| LISTOPAD 2024 64 | POZIOM WYŻEJ by móc zajmować się gospodarstwem rolnym, musiałem mieć wykształcenie rolnicze. Zaocznie skończyłem szkołę przysposobienia rolniczego, co było warunkiem koniecznym, a następnie kontynuowałem naukę w technikum rolniczym. Wie Pani, zawsze byłem ambitny, pracowity, chciałem mieć własne pieniądze i wieść dobre życie, dlatego gdy nadarzyła się okazja, wyjechałem do Austrii. Z żoną? Nie. Małgosia została tutaj. Za granicą, z przerwami, zeszło mi 6 lat. W tym czasie moja żona pracowała w Poznaniu, do tego zajmowała się dwójką dzieci, które pojawiły się w tak zwanym międzyczasie i szukała dla nas domu. Zaradna była, bardzo. W końcu znalazła to miejsce. W domu, w którym teraz jesteśmy, choć wymagał sporego remontu, ponieważ został wybudowany na początku XX wieku, i terenie wokół zakochaliśmy się od razu. Co się stało, że wrócił Pan do kraju? W 1991 roku zdarzył się wypadek, w którym zginął nasz siedmioletni syn. To był impuls, by wrócić do Polski na stałe i zająć się rodziną. W Austrii zdobyłem umiejętności z zakresu budownictwa, więc po powrocie otworzyłem firmę zajmującą się remontami domów. Prowadzę ją do dziś wraz z synem. No dobrze, a jak w Pana życiu pojawiły się pompy? Są trzy atrybuty porządnego wiejskiego gospodarstwa: dom, ławka i pompa na studni. Gdy dom został już wyremontowany, gospodarstwo w miarę funkcjonowało, stwierdziłem, że do studni brakuje pompy. Zacząłem więc jeździć po okolicy i znalazłem pierwszą pompę – był to rok 1991. Po pewnym czasie stwierdziłem, że przydałaby się lepsza. W miarę jedzenia apetyt rośnie, bo co kupiłem pompę, to po chwili myślałem, że gdzieś jest ładniejsza i chciałbym ją mieć. Czyli zaczęło się niewinnie od jednej pompy, którą chciał Pan postawić przy studni? Tak, a potem mnie wciągnęło. Jeżdżąc po Polsce, zacząłem bacznie obserwować przydrożne podwórka, czy przypadkiem ktoś gdzieś ma jakąś pompę. I gdy widział Pan pompę na podwórku, zawracał i kupował? Owszem. Zawracałem, szukałem gospodarza, pytałem, czy chce sprzedać. Nie każdy chciał, ale większość się godziła. Na początku ludzie nie zdawali sobie sprawy z ich wartości i oddawali za bezcen. Prawdziwym eldorado były też punkty złomu i do dziś giełdy antyków. Z czasem też pompy zaczęły zyskiwać na wartości i ceny zaczęły wzrastać. Od samego początku, gdy wymieniałem pompy, nie chowałem ich, tylko eksponowałem na podwórku. Ustawiałem je w szeregu i gdy w rządku stało już 12 sztuk, miałem wrażenie, że tak jakoś biednie wyglądają
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz