HORSE&BUSINESS 1/2024

Znalezienie równowagi pomiędzy pracą a życiem prywatnym jest niezwykle ważne. Jako osoba związana z końmi zawodowo staram się być uważna, umiejętnie organizować pracę oraz próbuję stawiać granice. Niestety, przy koniach bardzo łatwo o zaburzenie tej kontroli − głównie czasowej, a przez to o zachwianie wewnętrznej przestrzeni, która skutkuje gorszymi wynikami czy niezadowoleniem z pracy. Jeździectwo jako sport jest bardzo wymagający, konie jako zwierzęta potrzebują ciągłej opieki. Myśląc o tym zaangażowaniu nad jednostkami, mam w głowie głównie luzaków, którzy nierzadko spędzają dużo więcej niż 8 godzin w pracy, aby towarzyszyć i pomoc weterynarzowi, podkuwaczowi czy fizjoterapeucie w zabiegach. I tak w jednym zdaniu wymieniłam cztery profesje, które w moim odczuciu bardzo często rezygnują ze swojego życia prywatnego na rzecz koni z różnych przyczyn − jedni z poczucia obowiązku, kolejni z potrzeby zarobku, a jeszcze inni z powodów, o których nie chcą mówić. Z moich ostatnich obserwacji wynika, że stawianie granic w czasie pracy (nieodbieranie telefonów w weekendy czy też brak elastyczności w dojazdach) nierzadko kończy się niezadowoleniem ze strony klientów, niezależnie, czy rozmawiam o tym z lekarzem weterynarii, podkuwaczem czy koleżankami fizjoterapeutkami. Oprócz poczucia winy, które w wielu z nas wtedy kiełkuje, zastanawiam się, czy i jak moglibyśmy inaczej zaplanować swój dzień, aby być bardziej dostępnym dla klientów. Smutnym wnioskiem jest to, że musielibyśmy zrezygnować ze swoich planów, hobby lub czegoś, co zaplanowaliśmy. Postanowiłam jednak przyjrzeć się pewnej metodzie na poprawę organizacji pracy i wdrożyć ją w miarę możliwości. Pierwszym elementem było pojawienie się internetowego kalendarza, który pozwala dokładnie zaplanować kolejność i miejsce pracy oraz jest zawsze pod ręką, a dodatkowo wysyła do klientów SMS-y z przypomnieniem o wizycie, co stało się dla mnie dużym odciążeniem. Zadbałam też o swoją przestrzeń pracy, a raczej o jej narzędzia − cały sprzęt uporządkowałam, kupiłam odpowiednie pokrowce, skrzynki, które mieszczą się idealnie w bagażniku auta, tak aby wszystko miało swoje miejsce. W praktyce pomogło mi to zaoszczędzić czas, przestałam się też zastanawiać, czy wszystko ze sobą zabrałam − wystarczy, że otworzę bagażnik, i już wiem. Osobiście rozpraszała mnie nieorganizowana przestrzeń, w której mogło czegoś zabraknąć, mimo mnogości przedmiotów. Kolejnym elementem, który okazał się kluczowy, było ćwiczenie samodyscypliny, czyli wyznaczenie ram pracy, trzymanie się deadline’ów i planowanie. Planowanie, które uwzględnia czas na nieprzewidziane sytuacje, realizację celów oraz nadawanie i zmianę ich priorytetów, tak aby w sytuacjach podbramkowych była przestrzeń na przypadki „na cito”. Musimy mieć świadomość, że praca przy koniach nigdy nie będzie pracą „od do”. Często pojawiają się sytuacje niespodziewane − zepsuty sprzęt, wypadnie klient ze środka dnia − to sytuacje, które potrafią zepsuć nawet misternie zaplanowany dzień. Uważam, że warto jednak z samodyscypliną się zakumplować − realizować swój plan i cele niezależnie od sytuacji nieprzewidzianych − mi pomogło to realnie ocenić, ile pracuję oraz z jakimi efektami. Nie da się jednak być skupionym cały czas w trakcie pracy, dojazdów do klientów − ten czas warto przeznaczyć na małe przyjemności, które pomogą nam w odnalezieniu odrobiny balansu − ulubiona muzyka w aucie, 10 minutowy postój w lesie czy spacer po okolicy stajni, aromatyczna kawa na stacji. Proste rzeczy, krótkie przerwy, małe nagrody pomagają wyzwalać więcej kreatywności i zapału. Jedną z trudnych praktyk, którą wdrożyłam, jest też codzienna, poranna 15-minutowa joga − bycie elastycznym i w formie w pracy z końmi uważam za niezwykle ważne, a taka krótka rozgrzewka przed pracą wspaniale wpływa na moje samopoczucie. Wszystkie te mniejsze i większe elementy, próby znalezienia optymalnej ilości w zachowaniu jakości pomagają mi we wdrożeniu równowagi między pracą a życiem prywatnym. Oba te światy nadal bardzo mocno przenikają przez siebie, jednak widzę już pozytywne skutki tych działań, takie jak większy spokój w pracy, dokładnie zaplanowane dni, łatwiej też ocenić mi efektywność oraz rezultaty, bo doskonale wiem, ile koni w jakim czasie i z jakimi wynikami terapii udaje mi się mieć pod opieką każdego miesiąca. Praca nad work-life balance pozwoliła mi postawić granice, głównie sobie samej, aby nie brać zbyt dużo obowiązków na siebie, skoro kolejne będą mniej efektywne lub kosztem życia prywatnego. WORK-LIFE BALANCE W JEŹDZIECTWIE Elwira Trzewiczyńska Zoofizjoterapeuta 1/2024 117 H&B FELIETON

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz