SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2020

sukces po poznańsku | GRUDZIEŃ 2020 58 czasu, razem przede wszystkim spacerowaliśmy, bo nic innego nie mogliśmy wspólnie robić. Wtedy uderzyły mnie częściowo absurdalne przepisy. Jakie? W Parku Kasprowicza zatrzymywali nas policjanci, którzy kazali nam się od siebie odsuwać, żeby zachować bezpieczny dystans. Na nic były tłumaczenia, że my i tak razem mieszkamy i jeśli mieliśmy się zarazić, to zrobiliśmy to w domu, więc nie zrobimy tego w parku. Do tego w pewnym momencie parki też były zakazane, więc tłumaczyliśmy, że jesteśmy na spacerze z psami. Wtedy pojawiła się niezgoda na te absurdy i brak logiki. Pomyślałem sobie, że będę jak zbuntowany Marcin Luter i przybiłem na bramie pierwszy wiersz. Wiedziałeś już wtedy, że wieszanie wierszy będzie się powtarzać, że wyjdzie z tego trwająca dłużej akcja? Na początku to był impuls. Wiersz, który wywiesiłem, był napisany ręcznie, drukowanymi literami, żeby był w miarę czytelny. Skserowałem go wtedy dwa razy, ale liczył się ten oryginalny, wywieszony blisko miejsca, w którym mieszkam. Od tego się zaczęło. Dopiero później wymyśliłem ten rytuał, że co piątek powstaje wiersz i przyczepiam go za każdym razem gdzieś indziej. Nie niszczyłem oczywiście niczego. Znajdowałem takie miejsca, żeby niczego nie szpecić. Jaki był odzew? Nie czekałem na reakcje, po prostu robiłem to, co czu- łem. Pierwsza informacja zwrotna pojawiła się, kiedy siedzieliśmy ze znajomymi w ich zamkniętym lokalu, w Winklu. W oknie wisiało tam właśnie kilka tych wier- szy i kiedy tak rozmawialiśmy o tym, co będzie dalej, zauważyłem, że ludzie podchodzili do witryny i czytali. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem, że kogoś to interesuje. Kiedyś widziałem też starszą panią, która przystanęła i czytała wiersz powieszony na ścianie. Dla mnie to niesamowite, że w tym wielkomiejskim pędzie ludzie znajdują tę chwilkę, żeby zatrzymać się, przeczytać wiersz i pójść dalej. Miłą niespodzianką była dla mnie też wizyta w lokalu Gluten Tak. W pewnym momencie otworzyły się drzwi do kuchni, patrzę, a tam wisi moja kartka. Sprawiło Ci to radość? Oczywiście! To sprawiło mi niesamowitą radość, bo ktoś wziął mój wiersz i przywiesił go na ścianie. Ktoś chciał, żeby ten wiersz mu towarzyszył, żeby był. Można Cię nazwać poetą? W ogóle się nim nie czuję. Do tej pory tylko jedna osoba oceniła moją poezję, uznając ją za delikatnie naiwną. Nie zabolało mnie to, bo tak naprawdę opisuję swoje emocje. Wcześniej, przed zamknięciem, nie pisałem wierszy. Zajmowałem się raczej poetycką prozą.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz