SUKCES PO POZNAŃSKU 2/2024

| LUTY 2024 82 | SPORT Panie Pawle, na początku stycznia został Pan ponownie poznaniakiem. Ten pierwszy epizod przed laty był sześcioletni, kiedy Pana trenerem był nieżyjący Czesław Cybulski? Paweł Fajdek: Tak, tu, w Poznaniu, zamieszkałem w 2010 roku i tu swoją dorosłą karierę rozpocząłem i rozwinąłem skrzydła pod okiem Czesława Cybulskiego. Wówczas jednak byłem zawodnikiem Agrosu Zamość. Dzisiaj trenować będę poza Poznaniem. Ale teraz będę zawodnikiem AZS. Sentymenty, trener Szymon Ziółkowski czy lepsze warunki spowodowały powrót do Wielkopolski? Na tę decyzję złożyło się wiele czynników. Na pewno to, że Szymon jest z Poznania, dobre wspomnienia i nie będę też ukrywać – ciekawa oferta, pozwalająca na realizację wszystkich celów prowadzących do tego najważniejszego, czyli upragnionego złota olimpijskiego. Znam bardzo dobrze to miasto, ale także ludzi, obiekty. Wiem, że jak będę czegoś tutaj potrzebował, to załatwię to na telefon. Nie ukrywam, że strona finansowa też jest bardzo korzystna, Poznań ma bowiem bardzo dobry system wspierania olimpijczyków. No i sentyment też, bo przecież trenując tutaj, sięgnąłem po pierwszy medal, a potem kolejne znaczące sukcesy sportowe. Nie ukrywamy, że bardzo się cieszymy, ponieważ od czasu złotego medalu olimpijskiego jedynego dla Poznania Szymona Ziółkowskiego w tej samej dyscyplinie sprzed 24 lat, wciąż czekamy na najwyższe trofeum. Szymon się śmieje, że wymyśliłem sobie to, że skoro nie można w Poznaniu „wyhodować” złotego medalisty, to trzeba przywieźć kogoś z zewnątrz, kto ten medal zdobędzie. Historia lubi takie przypadki, to dodatkowy argument, dla którego warto się starać, a może to dodatkowo będzie początek serii złotych medali dla Poznania. Pięć złotych medali mistrzostw świata oraz liczne inne medale z poważnych imprez, rekordy. Ukoronowaniem kariery ma być triumf w Paryżu. Czy tak się stanie? Wszystkie dotychczasowe występy olimpijskie były naznaczone niefartem. To jedyne złoto, którego nie mam i pora to zmienić. Mogę powiedzieć wprost, że po jego zdobyciu nie będę myślał o końcu kariery. Z Szymonem planujemy, że przez kilka lat będę jeszcze trenował, dopóki zdrowie pozwoli i będą wyniki. W zeszłym roku trochę zdrowia zabrakło. Takie jest życie, nie można ciągle pracować na 100 procent. W tym roku zdecydowanie szykujemy się na przyjemniejsze zakończenia imprez, na których będę startował na czele z tymi najważniejszymi zawodami w Paryżu. Pora odczarować igrzyska olimpijskie i powiększyć moją kolekcję, która jest skromna, bo składa się tylko z brązowego medalu w Tokio. Może wreszcie będzie też szansa na to, żeby sięgnął Pan po najwyższe trofeum, którego Panu też brakuje. Czy wie Pan, o co mi chodzi? (Śmiech) Oczywiście o plebiscyt na najlepszego sportowca roku „Przeglądu Sportowego”. Jest Pan chyba jedynym sportowcem w Polsce, dla którego jest to tak bardzo istotne wyróżnienie, o czym mówił Pan często, dla wielu kontrowersyjnie, w rozmowach, wywiadach… Dla mnie nieistotne jest zwycięstwo w tym plebiscycie, ale równe traktowanie sukcesów i dochodzenie do nich przez sportowców w różnych dyscyplinach sportu. Powinniśmy oceniać poziom sportowy, a nie popularność

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz