SUKCES PO POZNAŃSKU 6/2020

Z KULTURĄ | 95 sukces PO POZNAŃSKU | CZERWIEC 2020 listka i robić tzw. kariery w show biznesie? Kulturoznawstwo studiowałamucząc się równocześnie w Poznańskiej Szkole Aktorskiej, a później w Studium Piosenkarskim im. Czesława Niemena. Propozycje aktorskie i wokalne przyszły szczęśliwie od razu po dyplomie. Czułam, że rozwijam się i nadal kształcę w zdobytym świeżo zawodzie. Kiedy obroniłamdyplomna uniwersytecie, nie chciałam go chować od razu do szafy, a staż w departamencie kultury wydawał się naturalnymnastępstwemukończonych studiów. Miałam tam spędzić chwilę, a mija właśnie 14 lat. Kieruję obecnie oddziałemds. organizacji pozarządowych oraz kon- serwacji zabytków i ochrony dóbr kultury. Pracę w urzędzie traktuję jak służbę i misję do wypełnienia, a że rozwój kultury w naszymwojewództwie leży mi mocno na sercu, to czuję się na swoimmiejscu i staram się wypełniać tę służbę najlepiej jak potrafię. Wracając do pytania, był moment wmoim życiu, kiedy wszystko zaczęło jakby do tej tzw. kariery w show biznesie zmierzać i wtedy może się przestraszyłam, a może po prostu poczułam, że wolę kameralniej?W tym czasie posta- wiłam też na rodzinę, urodziłamFilipa. Właściwie dopiero od niedawna czuję się coraz bardziej gotowa na to, by pokazać siebie jako artystkę. Chyba po prostu dojrzewam. Wkońcu. Wierzę, że jeszcze sporo przede mną. Sporo Pani też pomaga charytatyw - nie, jak chociażby występy i nagranie płyty dla Hospicjum Palium. Wciąż za mało! Mamprzekonanie, że to mój obowiązek. Z jednej strony muzy- ka to mój zawód, z drugiej – „darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”. I musi być tutaj równowaga. HospicjumPalium to szczególne miejsce. Dzisiejsza cywilizacja niechętnie mówi o śmierci, która przeraża nas na tyle, że nie chcemy poświęcać jej zbyt wiele uwagi. Zachowujemy się, jakby nas nie dotyczyła, jakby nie była częścią naszego życia. A przecież jest, w do- datku tak ważną i nieuniknioną. Profesor Łuczak uczył, jak pięknie zatroszczyć można się o tę trudną część naszego życia, tę o któ rej wolelibyśmy nie pamiętać. Był jedną z tych osób niezastąpionych, które dane było mi spotkać. Wspaniały lekarz, wielki człowiek. HospicjumPalium to miejsce fenomen, wokół którego zgromadzonych jest mnóstwo niezwykłych lu- dzi, pracowników i wolontariuszy, dających z siebie na co dzień tak wiele. Co istotne, ich liczba stale rośnie! Z tego miejsca i od tych ludzi czerpię dla siebie ważną lekcję. W swojej karierze była Pani także aktorką i nagrała ty - tułową piosenkę do filmu. Nie korciło Pani pozostanie w zawodzie aktora? Udział w tak nagradzanym filmie dawał możliwość wyboru. Czy te „ciągoty” w stronę aktorstwa nie dają o sobie znać także we współpracy Muzyka jest z Panią od zawsze. Czy pamięta Pani, jak zaczęła się ta miłość? Natalia Kraśkiewicz–Wasilewska: Muzyka była rzeczywiście ze mną zawsze, a to za sprawą mojej mamy kochającej muzy- kę i utalentowanej wokalnie (jako nastolatka wygrała nawet poznańskie przesłuchania do słynnego w czasach PRL kon- kursu piosenki w Zielonej Górze). Talent był, ale – jak sama twierdzi – brakowało odwagi. Pewnie dlatego tak mi dopin- gowała w tej dziedzinie. Gdy miałam siedem lat, to właśnie Ona zaprowadziła mnie na egzamin do szkoły muzycznej, by otworzyć drogę. Nigdy mnie jednak do muzyki nie zmuszała, wskazała jedynie możliwość. Dalej to były już tylko moje wybory. Od dziecka pamiętamnasz adapter i płyty, które mama całymi dniami puszczała: Violetta Villas, Julio Iglesias, Elvis Presley, Danuta Rinn, Paul Anka, Ella Fitzgerald, Dinah Washington, Connie Francis…Niezły misz masz stylów i gatunków, ale jaki materiał cennych inspiracji! I to był chyba właśnie początek. Pierwsze ciarki na plecach za sprawą zasły- szanej melodii, barwy głosu, brzmienia harmonii. To niemal narkotyczne emocje, chce się ich już stale i ciągle więcej! Gdzie odbył się pierwszy występ? Hmmm, to były chyba Międzyzdroje, jeśli dobrze pamiętam. Miałamwtedy jakieś 4 lata i byłam z rodzicami na wakacjach. Kiedy pewnego dnia ogłoszony został konkurs wokalny dla dzieci, zgłosiłam się ochoczo. Pamiętam, że bardzo chciałam znaleźć się na scenie i chwycić za mikrofon. Znałammnóstwo ładnych piosenek, jed- nak kiedy przyszło co do czego, postanowi- łamna gorąco wymyślić zarówno melodię, jak i tekst. Pamiętamdokładnie, co sobie wówczas myślałam– skoro to konkurs, to musi być coś niezwykłego, coś nowego, czego inni jeszcze nie znają. No i postawi- łamna twórczość własną, hahahahaha! Wnagrodę otrzymałam wiaderko i foremki do piaskownicy. A bardziej dorosły koncert? Początek liceum. Należałamwówczas do Grupy Teatralnej „Zbliżenia” przy Teatrze Nowym, gdzie naszym opiekunem był nieodżałowany, cudowny i kochany przez nas, ówczesny kierownik literacki Nowego –Milan Kwiatkowski. Uczyliśmy się teatru, pracy z ciałem, aktorstwa, przygotowywaliśmy spek- takle. Nad jednym z programów pracowała z nami Grażyna Korin. Był to wieczór piosenki aktorskiej, pokazany kilkakrot- nie na dużej scenie Teatru Nowego. To było coś! Magia, zapach kulis, zapach sceny, praca ze światłem, mikroportami. No i ten teatr, do którego chodziło się po 6 razy na „Czerwone nosy” i po 10 na „Lot nad kukułczym gniazdem”. Jest Pani z wykształcenia muzykiem i kulturoznawcą. Pracuje Pani też jako wokalistka i urzędnik. Skąd takie wybory? Nie chciała Pani pracować tylko jako woka - CZUJĘ SIĘ CORAZ BARDZIEJ GOTOWA NA TO, BY POKAZAĆ SIEBIE JAKO ARTYSTKĘ

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz