SUKCES PO POZNAŃSKU 11/2024

| LISTOPAD 2024 POZIOM WYŻEJ | 65 Ile dziś kosztuje taka pompa? To zależy, kto sprzedaje, skąd pochodzi i w jakim jest stanie. Ceny plasują się od kilkuset złotych do kilku tysięcy. W Polsce jest czterech profesjonalnych handlarzy pomp. Jeden w Głubczycach, drugi w Zbąszyniu, trzeci w Jaworznie, a czwarty w Krotoszynie. Znają mnie, więc jak coś znajdą, to od razu wysyłają do mnie zdjęcia. Niestety, nie tylko do mnie. Bo może wydać się to dziwne, ale jest nas więcej, więc handlarze poddają pompy pod licytację i sprzedają temu, kto da więcej. Wie Pani, ile nocy nie przespałem, bo pożałowałem pieniędzy? Poza tym handlarze wycwanili się i wraz z pompą oferują masę różnych niepasujących do siebie części. I musi Pan kupić nawet to, czego nie potrzebuje? Tak, ale dzięki temu mam autentyczne części i mogę zrekonstruować zdekompletowane egzemplarze, które posiadam. Czym się Pan kieruje przy kompletowaniu kolekcji? Głównie estetyką. Taka pompa musi mieć coś w sobie i przyciągnąć moją uwagę. Nie mam ulubionego typu ani producenta. One są tak różne pod względem kształtu, wykończenia, zdobień, że nad każdą pochylam się z zachwytem. Wymieniał Pan jedną pompę na drugą i tak powstała kolekcja? Od samego początku, gdy wymieniałem pompy, nie chowałem ich, tylko eksponowałem na podwórku. Ustawiałem je w szeregu i gdy w rządku stało już 12 sztuk, miałem wrażenie, że tak jakoś biednie wyglądają. I teraz ma Pan ich ponad 350? Ten uśmiech mówi wszystko! Odrestaurowanych, kolorowych, które stoją na widoku, jest 160 sztuk. Reszta czeka na swoją kolej i czas. Według jakiego klucza stoją? Ekspozycję ustawiałem pod względem wizualnym, aby dobrze się je oglądało z perspektywy. Jak Pani zauważyła, moja kolekcja stoi na niewielkim wzniesieniu. Zależało mi na tym, żeby pompy były widoczne z dołu, z ulicy, dlatego ustawiłem je od najmniejszej do największej. Zależy mi też na różnorodności, dlatego przeplatam je kolorystycznie i sygnaturami. Niektóre pompy pochodzą z końcówki XIX wieku, niektóre znalazł Pan na złomie, więc pewnie nie zachowały się w oryginalnym stanie? Wiele z nich było w katastrofalnym stanie i większość z nich muszę odrestaurować, dlatego często kupuję takie same pompy, by mieć części na wymianę. Zależy mi na tym, żeby przywrócić im ich oryginalną postać, dlatego nie bawię się w imitacje i jakieś współczesne zamienniki. Nie wszystko jestem w stanie zrobić sam, dlatego współpracuję z odlewnią, mam zaprzyjaźnionego piaskarza, a spawaniem niektórych elementów zajmuje się mój syn. Mam wrażenie, że jest to bardzo kosztowne i czasochłonne hobby? Nie piję, nie palę, nie jeżdżę na wakacje, więc mogę sobie pozwolić na takie hobby. A jako dziecko zbierał Pan coś? Wtedy w naszym kraju niewiele było, więc jak się pojawiło coś kolorowego z nutką zachodu, to zaczynało się to zbierać i eksponować. Miałem między innymi znaczki i monety, a jako dorosły człowiek zbierałem militaria, ale powymieniałem je na pompy. Jak rodzina reaguje na pańską pasję? Rodzina wspiera i rozumie. Przy tej okazji muszę powiedzieć, że dziękuję mojej żonie za cierpliwość i wyrozumiałość względem tego mojego szaleństwa. Rodzina wie, że jak wyjadę w trasę, to wrócę z pompą – uśmiech. Ponadto, o czym już wspomniałem, często syn pomaga mi w rekonstrukcji. Mam poczucie, że gdy mnie już zabraknie, to moje prywatne muzeum pomp nie zniknie i dalej będzie cieszyć oko ciekawskich, a kto wie, może i kolekcja zostanie rozwinięta. Mając tyle różnych samotnych części pomp, pomyślał Pan, aby stworzyć autorską? Ponieść się wyobraźni i stworzyć jedyną w swoim rodzaju pompę by Paweł Kender? Nie, nie, nie, nie! Nie psujmy tego ideału! Niech będą takie, jakie zostały wyprodukowane, ze swoim historycznym rysem. Bardzo mnie denerwuje, gdy ktoś sztukuje pompy. Sąsiad kiedyś miał starą, ale ze współczesnym daszkiem, tak mnie to denerwowało, że dałem mu oryginalny i kazałem wymienić. Myślał Pan o tym, by stworzyć tu muzeum? Zbyt wiele biurokracji jest z tym związane, a ja nie mam czasu, żeby się w to bawić. Żartobliwie okleiłem samochód firmowy nazwą „Muzeum pomp” i adresem. Brama na nasze podwórko jest zawsze otwarta. Jeśli ktoś ma ochotę, zawsze może tu wejść i obejrzeć. Czasami wpadają do mnie ludzie, którzy akurat są na przejażdżce rowerowej i zatrzymują się, by zrobić sobie zdjęcia. Raz zdarzyło się, że młoda para zorganizowała sobie tutaj sesję zdjęciową. Pani, zdaje się, też weszła do mnie z ulicy… z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz