SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2020

Z SUKCESEM | 59 sukces po poznańsku | GRUDZIEŃ 2020 A interesowałeś się poezją? Czasem tylko czytałem, ale równie dużo czytałem prozy, reportaży, fantastyki, nawet romansideł. Nadal czytam wszystko. Zmieniło się tylko to, że przelewam swoje uczucia na papier i zostawiam na ulicy. To element auto- terapii, a czasem z wywieszanymi wierszami było różnie. To znaczy? Wystarczyło, że wracałem z psem ze spaceru i już wiersza nie było w tym miejscu, w którym go zostawiłem. Za- łożyłem wtedy, że taka jest żywotność wiersza, że jedne wiersze przeżyją, inne nie. Były takie, które wisiały trzy miesiące, a były takie, które znikały natychmiast. Ginęły zwłaszcza na Jeżycach. Ale w pewnym momencie poetycki manifest przero - dził się w serię spotkań na żywo. Jak to się stało? Poetyckiemu manifestowi na ulicach zaczął towarzyszyć zwyczaj zamawiania książek z księgarni Bookowski. Zamawiam je w ciemno, więc raz w tygodniu otrzymy- wałem od nich poetycką niespodziankę. Dostawałem pa- ragon dwa dni po zakupie, ale zamawiałem książki, licząc na rekomendację księgarzy. Był to też czas, w którym trzeba było wspierać drobne biznesy, oczywiście na miarę swoich możliwości. Robiłem to regularnie i do tej pory to robię. Wśród tych poetyckich niespodzianek pojawiła się Patrycja Sikora. Okazało się, że jest z Poznania, więc napisałem do Niej, zaproponowałem spotkanie autorskie. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę… Tak wyszło pierwsze spotkanie w Winklu na Łazarzu. Skrzyknęliśmy się na facebooku i zrobiliśmy spotkanie na żywo. Przyszła całkiem spora grupa ludzi. Był tam również Pan Krzysiu, który jest chemikiem, naukowcem i okazało się, że przez wiele lat pisał wiersze do szuflady. Ujawnił się z tym dopiero na naszym poetyckim spotka- niu. Odważył się nawet przeczytać swój wiersz publicz- nie. To niesamowite. Myślisz, że Twoje wiersze wyzwoliły w ludziach chęć dzielenia się swoją twórczością? Mam nadzieję. Dlatego też powstały te spotkania. Chodziło o to, żeby każdy przyniósł swój wiersz – albo napisany przez siebie, albo swój ulubiony czyjegoś autorstwa. Miała to być bezpieczna przestrzeń do otwierania się, bo nikt nie musiał mówić czyja to poezja. Pozwalało to zdjąć z siebie poczucie obnażenia, nikt nie narażał się na żadną ocenę. Zaskoczyła Cię frekwencja na spotkaniach? Nie spodziewałem się ogromnych tłumów. Zdaję sobie sprawę z tego, że w Internecie są miliony ludzi, którzy klikają, że są czymś zainteresowani, ale ostatecznie przy- chodzi garstka. Ci, którzy przyszli na nasze spotkania poetyckie, sprawili mi ogromną radość. Liczyłem na jesz- cze kilka osób, ale różnie się życie układa. Na pierwszym spotkaniu było już około 20 osób. Czy po pierwszym zamknięciu widziałeś w ludziach głód spotkań? W trakcie pierwszego zamknięcia wszystkie działania były bardziej spontaniczne. Chodziło bardziej o to, żeby się spotkać, zamienić z kimś słowo. Był taki moment pierwszego zamknięcia, że po ludziach było widać, że po- trzebują innych, że mają głód relacji. Tuż przed lockdow- nem wyprawiłem jeszcze urodziny, a część osób już bała się przyjść. Kiedy znów można było wychodzić i bez- piecznie się spotykać było widać, że kontakt z innymi daje ludziom odprężenie, że na chwilę znów są w innym, lepszym świecie. Co teraz? Co będzie dalej? Póki co musieliśmy zawiesić działalność, bo znowu zamknięte są lokale gastronomiczne. Staramy się jednak mieć spokojny dystans do tej pandemii. Po prostu nie wpadamy w panikę. Myślimy o tym, żeby zrobić spo- tkanie transmitowane przez Internet. Chciałbym mimo wszystko zachować ciągłość, bo życie mnie nauczyło, że ważna jest konsekwencja działania. To pozwala ludziom czuć się bezpiecznie. A jeśli chodzi o wywieszanie wierszy na ulicach? Wiersze nadal powstają, nadal można je znaleźć na ulicach i oczywiście będzie to kontynuowane. Nawet jeśli miałaby to być jedna kartka, chciałbym ją wywiesić. Kie- dyś, widząc wielkie plakaty na stacjach metra, wyobra- żałem sobie, że fajnie by było, gdyby wisiały tam wiersze. Tak samo miałem patrząc na bloczki biurowe. Może uda się zrealizować te pomysły. Marzy mi się też wydanie to- miku poetyckiego z czasu pandemii. Chciałbym, żeby był to zapis z tego dziwnego czasu. Te wiersze są dowodem na to, że albo można się załamać pandemią, albo wyko- rzystać ją jako dobrą okazję do rozwoju. To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie moja żona Agnieszka. Jestem Jej niesamowicie wdzięczny za tolerowanie tych pomy- słów i inspirowanie mnie do działania. Myślisz, że do wiosny Łazarz stanie się poznańskim zagłębiem poetów? Życie pokazuje, że kulturalnie Łazarz rozwija się w do- brym kierunku. Otworzyła się u nas ostatnio księgarnia Bookarest, powstają kulturalne knajpki, ludzie chcą się tu spotykać, rozmawiać. Łazarz na pewno nabiera kolorów i artystycznej duszy, ta dzielnica na naszych oczach zmie- nia swoje oblicze. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz