Horse&Business Magazine 1/2021

HORSE & BUSINESS CELEBRITIES się najlepsze wyniki w zawodach ogólnopolskich i międzynarodowych. Jeśli chodzi o moje podejście, bardzo dużo się zmieniło. Nie był to jednak efekt zeszłego roku, a ostatnich kilku lat. Na pewno staram się być większym realistą i szanować swój czas. Moją wadą jest to, że chcę wszystko zrobić sam i ciężko mi komuś oddać tę pracę. Jestem perfekcjonistą i staram się wykonywać swoje zadania najlepiej jak potrafię. Przy tej ilości koni i obowiązkach w stajni to po prostu niemożliwe. Doszedłem do momentu, w którym postanowiłem niektóre rzeczy odpuścić i skupić się na tym, co najważniejsze. Wciągu dnia nie nakładam już na siebie obowiązku pojeżdżenia maksymalnej liczby koni, tylko skupiam się na tych, które są najlepsze i najbardziej tego potrzebują. Stawiam teraz na efektywność pracy, żeby każdy koń mógł wyciągnąć z takiej jazdy jak najwięcej. Mam też bardzo dobrych berajterów, którzy wykonują dobrą robotę i mnie w tym wspierają. Codziennie po pracy poświęcam też czas na rozpiskę zadań dla każdego konia na kolejny dzień. Myślę o jego aktualnej kondycji, o tym kiedy w planach ma kolejne zawody lub nad czym powinien teraz pracować. Jako zawodnik pracowałeś już z wieloma doświadczonymi trenerami – od początku kariery prowadził Cię Krzysztof Ludwiczak, był też Jacek Wierzchowiecki, Hess Vinckier, Christian Hess, a od 2018 Twoim trenerem jest Luis Astolfi. Jak on wpłynął na Twoje jeździectwo? M.W.: Mimo tego, że mam 27 lat, to naprawdę próbowałem już w jeździectwie różnych rzeczy. Współpracowałem też z wieloma trenerami polskimi czy zagranicznymi. Jednak największy przełomnastąpił, kiedy zacząłem trenować z Luisem. Wprowadził do mojego jeździectwa wiele dobrego. Nie boję się tego powiedzieć – sprawił, że na nowo polubiłem jazdę konną. Dzięki niemu rozpocząłemnowy etap, poczułem, że naprawdę się rozwijam. Luis jest niesamowitym „horsemanem”. To prawdziwy koniarz. Najeździł się po dużych zawodach, więc wie, jak dobrze przygotować konia, ale robi to w swój własny, wyjątkowy sposób. Zawsze miałem wrażenie, że coś gdzieś mi dzwoni, ale nie wiedziałem gdzie. Luis pomógł mi otworzyć umysł, nauczył cierpliwości i pokazał, jak należy podchodzić do koni i jak ważny jest fakt, że każdy koń codziennie wymaga czegoś innego, a to co działa na jednego dnia, u kolejnego już nie musi. Skupiamy się na ujeżdżeniu i rozwiązywaniu konkretnych problemów. Twój rodzinny biznes, czyli Klub Jeździecki Wechta Rosnówko prowadzisz wraz z bratem Aleksandrem, który zajmuje się hodowlą i stacją ogierów. Jednocześnie wszystkie konie, na których jeździsz należą do Was i często są również z Waszej hodowli. Czy taki zamysł na profil ośrodka sportowego był od samego początku, kiedy to Pan Dariusz Wechta [ojciec Maksymiliana – przyp.red.] rozpoczął budowę stajni? M.W.: Stajnia powstała w 2002 roku z inicjatywy mojego taty. Już w 2004 roku urodziły się u nas 7

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz