| PAŹDZIERNIK 2023 22 | WARTE POZNANIA JEST COŚ Wchodząc do małego lokalu ukrytego w pasażu przy ulicy Święty Marcin, nigdy nie wiesz, co znajdziesz, a każda wizyta tam jest pewnego rodzaju niespodzianką. Prowadzony przez Anitę komis „Coś na rzeczy” to miejsce, w którym można sprzedać i kupić różności. Ubrania, dodatki, książki, ceramikę, rzeczy do domu, a nawet małą elektronikę. Wszystko z drugiej ręki, wszystko lokalne, wystawiane na drewnianych regałach przez mieszkańców miasta. TEKST: MARTYNA PIETRZAK-SIKORSKA | ZDJĘCIA: MIKROMOMENTY MARIANNA ŁAKOMY Ekologia, drugi obieg i tematy związane z ochroną środowiska od zawsze były bliskie Anicie. W sierpniu ubiegłego roku otworzyła „Coś na rzeczy”. Miejsce, które łączy wszystko to, co dla niej ważne, miejsce, którego w Poznaniu jeszcze nie było. – Szukałam swojej drogi, bo wcześniej pracowałam w korporacji, konkretnie w banku, i cóż – nie do końca odpowiadało to moim potrzebom, nie czułam się spełniona. Potrzebowałam pracy, w której będę miała stały kontakt z ludźmi, która będzie zgodna ze mną, zgodna z wartościami, które są dla mnie ważne, dlatego… stworzyłam ją sobie sama. Połączyłam kilka rzeczy, którymi żyję na co dzień, otworzyłam komis i przez ponad rok działalności udało mi się znaleźć nowy dom tysiącom różnorodnych rzeczy z drugiej ręki – opowiada założycielka „Coś na rzeczy”. CO DZIŚ KUPISZ/SPRZEDASZ? Po wejściu do komisu w oczy najbardziej rzucają się ubrania i dodatki. Na półkach leżą kapelusze, czapki i buty, na brzegach regałów bujają się torebki. Na wieszakach można znaleźć piękne wełniane marynarki, puszyste swetry, zwiewne sukienki, a także ubrania od polskich marek. Nie brakuje książek, ceramiki, rzeczy do domu i kosmetyków, jest również sekcja różności, a wśród nich… brązowy kask rowerowy „na dużą głowę”, jak mówi przyklejona na nim metka. – Ja nie robię selekcji, często nawet zachęcam osoby wynajmujące regał, żeby w pełni wykorzystywały przestrzeń i wystawiały wszystko to, czego już nie potrzebują. Tu się sprzedał gramofon, odkurzacz, ekspres do kawy, spieniacz do mleka, smartwatch, lustrzanka, a ostatnio dwa czytniki e-booków, więc naprawdę – można tu wystawić wszystko to, co zmieści się na regale – mówi Anita. Tak duża różnorodność przyciąga… różnorodnych klientów. „Coś na rzeczy” chętnie odwiedzają miłośnicy książek poszukujący niedostępnych w regularnej sprzedaży tytułów, dziewczyny polujące na oryginalne ubrania i dodatki, często przychodzą tu również nastolatkowie i panie w średnim wieku. Mimo remontów w Centrum miejsce od samego początku cieszy się dużą popularnością wśród poznaniaków. Z RĘKI DO RĘKI Na przestrzeni ostatnich kilku lat społeczne postrzeganie drugiego obiegu i ubrań z drugiej ręki ewoluowało. – Jestem dzieckiem lat 90., więc siłą rzeczy nosiłam rzeczy z lumpeksów i wtedy trochę się tego wstydziłam. Bardzo cieszyłam się, gdy rodzice kupili mi coś nowego, nawet jeżeli była to poliestrowa bluzeczka (śmiech). Dziś sprawa wygląda inaczej. W czasach, gdy wszystko, czego się zapragnie, jest tak naprawdę dostępne od ręki, polowanie na rzeczy w lumpeksie jest czymś cool, a młodzi ludzie chętnie się tym chwalą. Na popularnych platformach społecznościowych można nawet znaleźć lumpeksowe haule zakupowe – mówi Anita. I choć zwrot w kierunku mody z drugiej ręki jest czymś dobrym, to warto pamiętać o tym, że tak popularne dziś NA RZECZY
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz