SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2022

| GRUDZIEŃ 2022 26 | WARTE POZNANIA – A ma Pan jakiś dokument tożsamości? Zaraz spraw- dzimy i panu pomogę. Staruszek zaglądał do wszystkich kieszeni, aż z jednej z nich wypadła mu kartka. „Mam na imię Edward. Jeśli mnie spotkasz i trafi w twoje ręce ta kartka, to znaczy, że się zgubiłem. Mam Alzheimera i zapominam, gdzie jestem. Mój adres widnieje na dole. Przepraszam za kło- pot”. – Panie Edwardzie, zapraszam, pojedziemy do domu – powiedział Jakub. – A skąd pan wie, gdzie mieszkam? – zapytał niezna- jomy. – Ja wszystko wiem, proszę pójść ze mną. W drodze do samochodu Edward opowiedział mu hi- storię swojego życia, mówił o żonie, która zmarła kilka lat temu, o córkach, wnukach i tym, że zapomina ich imion. Mówił też, że wyszedł po drzewko, ale już nie dostał. – Przepraszam, bo pewnie ma pan swoje sprawy, a ja niepokoję – rzucił przed blokiem na Ratajach. Jakub roz- mawiał z nim, jakby znali się całe życie. Wjechali win- dą na górę. Staruszek usiadł w fotelu i zastygł. Stół miał przybrany świątecznie, ale brakowało choinki. Widać, że ktoś miał go odwiedzić. Kuba wypadł z mieszkania i do- biegł do auta. Zdjął z dachu drzewko i zawiózł do góry. Ustawił na środku pokoju, dziadek wskazał mu szafę, w której znalazł stare dekoracje. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Edward witał się z rodziną, kiedy Kuba zawieszał ostatnią bombkę. – Dziadek, jaka piękna choinka – krzyknął pięcioletni Staś. Edward podszedł do Kuby i szepnął mu na ucho: – Dziękuję panu za wszystko. Proszę, niech zostanie to naszą tajemnicą, niech nie wiedzą, że jestem taki ułomny. Nie chcę być dla nich ciężarem. A pana zapraszam zawsze na herbatę, zna pan mój adres. Będę czekał. Jakub pożegnał się z rodziną Edwarda i wrócił do domu. Czekali na niego bliscy, ale nie było choinki. Kiedy opowiedział o starszym panu, jego narzeczona z uśmie- chem na twarzy powiedziała: – Jestem z ciebie dumna, jesteś dobrym człowiekiem. Pan Edward zmarł tydzień później. ASIA I MARCIN Zżerały ich raty kredytu i ogólnie panująca drożyzna. Mieli za sobą trudne miesiące, ale się nie poddawali. Pewnie nie byli jedyni, ale z uśmiechem na ustach i w po- szanowaniu siebie witali każdy dzień. Znaleźli siebie dość późno, każde z nich po innych przejściach czekało na tę drugą połówkę. Doceniali siebie na każdym kroku. Ich dom tętnił miłością, chętnie dzielili się nią z innymi. Szanowali ludzi pomimo ich złych stron. Tego roku za- prosili na wigilię rodziców. Każdy miał tutaj swoją rolę do odegrania. Rodzice Asi przygotowywali część dań, drugą część szykowała rodzina Marcina. Cieszyli się, że z kawalerki wyprowadzili się do swojego wymarzonego czworaka. Pod lasem, z dala od miejskiego zgiełku, bu- dowali swoją przestrzeń. Kochali to miejsce. Upiekli ser- nik, makowiec, przywieźli z gospodarstwa rybnego ryby, ugotowali kapustę z grzybami, ziemniaki. Wszystko po- woli dochodziło w kuchni. Stół w jadalni wreszcie mogli rozłożyć i sprawdzić, ile osób pomieści. Na ich szóstkę starczyło w zupełności. Asia zadbała o dekoracje, zapa- liła świece, wspólnie ubrali choinkę. Marcin posprzątał mieszkanie, umył okna. Ubrali się odświętnie i czekali na gości. Najpierw przyjechali jej rodzice, potem jego. Wszyscy usiedli przy stole. Uśmiechali się do siebie, skła- dali życzenia. Dom zalała życzliwość i ciepło. Asia była zmęczona, bo dużo ostatnio pracowała, Marcin zresztą też. Rozdali sobie prezenty, takie od serca. Opowiadali historie z ostatnich dni. Siedziałam na kanapie i przyglą- dałam się wszystkim. Byłam szczęśliwa. Miałam i mam przy sobie ludzi, którzy budują mnie i mój świat. To coś, czego nie można kupić. Mam wartości, które prowadzą mnie przez życie. To one dają mi poczucie spełnienia. Ni- gdy nie pożarł mnie system i ideologie. Jestem sobą, od lat. I to jest zasługa ludzi. Cieszę się, że ich mam. Dobrych świąt! z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz