SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2022

| GRUDZIEŃ 2022 76 | SMACZNEGO Skądzatemteoriaotym,żekarptowymysłwładzPRL-u? I tu na arenę wchodzi według przekazywanej wiedzy nie- jaki Hilary Minc. KARP NA KAŻDYM WIGILIJNYM STOLE Jako prawda objawiona w wielu materiałach pojawia się informacja, że Hilary Minc, minister przemysłu i han- dlu PRL, wprowadził karpia na polskie stoły. Tak mocno zakorzeniła się ona w kulturze, że nawet historycy, m.in. Sławomir Koper czy Aleksandra Zaprutko-Janicka, prze- kazują ją dalej. Wmateriale portalu fakenews.pl czytamy, że „zarówno w Dzienniku Ustaw, jak i Monitorze Pol- skim nie znajdziemy publikacji takiego rozporządzenia. (...) przeglądaliśmy Internetowy System Aktów Prawnych i na ślad takiego dokumentu nie trafiliśmy. Na hasło, któ- re miało przyświecać Mincowi i jego polityce, czyli „karp na każdym wigilijnym stole”, również nie udało nam się znaleźć żadnych dowodów ani w prasie z tego okresu, ani w przemówieniu Minca na kongresie założycielskim PZPR (grudzień 1948). Tezę o roli ministra we wprowadzeniu karpia na świą- teczne stoły podważa największy autorytet, jeżeli chodzi o historię kulinariów prof. Jarosław Dumanowski z Uni- wersytetu Mikołaja Kopernika w pracy „Kuchnia polska. Tradycja, teraźniejszość, wspólnota”: „W czasach PRL-u z wigilijnych stołów zniknęły jesiotry, okonie, (wiślane) łososie, węgorze, szczupaki i wiele innych ryb: stąd może pochodzi i wrażenie, że osamotniony od tej pory karp to dar towarzysza Minca”. JAK TRAFIŁ NA WIGILIĘ? Słaba sytuacja gospodarcza kraju i załamanie rybołów- stwa po wojnie zmusiły nas do korzystania z ograniczo- nej liczby gatunków ryb. Karp jako łatwy w hodowli, niewymagający specjalistycznej floty rybackiej, szybko stał się dominującą, obok śledzia, propozycją na wigilię, pozwalającą zachować rybną tradycję. Wynikało to z sy- tuacji, jaka wówczas panowała w Polsce, nie była decyzją władz. Inne gatunki ryb były w tym czasie właściwie nie- dostępne. I tak krok po kroku, wigilia po wigilii stworzyła się tra- dycja na spożywanie rosnącej do rangi królewskiej ryby karpia i jego pazia śledzia. Polacy nie wyobrażali sobie wigilii bez karpia, stawali w kilometrowych kolejkach, zapisywali się na przydziały w zakładach pracy. Szczę- śliwi mężowie lub panie domu wracali do domu, niosąc trzepoczące w siatkach żywe karpie. Potem na chwilę reanimowano ryby w domowych wannach, pozbawiając rodziny możliwości kąpania w celu utrzymania czystości. Dzieci przyzwyczajały się do rybek, nadawały im imio- na i karmiły bułką, by przeżywać traumę, gdy domowy oprawca pozbawiał rybę życia, by mogła trafić na patel- nię. Każdy z domowników otrzymywał też łuski do port- fela, by kasa się mnożył i ludziom żyło się dostatniej. MĘCZEŃSTWO KARPIA Przez długie lata PRL-u, ale także najnowszych czasów wciąż karpie sprzedawane były żywe, cierpiąc niewyobrażalne katu- sze. Dlaczego tak było? Bo karp miał być świeży. To zwyczaj, którego nie powinniśmy kultywować. W sklepach dostępne jest mięso karpi w formie dzwonków, płatów czy całych tuszy, więc całe cierpienie związane ze sprzedażą żywych karpi na świątecznych stoiskach jest zupełnie niepotrzebne. Proble- my związane ze sprzedażą żywych karpi dostrzega również większość Polek i Polaków. Ich naciski spowodowały, że wiel- kie sieci handlowe nie sprzedają od dwóch lat żywych karpi. Dlaczego sprzedaż żywych karpi niesie za sobą tak wiele cier- pienia? Żywe karpie są często wiezione do sklepów w nieod- powiadających ich potrzebom, zbyt ciasnych zbiornikach. Następnie, trzymane w ogromnym stłoczeniu w basenach handlowych, otrzymują w wodzie niedostateczną ilość tlenu i okaleczają się nawzajem. Wreszcie, już po zakupie, duszą się w pozbawionych wody reklamówkach, by zostać potem zabi- te przez niewykwalifikowanych do tego ludzi. POPULARNOŚĆ KARPIA Nie ma co ukrywać, że w Polsce karp jedzony jest tylko w wigilię, próżno szukać go w sklepach w innych okresach, a i restauracje nie serwują, goście bowiem nie są zaintere- sowani jego konsumpcją. Co gorsza, olbrzymia dostępność innych gatunków powoduje, że na stole zamiast króla po- jawia się amur, coraz częściej jesiotr czy wracający do łask sandacz. Dlaczego? Główny powód to nieumiejętne przy- gotowanie karpia, który, jak mówią konsumenci, „jedzie mułem”, oraz duża ilość ości odbierających radość z jedze- nia tej ryby, szczególnie w świątecznym anturażu. PRZEPIS NA SMAŻONEGO KARPIA Jak zatem podać karpia, by był akceptowany? Chcąc po- zbawić go niepożądanego absmaku, trzeba zastosować je- den trik, a smażyć najlepiej na maśle. Dzwonka lub filety umyć i w razie potrzeby usunąć łuski (królewski ich nie ma). Następnie przełożyć je do miski razem z pokrojoną w plastry cebulą. Wymieszać mleko z sokiem z cytryny, oc- tem i solidną porcją majeranku. Zalać filety i odstawić do lodówki na minimum 2 godziny. Następnie karpia wyjąć, odsączyć i osuszyć papierowym ręcznikiem. Karpia dopra- wić solą i pieprzem. Wmisce wymieszać mąkę z majeran- kiem. Obtoczyć w niej rybę. Rozgrzać na patelni masło, najlepiej klarowane, i smażyć od strony skóry. Po około 5 minutach skóra się zrumieni, przewrócić wtedy karpia na drugą stronę i smażyć jeszcze około 2-3 minuty. Smacznej wigilii z mimo wszystko tradycyjnym kar- piem. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz