SUKCES PO POZNAŃSKU - PAŹDZIERNIK 2020

sukces po poznańsku | PAŹDZIERNIK 2020 20 | NA OKŁADCE W Niepruszewie na parkingu przed siedzibą firmy stoją wyścigowe samochody gotowe do startu. Wchodzę do góry. Na regale w gabinecie stoją puchary, na ścianach wiszą zdjęcia samochodów wyścigowych. Nawet fotel nie jest biurowy, tylko wygląda jak siedzenie lamborghini. To Jego znak rozpoznawczy. Uwielbia rywalizację, co być może pomo- gło Mu w trudnym czasie rozwinąć firmę. To wojownik, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Udowadnia to nie tylko w JAI KUDO, ale też na torze. Artur Obuchowski: Patrzy Pani na puchary. Wyścig życia przejechałem na Nurburgringu podczas Europej- skich Mistrzostw Lamborghini Super Trofeo. Pamiętam, że na jednej części toru spadł deszcz. Zrobiło się bardzo ślisko. Kierowcy z południa Europy byli kompletnie sparaliżowani, a ja wtedy przebijałem się do przodu. Jestem dumny z tego wyścigu, bo startowałem z samego końca stawki, a samochód oddawałem zmiennikowi jako drugi. Jak to się stało, że trafił Pan za kierownicę? Zbieg okoliczności. Pamiętam pokaz kartingów na szkolnym boisku. Chłopaki jeździli dookoła, a po- tem można było obejrzeć każdy gokart. Tak mi się to spodobało, że skrzyknąłem kilku kumpli, żeby pójść do szkoły samochodowej właśnie ze względu na gokarty. Był czerwiec. Odesłano nas z kwitkiem, bo dopiero we wrześniu był nabór. Wrócił Pan? Tak, nawet w kalendarzu zapisałem sobie kiedy przyjść. Pojechałem z tatą i powiedziałem stanowczo, że tutaj chcę trenować. I tak zaczęła się moja przygoda z samo- chodami. Przeszedłem też prawdziwy chrzest bojowy, ponieważ przez całą jesień i zimę nawet nie wsiadłem do gokarta. Zamiast tego musiałem czyścić gokarty i pra- cować na rzecz szkółki kartingowej. Taka rola „kotów”. Ale dzięki temu nauczyłem się techniki, a co ważniej- sze – wytrwałości. I tak było do wiosny, dopiero wtedy ruszyłem na tor. Była frajda? I to jaka! Długo na to czekałem. Potem zaczęły się mistrzostwa okręgowe, gdzie w grę wchodziły pieniądze. Trzeba było inwestować w starty. Mój instruktor, który był moim autorytetem stwierdził, że idzie mi całkiem nieźle, ale czas żeby rodzice zainwestowali w mój rozwój i rozbudowę gokarta. Tata przyjechał na spotkanie i wy- jaśnił, że jest kierownikiem centrali nasiennej, wycho- wuje mnie sam, wszystkie koszty ma na głowie i nie ma szans na dofinansowanie mojego pojazdu. Instruktor więc własnymi siłami załatwiał mi lepsze podzespoły, ale po kilku latach doszliśmy do wniosku, że w ten sposób, bez solidnego zastrzyku gotówki, nie dojdziemy do czo- łówki. Musiałem przerwać moją przygodę. Poddałem się wtedy, przyznaję. Jeździłem jeszcze jakiś czas amator- sko, a potem przestałem. Karierę wznowiłem po latach, gdy zastrzyk finansowy mogłem wykonać sam. Do dziś ścigam się na torach nie tylko w Polsce, ale i w Europie i Bliskim Wschodzie. I potem rozpoczęła się kariera zawodowa… Wyjechałem na studia do Niemiec, gdzie uczyłem się nauki o przedsiębiorstwie. Cały czas jednak chciałem wrócić do kraju. Tu miałem rodzinę, przyjaciół i motor- sport. Zastanawiałem się tylko, co zrobić, żeby zachować niemieckie uposażenie (śmiech). Jedynym wyjściem było przedstawicielstwo niemieckiej firmy w Polsce. Zacząłem pracę w brytyjskiej firmie optycznej jako szef działu sprzedaży na niemiecki rynek. Potem przeniosłem się do Londynu. Tam uznałem, że można by otworzyć dystrybucję tych produktów w Polsce. Miałem dostęp do samych szefów firmy i zainteresowałem ich polskim, jeszcze wtedy niezbadanym rynkiem. Otrzymałem 12 tysięcy euro i słowa od właściciela JAI KUDO: jedź do Polski i dystrybuuj nasze produkty. To było w grudniu 2003 roku. Wynająłem kawałek szeregowca w Baranowie, zamieszkałem na górze, na dole wraz z kolegami ustawi- liśmy regał z soczewkami i zaczęliśmy sprzedawać. Wdzięczna branża, bo dzisiaj praktycznie co druga osoba potrzebuje okularów. Pamiętam, że pierwszymi klientami byli moi znajomi. Pocztą pantoflową rozniosło się, że dobrze dopasowu- jemy szkła i oprawki. Mieliśmy coraz więcej klientów. Dziś dużo wcześniej potrzebujemy okularów niż kiedyś. Dlaczego? Światło niebieskie emitowane z ekranów towarzyszy nam na co dzień. Oczy są narażone na jego negatywne działanie. Oczywiście są okulary z odcięciem światła niebieskiego, których powinni używać wszyscy użytkow- nicy smartfonów, tabletów, komputerów etc. bez względu na to, czy mają wadę wzroku, czy nie. Niestety ciężko przekonać do tego te osoby, które nie mają wady wzroku. Jak ważne są dziś dobrze dobrane okulary? Ludzie dziś mają coraz większą świadomość i to cieszy. Wiedzą, że kupując najtańsze, gotowe okulary na bazarze robią sobie krzywdę. Krótkoterminowo widzą lepiej, ale docelowo takie okulary powodują destrukcję i dalsze pogłębianie wady wzroku. Dlatego ludzie wydają dużo pieniędzy na porządne okulary i szkła dopasowane do

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz