SUKCES PO POZNAŃSKU 9/2025

| WRZESIEŃ 2025 SPORT | 75 w takich miejscach jak my, mimo że bardzo by chcieli. Zwracamy uwagę nie tyle na nas, ale na to, że to jest dodatkowy cel. Na kajakach górskich pływam od dawna, ale dzięki Zbyszkowi i jego kajakowi zacząłem pływać po tak zwanej płaskiej wodzie i się nią cieszyć. Zbyszek był kwintesencją siły głowy. Bardzo go podziwiałem, jak był mocny i jak świetnie sobie radził, walcząc z chorobą, a Fundacja Cancer Fighters, którą wspieraliśmy przy okazji startu, tym się zajmuje. Pomagają ludziom, którzy walczą z chorobą i otaczają rodziny onkologiczne w trudnych chwilach. Tę fundację zasugerowała żona Zbyszka. Oprócz naszego startu i rywalizacji walczymy o każdą złotówkę w zbiórce, która nadal trwa. 1600 km, rzeka w Kanadzie, częściowo na Alasce, 10 dni na pokonanie jej, a 18 godzin można tylko płynąć. Zdobywacie 11. miejsce w generalce i 6. w kajakach. Ale chyba najważniejsze było to, że dostaliście się do tej imprezy, bo w tym roku było 5000 zgłoszeń. Dostanie się do 30 załóg Yukona 1000 to niewątpliwy sukces. Zgłoszenia są dwuetapowe. W pierwszym aplikuje się, jak do pracy. Należy wysłać swoje sportowe CV, napisać list motywacyjny, dlaczego uważamy, że my powinniśmy wystartować, a po drugie jak widzimy swoje szanse na… przeżycie. Po pierwszej selekcji organizator przez miesiąc przeprowadza z wybranymi wideokonferencje, omawiając całe zawody, pyta o motywacje, w zasadzie o wszystko. Dopiero po tych interview wybrane zespoły otrzymują zaproszenie na zawody. Pierwszy raz zgłosiliśmy się i od razu zostaliśmy wybrani. Zadecydowało nasze doświadczenie zawodnicze i górskie, które sięga początków lat dwutysięcznych. Czy w takich zawodach dla Pana i startujących najważniejszy jest końcowy sukces, czy może piękna idea Pierre de Coubertina, czyli uczestnictwo? Myślę, że każdy ma swoje motywacje. Bardzo lubię sam start, ale uczestniczenie to tylko jeden element. To są zawody i mamy rywalizację... Do wszystkiego należy podchodzić małymi krokami. Planując z Maćkiem ten start, cieszyliśmy się drobnymi sukcesami. Biorąc pod uwagę zmiany w polityce zagranicznej Stanów, tym pierwszym było dotarcie na start, potem przebycie pierwszego etapu i na końcu dotarcie do mety. Myślę, że to jest klucz do sukcesów w takich zawodach. Step by step bez myślenia o mecie? Tak! Jeśli mamy przed sobą tydzień wiosłowania, to meta jest mniej istotna w pierwszych dniach. Musimy sobie wyzwanie podzielić na ogarnialne kawałki. To, jak małe, zależy znów od indywidualnych preferencji. Czasami mały kawałek to 500 metrów, a innym razem 5 kilometrów. Pomagają one objąć zadanie psychicznie. Startując, nie myślimy, że mamy przed sobą 1500 kilometrów. Naprawdę w Yukonie nie było 1600, wyszło nam 1550. Gdybyśmy od samego początku myśleli, że zostało nam jeszcze 1549, to byłoby ciężko. Kiedy cieszymy się z pierwszego kilometra i pozostałych dziewięciu do następnego punktu wyznaczonego przez nas, jest łatwiej. To są te małe sukcesy, a sam udział jest pierwszym krokiem. Fajnie, osiągnęliśmy go, super. Gdybyśmy z jakiegoś powodu musieli się wycofać, nadal możemy cieszyć się z osiągniętych celów, w tle mając żal, że nie dotarliśmy do mety. Małe sukcesy pomagają we wszystkim, bo zamiast się frustrować tym, że coś nie wyszło, to cieszymy się tym, co się udało. Ta filozofia bardzo mocno pomaga we wszystkich zawodach długodystansowych. Startował Pan w różnych środowiskach, na pustyni, w Laponii na pontonie, na górskich rzekach. Który żywioł Panu jest najbliższy? Kocham przyrodę, więc każdy z nich jest czymś ciekawym. Tak samo cieszę się przejazdem rowerem przez las pod Poznaniem, jak i biegiem przez pustynię. Nie trzeba daleko szukać, każde nowe miejsce to nowe doświadczenia. Pustynia lodowa zimą, przy minus 40, czy mglista pustynia Atakama przy plus 35 mają swój urok i można tam spędzić świetnie czas, oglądając niesamowite rzeczy. Czy to, co Pana obecnie fascynuje, to rajdy przygodowe? Adventure Racing jako dyscyplina i połączenie w niej różnych sportów jest absolutnym ukoronowaniem wszystkich moich aktywności. Nie jestem zawodowym sportowcem, nie jestem rowerzystą, ani nie jestem kajakarzem, nie jestem też biegaczem, nie jestem najlepszy w żadnej z tych dyscyplin, ale jestem w nich bardzo dobry i w Adventure Racing dzięki temu mogę osiągać dobre rezultaty, bo łącząc te sporty z nawigacją w terenie, z działaniami na linach czy w jaskiniach, okazuje się, że ta wszechstronność jest kluczem do sukcesu. Mam taki specyficzny sposób treningu wynikający z ograniczenia czasu: jadę do pracy rowerem, chodzę, gdzie mogę. To są takie banalne rzeczy, o których często zapominamy, a które robione konsekwentnie są jednym z lepszych treningów. W przyszłym roku na pewno jednym z największych wyzwań naszego teamu będzie start w Mistrzostwach Świata w Adventure Racing. z Link do zbiórki https://www.siepomaga.pl/yukon-1000-dla-cancer-fighters

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz