LIDER BIZNESU 5/2022

Lider Biznesu. Ogrodniczy Magazyn Branżowy 61 TRENDY łąkarstwa. Być może dla osób, które przywykły do tego, że w danym miejscu był zawsze trawnik, a teraz jakieś „chaszcze”, będzie to trudne, ale już starożytni spostrze - gli: tempora mutantur et nos mutamur in illis („czasy się zmieniają, a my zmieniamy się wraz z nimi”). KORZYŚCI POWŚCIĄGLIWOŚCI Rzadsze koszenie i pozostawianie części trawników zaniechanymi jest praktyczne w różnych wymiarach. Choć są też obawy i zastrzeżenia. Na przykład to, że w wyższej roślinności jest więcej kleszczy, okazuje się mało racjonalne, gdy przypomnimy sobie, że do space - rów służą alejki, a nie powierzchnie zielone. Zresztą po co wybierać powierzchnię niekoszoną, skoro częściej spotykamy wykoszone, czy to z jakiejś przekory? Gdy jednak nieprzejednani wrogowie wybujałej zieleni użyją argumentu psich potrzeb fizjologicznych, warto pamię - tać, że zaniechany trawnik to nie cała powierzchnia zieleńca zostawiona bez koszenia. Pas trawnika o sze - rokości metra wzdłuż wszystkich ciągów pieszych może być koszony jak zwykle, co zapewni nie tylko widoczność osobom niskorosłym czy poruszającym się na wózkach, ale i przestrzeń dla psów oraz łatwość usuwania ich nieczystości przez właścicieli. Ostatnia kwestia sporna to rzekome i rzeczywiste alergie miłośników koszenia. Trawa niekoszona pyli tylko w zaplanowanym przez naturę okresie, po czym dojrzewa, wysiewa się i może zostać skoszona. Trawa skoszona zbyt wcześnie będzie szukać okazji do zakwitnięcia później i pewnie to zrobi, a tym samym okres jej pylenia rozciągnie się w czasie. Co dla osób, które nie leczą swojej alergii, jest rozwią - zaniem przeciwnym do oczekiwanego – zbyt częste koszenie działa na niekorzyść ich zdrowia. Nawet, gdyby koszenie odbywało się co tydzień, pyłki traw są w stanie przelecieć kilkadziesiąt kilometrów, czyli może nawet z sąsiedniego województwa. Jakie są jednak wspomniane zalety powściągnięcia się od zbyt częstego koszenia zieleńców? – Trawnik zaniechany obniża poziom zanieczyszczeń, – spełnia w mieście rolę łąki antysmogowej, – przyczynia się do lokalnego obniżenia temperatury i ograniczenia miejskich wysp ciepła, – ma zdolność do ponadprzeciętnej chłonności wody, dzięki temu m.in.zmniejsza ryzyko podtopień w następ - stwie nawałnic, – daje szansę na bioróżnorodność i powrót zapomnia - nych gatunków roślin zielnych, – jest schronieniem, miejscem lęgów, wychowywania młodych i żerowiskiem dla drobnych kręgowców, takich jak: ptaki, jeże, ryjówki, – pozostawiony w spokoju nie wzbudza tumanów pyłu i pyłków, – przez niepobudzanie nadmiarowym koszeniem nowego cyklu kwitnienia skraca okres pylenia traw, – obniża poziom hałasu, – zwiększa wilgotność powietrza w swoim pobliżu, co działa zbawiennie na zdrowie wszystkich, – staje się pożytkiem dla dziko żyjących zapylaczy: pszczolinek, miesierek, murarek, trzmieli. Podstawowe zabiegi pielęgnacyjne – podlewanie i koszenie – są wy - zwaniem dla producentów systemów nawadniających i urządzeń ścina - jących trawę. Dzięki ich badaniom i rozwiązaniom trawniki, tam gdzie muszą być zachowane, utrzymywane są przy akceptowalnym dla takich miejsc nakładzie zasobów i środków wygląda motyl, trzmiel czy dziko rosnący kwiat. Na rów - nym terenie „trawa do kolan” nie zasłoni przecież nadjeż - dżającego samochodu ani pociągu. Trawa nie zwiększy też ryzyka wypadku, gdy ledwie sięgnie osłon przeciwolśnie - niowych na pasie zieleni rozdzielającym kierunki ruchu samochodów. Stąd coraz częstsze i coraz bardziej stanow - cze propozycje częściowego i/lub czasowego zaniechania koszenia zieleńców w niektórych miejscach. WYMIANA POKOLEŃ Druga połowa XX w. ukształtowała w naszej części Europy przekonanie, że trawnik wykoszony to traw - nik zadbany. Praca, która została włożona w skrócenie rosnących pędów, nadawała sens i wartość nakładów ponoszonych przy cięciu. Taka sztuka dla sztuki albo praca z zaangażowaniem godnym większej sprawy. Bo sens przyrodniczy takiego działania nie był zbytnio brany pod uwagę. Rozważania o wyższości później - szego i rzadszego koszenia to dopiero głos biologów XXI w. Jednocześnie głos coraz wyraźniej współbrz - miący z głosem ludzi, którzy dawno nie zobaczywszy na swoim podwórku cykorii podróżnik, rumianku czy mar - garetki, przeczuwają, że kompulsywnym koszeniem tra - cimy więcej niż tylko ciszę, spokój i pieniądze. Sukces planowania i aranżowania łąk dedykowanych lokalnym warunkom wodno-glebowym pokazuje też wzrost świa - domości ekologicznej. Mieszkańcy i urzędnicy coraz czę - ściej życzą sobie i stawiają to nawet jako warunek, by planowana „łąka kwietna” składała się z gatunków nie tylko trwałych i kwitnących, ale i rodzimych. Stawianie na takie rozwiązania jest jednocześnie kompromisem – oswajają mniej otwartych na zmiany użytkowników terenów zieleni z aranżacją wyrastającą na wyso - kość nie tylko „do kostek”, ale i wyżej. Zwłaszcza, że... i kosiarka syta, i łąka cała, bo nie ma łąki bez koszenia. Koszenie jest nieodłącznym elementem kształtowania takiego zbiorowiska roślinnego jak łąka. Powinno być to jednak koszenie na tyle rzadkie, by umożliwić natu - ralną sukcesję rodzimych gatunków, a na tyle częste, by powstrzymać ekspansję obcych gatunków inwazyj - nych i innych niepożądanych w danym miejscu. Warto przy tym sięgnąć do 150 lat badań i doświadczeń

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz