SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2020

70 | RODZINNIE sukces PO POZNAŃSKU | GRUDZIEŃ 2020 PO RAZ PIERWSZY OD WIELU LAT DOTARŁO DO NIEJ, ŻE JEST WARTOŚCIOWA. CHCIAŁA MIEĆ RODZINĘ I CHCIAŁA BYĆ SZCZĘŚLIWA MARTYNA, 35 LAT Martyna umówiła się z rodzicami, że upiecze mako- wiec, zrobi pieczarki do kolacji i pomoże przy smażeniu karpia. Święta jak zwykle odbywały się u jej rodziców. Jak zwykle miał być też brat z rodziną. Jak zwykle przygo- towywała się na pytania z cyklu: kiedy znajdziesz męża? A kiedy się ustatkujesz itp. Miała 35 lat, za sobą kilka nieudanych związków, ale wcale nie było jej źle ze sobą. Szczęście odnajdywała w codzienności, w tym co robiła, w pracy, w spacerach, w siłowni, w ludziach, którymi się otaczała. Lubiła siebie. Chyba po raz pierwszy od wielu lat dotarło do niej, że jest wartościowa. Lubiła też swoją pracę, której oddawała całe serce, przez całe życie. To był filar jej istnienia. Może przez to przespała kilka momen- tów w swoim życiu. Chciała mieć rodzinę i chciała być szczęśliwa, ale uznawała, że nic na siłę i nic przypadkiem. Zapakowała wypieki do torby i dumnym krokiem szła na kolację wigilijną do domu rodzinnego. Lubiła tam być, wiedziała, że jest kochana, doceniana, rodzice są z niej dumni. Brat przyjechał nieco później, jak zwykle wszyscy na niego czekali. Prezenty już trafiły pod choinkę pod przykryciem Gwiazdora na balkonie, żeby córka brata – Julka – miała zabawę. Dzieci cieszą się na ten dzień najbardziej. Po kolacji sprzątała ze stołu talerze, chcąc pomóc rodzicom. Ojciec z bratem rozpakowywali pre- zenty. Z mamą w kuchni była ona. Martyna ze stertą tale- rzy zatrzymała się w korytarzu i usłyszała słowa bratowej: „Ona ma dobrze, nie ma dzieci, ma spokój, też bym tak chciała”. O mało co nie upuściła talerzy. Weszła do kuchni, odłożyła naczynia do zlewu i spojrzała na nią. – Co ty o mnie wiesz? – zapytała. Mama, chcąc załagodzić sytuację, próbowała coś powiedzieć. – Jak w ogóle śmiesz mnie oceniać? A może ja bardzo bym chciała mieć dzie- ci? A może nie mam tyle szczęścia co ty? A może pomyśl, co ty mówisz! Odwróciła się na pięcie i wyszła. Musiała się przewietrzyć. Zawsze marzyła o rodzinie, o domu, o psie i kocie biegających wokół. Wiedziała, że ma 35 lat i już niewiele czasu zostało jej na te marzenia. Wiedziała, że może już nigdy nie założyć rodziny, jeśli nie uda jej się spotkać odpowiedniego mężczyzny. Ale nie wiedziała, że ktoś tak bezmyślnie mógłby ją ocenić i… zranić. Kiedy wróciła do rodziców, życie toczyło się dalej. W ruch poszedł makowiec, pod nogami plątał się papier od pre- zentów. Siedziała w ciszy, zerkając na małą Julkę, o której zawsze marzyła. Do oczu cisnęły się łzy, ale się powstrzy- mała. Dwa lata później spotkała Marka. Przeprowadzili się za Poznań. Właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży, ale nie spędza już z bratową Świąt. TOMEK, 25 LAT – Tato, co to za niespodzianka? – zapytał Jaś, kiedy w Wigilię jechali przed siebie samochodem. – Zoba- czysz – odpowiedział Tomek i spokojnie zmienił bieg. W radiu leciało, tradycyjnie już, „Last Christmas” i Jaś zaczął śpiewać. Znał tę piosenkę doskonale. Śpiewał ją z mamą, kiedy miał pięć lat. To ona nauczyła go słów. Zmarła na raka rok temu. – Tato, a mama śpiewa z nami?

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz