SUKCES PO POZNAŃSKU 10/2022

NA OKŁ ADCE | 25 | PAŹDZIERNIK 2022 Słyszałam, że w miejscu, w którym siedzimy, za chwilę będzie też pizzeria. Wbrew temu, co się dzieje na rynku, nie poddajemy się i rozwijamy. Budujemy koncepty bardziej kompa- tybilne. Chcemy być bardziej eleganccy, ale jednocze- śnie stwarzać domową atmosferę. To miejsce będziemy przebudowywać, bo zdrowe produkty, które widzi Pani na półkach, nie sprzedają się. Zamiast tego podzielimy się z klientami naszym pysznym ciastem na pizzę i so- sem, który również wytwarzamy. Już niedługo będzie można skosztować autorskiej pizzy natura i spędzić z nami miło czas. Pan ma smykałkę do biznesu od dzieciństwa, prawda? Tak to jest, jak ma się przedsiębiorczych rodziców. Pa- miętam, że pierwszy biznes miałem w szkole. Prowadzi- liśmy z kolegami sklepik szkolny. Nasz sukces polegał na tym, że w kasie nie było manka (śmiech). Potem zarabia- łem na herbacie, którą sprzedawałem bez tytki w kubku. To był biznes życia! Wracając do moich rodziców, to przez ich biznesy ciągle musiałem coś robić (śmiech). Pamiętam, kiedy uprawiali warzywa szklarniowe. Nie było tego dużo. To, co wyhodowaliśmy, sprzedawaliśmy na Bema. Szklarnie nie były zautomatyzowane, więc musiałem im pomagać i wiele prac wykonywać ręcznie. W wieku 20 lat rodzice przekazali mi do prowadzenia szklarnię, której po kilku miesiącach miałem serdecznie dosyć (śmiech). Dlatego uruchomił Pan hurtownię cytrusów? To było na początku lat 90. Pamiętam, że jednej nocy przy- szła burza i prawie wszystko zgniło. Jedyne owoce, które przetrwały, to banany chiquita. Pewien Holender kiedyś powiedział mi, że najlepsze banany to właśnie chiquita, a reszta jest dla małp. Coś w tym jest. Sprzedałem je wtedy i doszedłem do wniosku, że to nie biznes dla mnie. Za- wsze lubiłem lody. Przeszło mi przez myśl, żeby iść w tym kierunku. Pewnego dnia jechałem pociągiem z Mosiny, w której mieszkałem, do Poznania i znalazłem ogłoszenie, że do Izby Rzemieślniczej przyjeżdża Włoch i będzie poka- zywał, jak robić lody. Poszedłem tam i „przepadłem”. Ku- piłem maszyny do lodów. Niestety, lato było deszczowe i sprzedaż nie szła tak, jak sobie wymarzyłem. Dodatkowo odwiedziły mnie panie z sanepidu, którym chyba powinie- nem podziękować, bo to od nich zaczęła się moja wielka przygoda. Zaproponowały mi, żebym przeniósł się do lo- kalu w Mosinie, gdzie kiedyś była cukiernia. Tak zrobiłem. Mieliśmy lody, wypiekaliśmy pączki z powidłami, które do dziś robimy sami, rogale świętomarcińskie. Dziś moja żona ma tam swoją pracownię cukierniczą – HP Piskorska. Kiedy przyszedł czas na piekarnię? Dokładnie 2 stycznia 2002 roku uruchomiliśmy pierw- szą piekarnię przy ulicy Knapowskiego. Była skromna, niewielka i ciasna. Nasza technolog, pani Agnieszka Kasprzak-Hańczak, siedziała tam całymi dniami z pod- kulonymi nogami, bo nie było jak ich rozprostować. Miałem plan, żeby wypiekać chleby i bułki wyłącznie z naturalnych składników, bez polepszaczy. Tak jest do dziś. Najważniejszą dla mnie wartością jest dostarczanie ludziom chleba z naturalnych składników, bez sztucz- nych dodatków. Piekarnia Natura to chyba nazwa, która zobowiązuje? Od początku chciałem podkreślić to, że nasze wyroby są naturalne. Wiem, że nasi klienci już kojarzą Piekarnię Na- tura z dobrym pieczywem. Muszę Pani zdradzić, że kilka- naście lat temu poważnie się pochorowałem. Nie mogłem jeść drożdży, nie mogłemwchodzić do piekarni, bo na sam ich zapach robiło mi się słabo. I wtedy wypiekliśmy żytni chleb, który mnie nie uczulał i który bardzo mi zasmako- wał. Wypiekamy go do dziś, chociaż ubolewam nad tym, że wciąż najchętniej ludzie kupują baltonowski. Nie miał Pan nigdy dosyć tego biznesu? Nigdy. Ja tym żyję. Dla mnie najważniejsze jest zadowole- nie naszych klientów. Chcę dawać ludziom dobre pieczy- wo, ale też dobre słodkości wypiekane przez moją żonę. Nie wiem, czy to już mówiłem, ale naszą filozofią jest to, żeby karmić ludzi tak, jak sami chcielibyśmy jeść. To jest dla nas najważniejsze! Zysk to kwestia drugorzędna. z Wbrew temu, co się dzieje na rynku, nie poddajemy się i rozwijamy. Budujemy koncepty bardziej kompatybilne. Chcemy być bardziej eleganccy, ale jednocześnie stwarzać domową atmosferę

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz