82 | Z SUKCESEM | GRUDZIEŃ 2023 ML: Początkowo mieliśmy otworzyć klub w październiku, w nasze urodziny, ale krótko przed planowanym startem kompletnie nas zalało. Musieliśmy ścinać wszystkie drzwi, bo kiedy namokły, zaczęły puchnąć. Wszystkie ścianki z nidy były do wymiany. Musieliśmy naprawić sufit. Otwarcie opóźniło się o ponad miesiąc. Pomagało nam mnóstwo ludzi. Znajomi i przyjaciele przychodzili do nas po pracy, wspierali nas w tym remoncie do nocy, a rano znowu szli do pracy. Ja zajmowałem się prądem i kablami, a Piotr jest akurat ekspertem od naprawiania wszystkiego. PB: Kiedy przejęliśmy klub, weszliśmy do niego w ciągu dnia i zapaliliśmy wszystkie światła do sprzątania, okazało się, że nie dość, że nie podobał nam się kolor kanap, to jeszcze były strasznie zniszczone. Pożyczyłem od mamy maszynę do szycia, pierwszy raz usiadłem do tego sprzętu i zacząłem obijać meble. KL-B: Wszyscy pracowaliśmy na etatach, klub był tylko dodatkiem. Kiedy wszystko dokładnie rozpisałam, wiedziałam mniej więcej, ile czasu jeszcze będziemy musieli pracować, żeby spłacić pożyczki i kiedy będziemy mogli żyć z prowadzenia Cuba Libre. Najczarniejszy scenariusz zakładał, że praca na okrągło potrwa dwa lata. Okazało się jednak, że wcale się nie sprawdził. Mieliście dużo ludzi na otwarciu? PB: Na początku klub był o wiele mniejszy niż dziś, a na pierwszą imprezę przyszło do nas ponad 400 osób. Byliśmy zachwyceni. Przerosło to nasze najśmielsze oczekiwania. KL-B: Pierwsza impreza skończyła się przed piątą nad ranem. Pamiętam, że poszłam do baru zamówić cuba libre, a barman spytał się mnie, co to jest? Ugięły się pode mną nogi, bo myślałam, że otwarcie wyszło doskonale, ale jeśli barman nie wie, czym jest cuba libre, w klubie Cuba Libre, to stwierdziłam, że chyba wcale nie było tak dobrze. Zresztą pierwszego dnia otwarcia rozdawaliśmy mnóstwo darmowych drinków, właśnie cuba libre z oryginalną kubańską recepturą, zrobionych na najlepszym rumie, z limonką i colą, czyli serwowanych w taki sposób, w jaki powinny być. Zależało nam na tym, żeby pokazać naszym gościom, że dobrze zrobiony koktajl jest wyśmienity. Wyobrażasz sobie moją minę, jak usłyszałam od barmana, że nie wie, co to jest? Byłam w szoku, ale szybko okazało się, że to pomyłka i jednak otwarcie było sukcesem. Jak mogliście tego nie zauważyć? KL-B: Wszyscy pracowaliśmy jako obsługa, siostra, która ma dziś szkołę tańca, tańczyła. Nie uczestniczyliśmy w zabawie, chociaż stawaliśmy na głowie, żeby goście na długo zapamiętali tę imprezę. Cuba Libre to nie tylko epickie imprezy, ale też kursy salsy. KL-B: A salsa nie była 16 lat temu tak modna i znana jak dziś. Ludzie nie potrafili jej tańczyć i nie mieli pojęcia, jak poruszać się do rytmów latino. Właśnie przez to zaczęłam organizować kursy, mimo że nie jestem profesjonalną tancerką. To było jeszcze przed otwarciem Cuba Libre. Pamiętam, że poszłam na imprezę i widząc, jak ludzie dziwnie poruszają się do rytmów latynoskich, spytałam się znajomego właściciela, dlaczego oni tak dziwnie chodzą? I on mi właśnie wytłumaczył, że w Polsce ludzie nie potrafią tańczyć salsy i może bym ich tego nauczyła? Podchwyciłam pomysł i okazało się, że poznaniacy zachwycili się salsą, a nasze kursy tańca biły rekordy popularności. W ten sposób zresztą poznałam swojego męża. Przyszedł na pierwszy kurs, chciał mnie poderwać i nie wyszło, mimo tego nie zrezygnował z samej nauki i po jakimś czasie zaiskrzyło. Jak trafiliście do Poznania? KL-B: Przyjechaliśmy tu na studia. Nasza mama jest poznanianką. Jak byliśmy mali, to mówiła do nas po polsku. ML: Tata jest Kubańczykiem, a my w ogóle urodziliśmy się w Poznaniu. To nasze miasto. W wieku trzech lat wyjechaliśmy na Kubę i wróciliśmy do Polski w 1994 roku. W międzyczasie pojechałem jeszcze na Kubę na 10 lat, a Klaudia zdecydowała się zostać. PB: Ja jestem akurat poznaniakiem z Rataj, ale pamiętam, że 20 lat temu społeczność kubańska w Poznaniu to były dosłownie trzy osoby – żona, jej brat i jeszcze siostra. Z biegiem lat ściągali kolejnych członków swojej rodziny, przyjaciół. Te osoby ściągały następnych i dziś w Poznaniu jest już około 100 Kubańczyków. Wszystkich znacie? KL-B: Wydaje mi się, że tak! W Poznaniu 90 procent Kubańczyków jest z naszego miasta Holguin. To dopiero jest niesamowite! PB: Społeczność kubańska w Poznaniu jest na tyle duża, że konsul Kuby czasem robi u nas punkt terenowy. Siada dokładnie przy tym stoliku, przy którym teraz rozmawiamy, i przyjmuje ludzi, z którymi załatwia sprawy urzędowe. Na początku klub był o wiele mniejszy niż dziś, a na pierwszą imprezę przyszło do nas ponad 400 osób. Byliśmy zachwyceni. Przerosło to nasze najśmielsze oczekiwania | MATERIAŁ PROMOCYJNY
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz