SUKCES PO POZNAŃSKU - 11/2020

J ak przyznaje, jest prawdziwym szczęściarzem, który przez wszystkie lata kariery trafiał na ludzi, od których mógł się wiele nauczyć i wspólnie realizować wspaniałe projekty, w tym także te doceniane na arenie międzynaro- dowej. Przyznaje, że jest perfekcjonistą i uważa to za swój atut. Na planie jest Go zawsze pełno, ponieważ chce zadbać o każdy aspekt produkcji. Każdy Jego dzień pracy jest dokładnie przemyślany. Przed rozpoczęciem zdjęć planuje sceny i ujęcia tak, by na planie realizować je dokładnie z harmonogramem. Układa plan dnia pracy niczym dobrze przemyślaną partię szachów. Zawsze ma „zagranie” awaryjne. Pomaga Mu przy tymmuzyka, która jest nieodzownym towarzyszem podczas przygotowań. To ona nadaje Mu rytm pracy w dniu zdjęciowym. Od dziecka chciałeś zostać filmowcem? Irek Bednorz: Muszę przyznać, że jako dziecko miałem różne marzenia. Chciałem być komandosem, leśnikiem i aktorem, a nawet księdzem (śmiech)! Tak się jednak złożyło, że mój tata miał w domu kamerę i kiedy pierwszy raz zacząłem robić filmik, poczułem, że to „to”. Siostra została siłą zaciągnięta do grania wmoich pierwszych kryminałach kręconych w naszym domu. Pamiętam liczne parodie kręcone wraz z przyjaciółmi, do których udało mi się też zaangażować mamę. Takie były moje początki z filmem. Ale w tym samym czasie odkryłem również drugą miłość. Fotografię. I tak zostało do dzisiaj. A co z komandosem? Nie pożegnałem się z tymmarzeniem (śmiech). Mogę tylko powiedzieć, że uczę się strzelać pod okiem byłego instruktora jednostki GROM (śmiech). Brzmi poważnie. To obok ptaków drapieżnych i NBA jedna z moich pasji. Cieszę się, że mogę to robić. Nie mam poczucia, że z czegoś w życiu musiałem zrezygnować. Po liceum od razu wiedziałeś, co chcesz robić w życiu? Oczywiście, że nie (śmiech). Nie miałem tak naprawdę poję- cia, jakie studia wybrać i w którą stronę pójść. Początkowo, nie wiedząc co dalej, podjąłem decyzję o tym, że pójdę na filozofię. Pochodzę ze Śląska, z rodziny górniczej, gdzie tata zawsze podchodził do życia bardzo praktycznie. To się ze sobą gryzło. Pewnie dlatego, i przez moją miłość do lasu i przyrody, przez chwilę myślałem o leśnictwie. To też nie do końca do mnie przemawiało. Koniec końców przeanalizowałem swoje życie i wyszło, że nałogowo, całymi dniami i nocami, oglądam filmy. I tak właśnie stanęło na filmoznawstwie. I tak rozpoczęła się Twoja przygoda z Poznaniem. Tak. Tu rozpoczęła się moja historia ze stolicą Wielkopolski i z filmowaniem już na poważnie. Muszę od razu powie- dzieć, że trafiłem na wspaniałą grupę ludzi, z którymi nie tylko studiowałem, ale realizowałemwiele fantastycznych projektów. Mam to szczęście w życiu, że trafiam na świet- nych ludzi. To były naprawdę wybitne jednostki, które motywowały mnie o wiele bardziej niż to, co się działo na samych studiach. Tu zresztą poznałemAsię – moją żonę. To sprawiło, że nie wróciłem od razu na Śląsk, chociaż wiem, że to i tak kiedyś nastąpi (śmiech). Na naszej uczelni też sporo się działo. Spotkania z reżyserami, filmowcami, liczne warsztaty, ćwiczenia i oczywiście nieustanne kontestowanie tego, do czego jest się zmuszanym (śmiech). I ja to wszystko chłonąłem. Kiedy powstał Twój pierwszy film, z którego byłeś dumny i zadowolony? Jestem bardzo dumny z tego, co robiliśmy jeszcze na stu- diach z moimi przyjaciółmi: Agatą i Michałem. Wówczas byłem operatorem kamery. To była moja pierwsza droga ży- ciowa. Robiliśmy filmy, etiudy, inspirując się największymi twórcami kina z lat 50. i 60., nieustanne eksperymenty z formą i treścią. Taka szczeniacka bezkompromisowość, którą ograniczała tylko nasza wyobraźnia i skromny, stu- dencki budżet. Kiedy postanowiłeś, że to będzie Twoja praca, Twój pomysł na biznes? Nie było takiego jednego, decydującego momentu. To przyszło bardzo naturalnie i płynnie. Tak naprawdę jeszcze podczas studiów zacząłem zarabiać na tym, że umiem robić filmy. Trafiały się studniówki, wesela, raz nawet nakręci- łem… pogrzeb (śmiech). Dorabiałem też jako barman. Ciekawe połączenie. Tak. To prawda. Uznałem, że bycie barmanem przyda się w „dorosłym” życiu i do dzisiaj robię świetne koktajle (śmiech). Ale jednak film nadal wygrywał. Tak, film to moja miłość. Po studiach postarałem się o dota- cję z Unii Europejskiej. Przygotowałem biznes plan i mogę się pochwalić, że był najlepszy ze wszystkich złożonych prac. Udało się i to właśnie dzięki tym środkom założyłem firmę i mogłem zakupić sprzęt filmowy, którego nie miałem. Nie było lekko. Raz były zlecenia, raz nie. Podjąłem też współ- pracę z lokalnymi, regionalnymi telewizjami. To właśnie wtedy podjąłem decyzję, że na stałe zacznę współpracować z jedną z poznańskich agencji kreatywnych. To był dobry ruch? Muszę przyznać, że zawdzięczam im naprawdę bardzo dużo. Wiele się tam nauczyłem. A to wszystko przez to, że jak zawsze trafiłem na wspaniałych ludzi. Wtedy 22 | NA OKŁADCE sukces PO POZNAŃSKU | LISTOPAD 2020

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz