SUKCES PO POZNAŃSKU 10/2021
56 | POZIOM WYŻEJ | PAŹDZIERNIK 2021 Czy publiczność podczas tegorocznych koncertów, czy w ogóle produkcji, po czasie zamknięcia bardzo się zmieniła? Bardzo. Szczególnie było to widać przy pierwszych kon- certach w tym roku. Produkowałem koncerty Krzysztofa Zalewskiego w Filharmonii w Szczecinie. Publiczność nie była w stanie usiedzieć podczas całego wydarzenia na krzesłach. Jednego dnia graliśmy tam po dwa koncerty i były takie sytuacje, że ludzie kupowali bilety na obydwa, żeby jeszcze raz przeżyć te emocje. Jesteś zawsze schowany za kulisami, ale znasz chyba już wszystkie większe i mniejsze gwiazdy występujące na polskich scenach. Wszystkie na pewno jeszcze nie, a prawda jest taka, że producent w trakcie koncertu powinien być dosłownie wszędzie. Ja najlepiej czuję się na backstage’u. Nigdy nie zazdrościłeś artystom tego scenicznego blasku? Nie chciałeś stanąć tam, gdzie oni? Kiedyś chciałem i nawet w pewnym sensie tam byłem. Skończyłem liceum muzyczne w klasie perkusji, grałem w kapeli rockowej i występowaliśmy jako support przed Armią czy Houkiem. Muzykę mam we krwi, bo moi rodzice są znakomitymi muzykami. W pewnym momen- cie zdałem sobie jednak sprawę, że chciałbym działać w kulturze, ale jednak po drugiej stronie sceny. Czy Ty w ogóle jeszcze w swoim wolnym czasie chodzisz na koncerty, jako uczestnik, widz? Czasami tak. Szczególnie, jeśli chodzi o duże koncerty. To jest dla mnie najlepsza szkoła. Można tam zobaczyć najwięcej nowatorskich i ciekawych rozwiązań, które są wykorzystywane przy produkcjach. Zwłaszcza, jeśli są to gwiazdy światowego formatu. Przyglądam się wtedy, jak wszystko jest przygotowane. Fascynujące na przykład jest to, że demontaż całego sprzętu i załadowanie go na sześć czy siedem tirów trwa zaledwie dwie godziny. Czyli nie interesuje Cię wtedy za bardzo sama gwiazda i jej występ? Interesuje, ale jak już mam chwilę i jestem prywatnie na koncercie, to patrzę na oświetlenie, na nagłośnienie, konstrukcje… I przeważnie jak już sobie to obejrzę, to jest po wszystkim. Jest taki jeden koncert ze wszystkich, które wypro - dukowałeś, który najbardziej zapadł Ci w pamięć? Jest ich kilka. Jednym z takich, który pamiętam najle- piej jest krakowski koncert Jamiroquaia, przy produkcji którego pracowałem. Tego artystę bardzo cenię i moim marzeniem zawsze było po prostu pójście na jego kon- cert, a miałem przyjemność być w teamie produkcyjnym i było to dla mnie naprawdę duże przeżycie. A najtrudniejszy koncert? Kiedyś dla Festiwalu Malta produkowałem koncert Michaela Nymana. Deszcz zalał nam scenę i musiałem ewakuować artystów. Udało się wszystko naprawić i kon- cert się odbył, chociaż do końca nie miałem pewności, czy uda się go zrealizować. Co najczęściej psuje Ci plany? Właśnie pogoda. Czasem zdarza się tak, że przez cały dzień świeci słońce i jest pięknie, a na kilka minut przed koncertem, albo po zagraniu kilku kawałków, mamy oberwanie chmury, zaczyna wiać, przewracać płoty…Wtedy trzeba ewakuować wszystkich ludzi, żeby nikomu nic złego się nie stało. PRODUCENT W TRAKCIE KONCERTU POWINIEN BYĆ DOSŁOWNIE WSZĘDZIE. JA NAJLEPIEJ CZUJĘ SIĘ NA BACKSTAGE’U
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz