| WRZESIEŃ 2025 20 | NA OKŁADCE mniejszych projektów. W każdym przypadku kluczowe jest dla nas przetwarzanie danych i podejmowanie precyzyjnych decyzji biznesowych. Im dokładniej je przeanalizujemy, tym niższe koszty ponosi klient i tym większą skuteczność osiągają nasze działania. W agencjach digitalowych pojawiają się stanowiska, które osobom spoza branży mogą niewiele mówić, takie trochę „magiczne skróty”. Tak, w naszej branży, która w Polsce jest stosunkowo młoda – bo tak naprawdę rozwinęła się dopiero około 2008 roku wraz z ekspansją Google – pojawiają się stanowiska, które w innych firmach są rzadko spotykane. SEO czy SXO brzmią dla wielu osób egzotycznie, ale to właśnie one wyznaczają kierunki rozwoju rynku. A SXO – cóż kryje się za tym skrótem? Najprościej można powiedzieć, że to połączenie SEO i UX. Ale w praktyce chodzi o coś więcej – nie tylko o to, by ściągnąć użytkownika na stronę, lecz także by przekuć jego obecność w realną konwersję. Oprócz UX w grę wchodzą też analityka, CRO oraz development serwisu. Celem jest sprawić, żeby doświadczenie użytkownika realnie przekładało się na wyniki biznesowe – większą sprzedaż, więcej zapytań ofertowych i lepiej działającą stronę. Macie też SemcoreLAB – brzmi jak laboratorium badawcze. To nasza przestrzeń R&D. SemcoreLAB łączy projekty rozwojowe z działaniami marketingowymi i employer brandingiem. Z jednej strony pozyskujemy wiedzę i tworzymy nowe rozwiązania, z drugiej – budujemy markę pracodawcy, przyciągamy talenty i wzmacniamy rozpoznawalność firmy. Nie pracujemy nad fizycznymi produktami, jak w klasycznych laboratoriach, ale koncentrujemy się na badaniach, eksperymentach i innowacjach w świecie digital marketingu. Przygotowaliście w tym projekcie duże badanie – „Co działa w SEO?”. Co Was w nim najbardziej zaskoczyło? Po pierwsze – jak szybko ta wiedza się dezaktualizuje. Dlatego startujemy właśnie z drugą edycją. Najciekawsze było jednak to, że każdy ekspert, z którym rozmawialiśmy, miał inne spojrzenie. Zrobiliśmy ponad 150 wywiadów z czołowymi pozycjonerami w Polsce. Dla jednego coś było oczywistością, dla innego – nowym odkryciem. Wyciągnięcie z tego spójnych wniosków było ogromnym wyzwaniem. Często musieliśmy prowadzić rozmowy bardzo głęboko, trochę na zasadzie wymiany wiedzy – ja dzieliłem się czymś, co usłyszałem wcześniej, i dopiero wtedy rozmówca otwierał się na kolejne szczegóły. Finalnie chcieliśmy zrobić dziesięć projektów, a skończyło się na trzydziestu. To oznaczało mnóstwo dodatkowej pracy, ale też pokazało ogromne zaangażowanie naszego zespołu, za które jestem im bardzo wdzięczny. Czyli to takie podejście: „dajemy wam przestrzeń, a wy w zamian dajecie maksimum zaangażowania”? Dokładnie. Nie udajemy, że zatrudniamy ludzi na całe życie. Wiemy, że w tej branży średni czas pracy w jednej firmie to dwa, trzy lata. Dlatego ważne jest, żeby w tym czasie ludzie uczyli się jak najwięcej i rozwijali swoje kompetencje. Dzięki temu, nawet jeśli później odejdą, my w tym okresie mamy zespół, który dowozi świetne wyniki. A projekty takie jak „Co działa w SEO?” są tu kluczowe – bo w tej branży tylko praktyka daje realne efekty. Teorii i sprzecznych informacji jest mnóstwo, dlatego liczy się doświadczenie, testy i prawdziwe case’y. To one rozwijają naszych ludzi i pozwalają klientom zyskać przewagę. A jak Pan sobie radzi z tym, że część osób „idzie na swoje”? Nie ma Pan poczucia, że inwestuje w kogoś, kto potem może stać się konkurencją? Jasne, to się zdarza. Ale patrzę na to inaczej – jeśli ktoś w Semcore nauczył się tyle, że potrafi prowadzić własną firmę, to znaczy, że wykonaliśmy dobrą robotę. Zresztą część z tych osób wraca do nas jako partnerzy biznesowi. Wolę mieć taką sytuację niż ludzi, którzy stoją w miejscu – oczywiście pod warunkiem, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem i umową. To brzmi trochę jak amerykańskie podejście – „róbmy razem świetne rzeczy, a potem zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi”. U nas nie ma kultury „trzymaj się stołka”. Każdy projekt, każde zadanie jest okazją do nauki. I to działa – nasi ludzie nie tylko lepiej rozumieją rynek, ale też potrafią szybciej reagować na zmiany. Młodsze pokolenia coraz częściej stawiają na work-life balance. Dla nich ważniejsze jest, by pracować krócej, ale intensywniej – najlepiej siedem godzin dziennie i cztery dni w tygodniu. Dla mojego pokolenia praca była priorytetem i nie stanowiło problemu, by spędzać w firmie znacznie więcej czasu. Pan też to obserwuje? Zdecydowanie widać różnicę między pokoleniami. Ale staram się podchodzić do tego pozytywnie – każda generacja wnosi coś nowego i robi pewne rzeczy lepiej niż poprzednia. Oczywiście, zapał do pracy bywa mniejszy, ale w zamian młodzi ludzie często są bardziej efektywni. Traktują zadania pragmatycznie, skupiają się na tym, co faktycznie daje wartość, zamiast siedzieć dłużej tylko dla
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz