SUKCES PO POZNAŃSKU - PAŹDZIERNIK 2020
sukces po poznańsku | październik 2020 52 | Poziom wyżej Firma Eko–Zec kojarzy mi się ze sprzątaniem. Mylę się? Zbigniew Chrzanowski: Nie, bo rzeczywiście sprzą- tamy po innych. Zagospodarowujemy odpady z bardzo specyficznego segmentu jakim jest energetyka. Przetwa- rzamy wszystko, co wytwarza elektrownia i elektrocie- płownia. I tak od 25 lat. Zajmujemy się odzyskiem oraz dystrybucją popiołów lotnych i żużli ze spalania węgla kamiennego i współspalania z biomasą, recyklingiem odpadów budowlanych i sprzedażą kruszyw recyklingo- wych, sprzedażą szerokiej gamy mieszanek betonowych (podbudów drogowych, stabilizacji i chudych betonów). W związku z powyższym spółka Eko–Zec jest partnerem dla rozbudowanej sieci producentów betonów, cementu, wyrobów ceramicznych i innych wyrobów budowlanych, a także wykonawców ziemnych prac budowlanych. Dzisiaj ten odpad zapewne jest inny od tego sprzed 25 lat. Kiedyś polska energetyka była budowana w oparciu o węgiel kamienny i brunatny. W czasach komuny energetyka była bardzo dobrze rozwinięta pod wzglę- dem technologicznym i organizacyjnym. I to zapewniło wystarczającą ilość prądu Polsce. Ilość elektrowni budo- wanych w tamtym czasie była bardzo duża, mimo tego daliśmy sobie radę z przetwarzaniem odpadów. Jak wtedy zagospodarowywało się odpady? 30 lat temu dominującą technologią zagospodarowania odpadów z energetyki było deponowanie ich na składo- wiskach mokrych przy elektrowniach. Co się dalej z nimi działo? Odpady leżały w specjalnie wyznaczonych miejscach, które sukcesywnie się zapełniały. Problem pojawił się, kiedy przestały się mieścić na placach. Na szczęście w Po- znaniu nie mieliśmy dużego kłopotu, ponieważ władze miasta podeszły z głową do tematu i na odpad przezna- czono sporo miejsca. Choć w końcu i to się przepełniło. Wtedy ówczesny prezydent miasta uznał, że nie prze- znaczy kolejnego miejsca na ich gromadzenie i że trzeba coś z tym zrobić. Tego samego zdania było kierownictwo zespołu elektrociepłowni poznańskich. Podjęto decyzję, by wybudować w tym celu, przy ulicy Bałtyckiej, wytwór- nię bloczków „siporexu” w oparciu o popiół odpadowy z elektrowni i elektrociepłowni. Było to zadanie rządowe. Pan brał w tym udział? Tak, z ramienia rządu. Niestety przyszedł kryzys gospo- darczy i budowę trzeba było przerwać. Władze elek- trociepłowni Karolin rozłożyły ręce. Nie było szans na dokończenie budowy i znów pojawił się problem, ponie- waż istniało ryzyko zatrzymania pracy elektrociepłowni ze względu na rosnącą liczbę odpadów. Konsekwencje mogły być tragiczne nie tylko dla mieszkańców, ale dla terenów ościennych, ponieważ istniało ryzyko zanie- czyszczenia okolicy. Ówczesny prezes elektrociepłowni, pan Jabłoński powierzył mi opracowanie koncepcji oraz plan zagospodarowania odpadów z elektrociepłowni. To nie był łatwy temat. Oczywiście, że nie. Początkowo powstał niewielki zespół osób, który pracował nad koncepcją. Najpierw trzeba było uporządkować teren przy elektrowni, więc wybudowali- śmy specjalną przegrodę. Dalej, trzeba było zastanowić się, gdzie to wszystko wywieźć. Opracowaliśmy pierwsze legalne projekty rekultywacyjne. Pierwszą rekultywa- cję przeprowadziliśmy w Pobiedziskach, dokąd trafiały popioły z elektrociepłowni. Podobne miejsca powstawały w kolejnych miejscowościach. Zaczęliśmy też współpracę z firmą niemiecką, która wykorzystywała wtedy popioły w budownictwie drogowym i cementowniach. Dlaczego my nie mogliśmy zastosować takiego rozwiązania? Brakowało nam wiedzy urzędniczej i chęci ustawodaw- ców. Do dziś niewiele się w tej kwestii zmieniło. Proszę sobie wyobrazić, że w Niemczech popiół odprowadzano ze zbiorników bezpośrednio do specjalnych cystern, które zawoziły go do firm produkujących beton i cement. U nas to było nie do pomyślenia. Żeby było śmieszniej, w Polsce do betonu dodawano niemiecką, drogą chemię, zamiast tani i skuteczny popiół. Takie rozwiązanie do dziś stosują polskie firmy. Popioły w naszym kraju zaczęto wykorzystywać dopiero kiedy weszły do nas sieciowe węzły betoniarskie, a w cementowniach powoli zmieniali się właściciele. Kiedy w Niemczech pojawił się nowy program budowy autostrad, ustawodawca wręcz
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz