SUKCES PO POZNAŃSKU - PAŹDZIERNIK 2020
90 | z kulturą sukces po poznańsku | październik 2020 Zola to nawet określił, że „Nana” to poemat sam - czych pożądań. To pokazuje, do jakiego stopnia oni byli tym owładnięci. Zola twierdzi, że to właśnie pożądanie rządzi człowiekiem, determinuje jego działania. My nie jesteśmy w tym samym punkcie, dzisiaj się to wszystko tak bardzo zmieniło, że żeby się zaspokoić, nie trzeba wydawać pieniędzy. Są różnego typu aplikacje, które umożliwiają spotkania, dostępność do seksu. Niewątpliwie to, co jest wspólne dla nas i dla Zoli i to, co mnie bardzo interesuje, to sposób używania drugiego człowieka. Takie uprzedmiotawianie go w każdą stronę i też nie tylko w obszarze seksu. To jest bardzo bliskie tamtym czasom. Zmieniają się realia, ale na końcu jest człowiek i sposób jego traktowania. Oczywiście jest też ciało i jego kondycja, które są bardzo ważne w na- szym spektaklu. Ciało tak wiele determinuje, bo przecież chowa nas z całym bogactwem i złożo- nością, a z drugiej strony wystarczy być prostytutką, żebyśmy nigdy nie zostali wysłuchani. To jest rodzaj matrycy, przez którą przepuszczamy to, co mamy w środku, to co czujemy, myślimy. To też jest istotną cechą naszego spektaklu. Zola jest przeniesiony do współ - czesności? Zdecydowanie tak. Przyznam szczerze, że przed pandemią bawiliśmy się kostiu- mem znacznie bardziej, ale wobec tego, co się stało, w nas też się coś przedefiniowało. Teatr jest w specyficznej sytuacji i mamy wrażenie, że próba uchwycenia tego, co dzieje się teraz, jak się czujemy, była ważniejsza niż kostiumowość, na którą wcześniej stawialiśmy znacznie bardziej. Spektakl miał mieć premierę w marcu, ale w związ - ku z pandemią i zamknięciem musiał poczekać do teraz. Czy w związku z tym uległ zmianie? Tak. Nie jestem typem reżysera, który na pierwszej próbie, czy jeszcze nawet przed, wymyśla przedstawienie i chce zrealizować założenia bez względu na cenę. Dla mnie ważniejsze jest prowokowanie, wspólne szukanie, przechodzenie twórczej drogi razem. Dlatego ta zbież- ność czasu i tego, co czujemy, jest jednym z najważniej- szych elementów całej tej pracy. Stanowi o jej sensie. Nie na darmo jest Pani z wykształcenia aktorką i reżyserką. Nigdy nie pracowałam jako aktorka, ale oczywiście mam ten instrument nastrojony po aktorsku, co nie zawsze jest z korzyścią dla aktorów. Moje poglądy na temat aktor- stwa, tego co lubię, ewoluują w kierunku absolutnego minimalizmu. Często aktorom nie pomagam, bo dla mnie minimalizm to już sama obecność wobec widzów, świadomość tego wszystkiego z czym wchodzimy, z czym wchodzą nasze postaci, jest dla mnie czymś absolutnie definiującym mój teatr, a co za tym idzie – to tzw. granie jest u mnie utrudnione. Czy „Nana” ma szansę obronić się we współcze - snym świecie? Mam nadzieję, że ma. Tak naprawdę nie ma znaczenia, że ona jest prostytutką, bo w tej postaci jest znacznie więcej treści i to bardzo ciekawych dla nas. Nie wszystko też do końca rozumiemy. Co w niej było takiego, że mężczyźni tracili dla niej głowę, ale też i całe majątki? Ona miała całe miasto u swoich stóp. My dzisiaj mamy celebrytów, którzy mają dużo osób obserwujących ich poczynania, ale to nie wykracza poza ramy sterylnej relacji opartej na podglądaniu. Takich bohaterek literac- kich z tamtych czasów jest więcej, bo i „Dama Kameliowa” i „Traviata”. Była cała grupa tych dziewczyn – prostytu- tek, które zdobywały świat i umierały w wieku 30 lat. Samotne i w biedzie, bo te majątki im przepisywane były iluzo- ryczne, a same nie miały żadnej szansy na awans społeczny. I to jest egzotycz- ne z naszego puntu widzenia. Wcześniej bardzo często sięgała Pani po dramaty Szekspira i nagle po tego trącące - go myszką Zolę. Szekspir jest niesamowity, ponieważ jest niekończącą się metaforą, taką istotą teatru. Jego siła w każdym czasie, w każdej kondycji emocjonalnej tkwi w tym, że zawsze potrafimy się w nim odnaleźć. Tekst do Zoli napisała młoda scenarzystka, Wiktoria Czeladka, która – mam wrażenie – ma wspaniałą przyszłość przed sobą. Była z nami na próbach i był to bardzo specyficzny rodzaj pracy. To nie było tak, że przyniosła gotową adaptację. My raczej improwizowaliśmy pewne rzeczy. Każdy materiał stwarza inne możliwości. Zawsze królem będzie Szekspir, bo trudno znaleźć coś bardziej doskonałego, ale świat jest różnorodny i trzeba z tego korzystać. Spotkanie z „Naną” było dla mnie super ciekawe. Jest to Pani powrót po latach do Teatru Polskiego. Tak. W 2006 roku zrobiłam tutaj tekst współczesny. Spotykam się z dwójką aktorów z tamtych czasów, czyli z Michałem Kaletą i Kubą Papugą. Pracujemy w ogrom- nym zespole, a sytuacja pandemiczna i ograniczenie liczby widzów wytwarzają inny rodzaj energii i więzi. Spróbujmy popatrzeć na ten świat z innej perspektywy. To może być niesamowite doświadczenie. z W „Nanie” Zola wrzuca pewne tematy, a my patrzymy, czy one są dzisiaj aktualne
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz