SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2022

| GRUDZIEŃ 2022 POZIOM WYŻEJ | 57 Jan Grabkowski: Po wszystkich przejściach życiowych mam dziś inne podejście do życia i śmierci. Dwa razy prawie umar- łem. I wie Pani, co myślę? Słucham… Wobec takiego niewyobrażalnego doświadczenia, bólu i cierpie- nia najgorszą rzeczą, która może nas spotkać, jest… samotność. Na szczęście nie byłem na nią skazany, ani w dotychczasowym życiu, ani w tych najgorszych momentach, kiedy wydawało się, żejużniewrócędodomu.Omoimlosiedecydowałychwile.Żyję dzięki mojej żonie, rodzinie i doskonałej opiece lekarzy oraz per- sonelumedycznego. I bardzo się cieszę, żemogę dziś z Panią być. I ja cieszę się, że Pan jest. Myślę, że trudno byłoby Pana zastąpić, chociaż wielu ludzi już się z Panem żegnało. Ani w przypadku tętniaka aorty, ani po paru latach zakaże- nia się COVID-19, nie miałem optymistycznych rokowań. W przypadku koronawirusa spędziłem w szpitalu dwa mie- siące, z czego aż pięć tygodni pod respiratorem. Niektórzy chcieli już się ze mną pożegnać. Ale to nie był mój czas. Obu- dziłem się. Żyję. I czuję się bardzo dobrze. Co Pan wtedy czuł? Dzięki temu, że jestem silny psychicznie, nie zwariowałem. Leżałem nieprzytomny, z rurką w gardle i naciętą krtanią. Nic nie czułem. Kiedy się obudziłem, zobaczyłem wokół sie- bie ludzi. Pamiętam, że bardzo chciało mi się pić. Podawano mi wodę ze strzykawki, a ja miałem ochotę wypić pół Jeziora Maltańskiego. Takie doświadczenia uczą pokory, dystansu do siebie i otoczenia. Kiedy jest się uzależnionym od personelu medycznego i nic nie można zrobić, do głowy przychodzą różne myśli. Dwukrotnie już przeżyłem taką sytuację. I wie Pani, jakie pytanie sobie wtedy zadałem? Jakie? Ile ja tak naprawdę znaczę i jak długo wtrzymam? Ba, czy w ogóle wytrzymam? Wówczas zdałem sobie też sprawę, że jestem uzależniony od drugiego człowieka, rozmów, kontaktu, dyskusji. Samotność, a raczej izolacja z racji obostrzeń pande- micznych, stawała się chwilami nie do wytrzymania. Cały czas cisza i własne myśli. Kiedy już ktoś przyszedł, chciałem, żeby został jak najdłużej. Miałem przecież tyle do powiedzenia… Tak bardzo potrzebowałemkontaktu z drugimczłowiekiem. Dwa razy uciekł Pan śmierci. Nie boi się Pan? Nie. Obiecałem żonie, że trzeci raz nie będę próbował (śmiech). I albo ktoś nade mną czuwa, albomamdużo szczę- ścia. Amoże jedno i drugie. Anioły… Nie wiem, czy jeden by mnie utrzymał (śmiech). Wiem, że sporo osóbmodliło się zamnie. Jestemimogromniewdzięcz-

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz