Horse&Business Magazine 1/2021

przeszkodę. Captain to dokładny i bardzo silny koń, ale nie jest stworzony do ścigania tak jak Zazou, który jest zwinny i szybki. Mam jeszcze 13-letniego konia Fidelio, który z początku był dla mojej mamy, ale zaczęłam na nim startować i bardzo fajnie się zgraliśmy. Ostatnio rozpoczęliśmy starty na poziomie 140 cm. Heartcor F ma 9 lat i mam go dopiero od pół roku, ale już dziś wiąże z nim duże nadzieje. To najmłodszy z koni, którymi mogę jeździć wyższe konkursy. Czwartym i najmłodszym koniem jest Little Prince, którego dostałam na święta. Ma 5 lat i jest to pierwszy młody koń, z którym będę rozpoczynać pracę. Przed nami jego pierwsze zawody w życiu. Teraz Ty spróbujesz wprowadzać konia w pierwsze starty, a jak wspominasz swoje własne początki? Twoja historia związana z rozpoczęciem nauki jazdy konnej jest bardzo nietypowa… L.K.: To prawda (śmiech). Jazdę konną zalecił mi lekarz. Można powiedzieć, że konie miały być receptą na moje krzywe nogi. Miałam 7 lat kiedy poszłam z rodzicami do lekarza, ponieważ moje kolana zginały się do środka. Doktor powiedział, że jestem jeszcze mała i nie potrzebuję rehabilitacji w szpitalu, a nogi się wyprostują jak zacznę jeździć konno. Rodzice byli bardzo zdziwieni tym pomysłem, ale faktycznie zapisali mnie do szkółki, to faktycznie pomogło i nogi mi się wyprostowały i tak zaczęła się moja przygoda z jeździectwem. Za czasów kucykowych startowałaś i nieraz wygrywałaś konkursy CAVALIADA Future. Jak wspominasz te zawody z perspektywy dziecka? Czy było to dla Ciebie duże przeżycie, móc wystartować na arenie wśród jeździeckich gwiazd? L.K.: Najtrudniejszą i najbardziej stresującą rzeczą dla mnie nie był w ogóle sam start podczas CAVALIADY, lecz same kwalifikacje. Rywalizacja na każdych zawodach jest bardzo zacięta i każdy walczy nawet o kilka punktów do rankingu. Kiedy byłam dzieckiem, moim największym marzeniem było dostanie się do CAVALIADA Future. Przed kwalifikacjami złamałam rękę. Nawet to mnie wtedy nie powstrzymało (śmiech). Moja mama absolutnie odradzała mi start, ale ją ubłagałam. Pojechaliśmy na pierwszą kwalifikację. Miałam praktycznie nieruchomą rękę w gipsie, ustawioną w ten sposób, że mój nadgarstek był zawinięty. Owijałam więc sobie wodze dookoła palców, bo nie byłam w stanie ich zgiąć no i startowałam (śmiech). Pomimo całego stresu, bo był to mój pierwszy start po przerwie, udało mi się w bólach zająć 8 miejsce i zdobyć kilka cennych punktów. Potem jeździliśmy już na wszystkie kwalifikacje. Kiedy udało mi się dostać na CAVALIADĘ to już nic więcej się dla mnie nie liczyło – moje marzenie zostało spełnione. Podczas CAVALIADY konkursy w Future czy w sztafetach to była dla mnie czysta przyjemność, zabawa. Pamiętam jak byłam na CAVALIADZIE w Kołobrzegu i udzielaliśmy wywiadu, w którym dziennikarka zapytała, jakie są nasze jeździeckie marzenia. Każdy wymieniał olimpiadę, Mistrzostwa Świata, Europy… a ja na to – derka z CAVALIADy (śmiech)! Jak się później okazało, następnego dnia wygrałam konkurs i marzenie o derce się spełniło. 62 HORSE & BUSINESS

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz