LIDER BIZNESU 4/2020

6 co piszczy w zielonej branży? O koło północy, w nocy z 5 na 6 maja, otrzymali telefon, którego nikt nie chce nigdy odebrać. Sąsiedzi, którzy zauważyli ogień w Strączkowscy Centrum Ogrodnicze w Luboniu, od razu dzwonili do właścicieli. – Tak naprawdę dostaliśmy w równym czasie aż trzy telefony od różnych są - siadów – opowiada Wiesław Strączkowski. Wiedzieliśmy, że sytuacja musi być naprawdę zła. Od razu udałem się do firmy – dodaje. Gdyby nie czujność sąsiadów i ich odpowiednia reakcja, straty mogłyby okazać się dużo większe. Wie - sław Strączkowski dotarł na miejsce jeszcze przed strażą pożarną. Kiedy ekipa ratunkowa dojechała do płonącej hali sprzedażowej, on obserwował, jak jego fir - ma płonie. Ponad godzinę strażacy walczyli z pożarem. Niestety, ogień wyrządził duże straty materialne, niszcząc cały dział techniczny i dział kas. Wiesław Strącz - kowski nie umie wyrazić żadnymi słowami tego, co wtedy czuł. Agata i Wiesław Strączkowscy zgodnie przyznają, że tylko dzięki ludziom mogli tak szybko stanąć na nogi i uwierzyć, że uda im się wyjść na prostą. Setki ludzi dały im siłę i nadzieję. ROZMAWIA: Klaudyna Bogurska-Matys, ZDJĘCIA: Strączkowscy Centrum Ogrodnicze RUSZYLI PO TRZECH DNIACH – Strączkowscy Centrum Ogrodnicze Cała branża ogrodnicza zamarła, kiedy rano docierały informacje o tym, co wydarzyło się w Strączkowscy Centrum Ogrodnicze w Luboniu. Telefony się dosłownie urywały. Odetchnęliśmy z ulgą, kiedy przyszła wiadomość, że nikt nie ucierpiał w pożarze. Wszyscy chcieli pomagać. Wiesław Strączkowski właściciel Strączkowscy Centrum Ogrodnicze: To jest właśnie to, o czym chcemy opowiedzieć. Skala zaangażowania naszych sąsiadów, przyjaciół, klientów i partnerów biznesowych przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Oczywiście nasza rodzina, nasze dzieci zaangażowały się w pomoc od samego początku. O wielu akcjach dowiadujemy się dopiero teraz. Tak wiele dobra płynęło do nas od ludzi. I nadal płynie. Kiedy zakończyła się bardzo sprawna akcja strażaków, byli przy nas ludzie, którzy zakasali rękawy i zabrali się od razu do pracy. Nie było czasu na lamentowanie i załamywanie się. Agata Strączkowska właściciel Strączkowscy Centrum Ogrodnicze: Chętnych do pomocy było tak dużo, że musiałam podjechać specjalnie do sklepu po miski, gąbki i płyny do mycia. Atmosfera, jaka panowała w naszym centrum, jest nie do opisania. Nikt nie chciał się poddać. Nikt nie chciał po prostu pójść do domu. Każdy dawał od siebie tyle, ile tylko mógł. Dzisiaj z mężem już wiemy, że ta wspaniała reakcja, to ludzkie i bezinteresowne zaangażowanie, dodało nam wiary w to, że może nam się udać szybko i sprawnie uruchomić sklep na nowo. Słyszałam, że na miejsce przyjechał także proboszcz. AS: Proszę nam uwierzyć, że przyjechali do nas naprawdę wszyscy. Ksiądz także. Przedstawiciele władz lokalnych, urzędnicy, przedstawiciele firm, z którymi od wielu lat współpracujemy, lokalni producenci roślin, przedstawiciele PSCO. Brzmi to trochę jak scena z amerykańskiego filmu, w którym musi być po prostu happy end. WS: I to też tak wyglądało. Chcemy podziękować właśnie na łamach branżowego magazynu firmom, które wysłały do nas potrzebne produkty, byśmy mogli na nowo odbudować

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz