się zajmować”? Paradoksalnie – dość późno. Największe przyspieszenie przyszło w czasie pandemii, a właściwie z lekkim opóźnieniem, czyli w latach 2021–2022. Wiele firm nagle zdało sobie sprawę, że bez obecności online nie przetrwa – niektórym zamykano nawet fizyczne oddziały. Wtedy zaczęło się do nas zgłaszać wielu nowych klientów, w tym duże marki, i to był moment przełomowy. Wasza działalność łączy z jednej strony twarde dane i analizy, a z drugiej – marketingową kreatywność. Jak udaje się to pogodzić? Dobry marketingowiec powinien poruszać się w obu światach – liczbowym i kreatywnym. U nas jednak dominuje ta strona analityczna. Kreatywność oczywiście też jest obecna, ale w mniejszym stopniu niż w typowych agencjach reklamowych czy socialmediowych. Nasze działania opierają się na danych, analizach, rekomendacjach – i to właśnie one stanowią fundament podejmowanych decyzji. Często mówi się, że agencja marketingowa to miejsce pełne artystów z rozwianymi włosami i niekończącymi się burzami mózgów. Jak to wygląda u Was? U nas jest bardziej strategicznie i introwertycznie. Na co dzień pracujemy z ogromnymi serwisami liczącymi setki tysięcy podstron, ale równie uważnie podchodzimy do

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz