SUKCES PO POZNAŃSKU 6/2020

96 | Z KULTURĄ sukces PO POZNAŃSKU | CZERWIEC 2020 z Fundacją Sceny na Piętrze Tespis? Owe „ciągoty” do aktorstwa były właściwie zawsze. Roman- sowałam z filmem– było kilka ról, była wspomniana muzyka, był też teatr, słuchowiska radiowe, kabaret, a swego czasu na- wet „etatowa” konferansjerka. Był rzeczywiście moment, kie- dy poczułammagię filmu – rola u boku Jerzego Radziwiłowi- cza w kameralnymfilmie Inki Suchorskiej „Gosia i Antoni”. Nie był to mój pierwszy raz na planie filmowym, a jednak to właśnie wtedy magia zadziałała. Myślę, że kluczowa była tutaj niezwykła osobowość i talent Jerzego Radziwiłowicza. Frajda była wielka! Pamiętam, że po zdjęciach z trudemwracałam do codzienności. Być może wtedy właśnie mogłampójść za ciosem. Wkwestiach artystycznych zdaję się jednak mocno na los, wybieram często to, co samo do mnie przyjdzie, nie walczę na siłę i za wszelką cenę, ufam, że jakaś niewidzialna dłoń kieruje i wie lepiej. Awspomniana Scena na Piętrze, to taki trochę mój teatr, miejsce, w którymwiele się nauczyłam, miejsce niezwykłych artystycznych spotkań. To też przede wszystkim osoba jej Gospodarza – Romualda Grząślewicza. Jeśli chodzi o moją ze Sceną współpracę, to jak do tej pory udzielam się głównie wokalnie, w programachmuzycznych. Miała Pani szczęście do niesamowitych spotkań mu - zycznych i nie tylko. To prawda, sztuka umożliwia takie spotkania, a ja jestem wdzięczna losowi za każde z nich. Nie sposób opowiedzieć tutaj o wszystkich, więc może ograniczę się jedynie do dwóch, które były dla mnie w pewnym sensie przełomowe, najbardziej ubogacające i uwznioślające wręcz. Tak się składa, że dziś aku- rat obchodzimy 100 rocznicę urodzin KarolaWojtyły, zatem pierwsze wspomnienie nasuwa się naturalnie. Dane mi było zaśpiewać i osobiście spotkać się z JanemPawłem II w Rzymie, podczas uroczystości wręczenia papieżowi doktoratu honoris causa naszego Uniwersytetu. Śpiewaliśmy między innymi „Abba Ojcze”, a dyrygował twórca tej pieśni – Jacek Sykulski. Było to jeszcze w czasach studenckich, należałamwówczas do Chóru Akademickiego UAM. Na uroczystość mógł wyjechać jedynie mały skład z całego zespołu, właściwie po jednej osobie z każdego głosu. Do dziś jestemwdzięczna Jackowi Sykulskie- mu, że padło między innymi na mnie. No i było też krótkie, aczkolwiek intensywne artystycznie, spotkanie z Mistrzem Hanuszkiewiczem, u progu zawodowych wyborów. Spotkanie podsumowane przez Niego zdaniem: „Dziecko, Ty możesz iść na scenę, masz w sobie prawdę”. Takie słowa niosą! Teraz spełnia się Pani jako mama dwójki, jak to Pani nazywa, intensywnych dzieci: Adeli i Filipa. Jak sobie Pani radzi z pogodzeniem tego wszystkiego? Rzeczywiście, macierzyństwo to dopiero jest wyzwanie! Mam dwa pochłaniacze energii! Filip chodzi do szkoły muzycznej, uczy się grać na trąbce i fortepianie, mocno żyje muzyką. Od pewnego czasu nawet komponuje, na co dzień robi zatem sporo muzycznego „hałasu”. Adela z kolei niedawno nauczyła się chodzić, biega więc po całymdomu, tańczy, eksploruje, jest bardzo ciekawa świata i ekstremalna w jego poznawaniu. Ma długi i intensywny okres czuwania, natomiast stosunko- wo mało czasu poświęca na sen. Godzenie pracy zawodowej i życia rodzinnego dla większości z nas nie jest proste. Myślę, że czasem, a nawet często, trzeba odpuścić, dokonywać na bieżą- co gradacji, oddzielać rzeczy ważne odmniej istotnych, bo jak inaczej pogodzić tyle ról? Nie bierzmy sobie drogie mamy na barki więcej, niż możemy udźwignąć i nie bądźmy na siłę takie idealne! Zatroszczmy się również o siebie, bo wszyscy wiemy, jaką wartością dla całej rodziny jest uśmiechnięta mama! Kiedy nowa płyta i z jakim materiałem? Hmmmmm…Mamy obecnie przedziwny czas narodowej, a właściwie ogólnoświatowej kwarantanny. To z jednej strony taki trochę czas darowany – bo zatrzymany, z drugiej jednak strony ciężko w takich warunkach o twórczą przestrzeń. Sie- dzimy wszyscy „na kupie”, w domu jest biuro, szkoła, żłobek, no i…dom oczywiście, ze wszystkimi jego obowiązkami. Zatempraca nad nowymmateriałemmuzycznym odłożona została chwilowo na lepszy czas, choć pomysły siedzą rzeczy- wiście w głowie od dawna i dojrzewają. Będzie pewnie trochę swingowo, na pewno emocjonalnie (bo inaczej nie potrafię) i będzie przede wszystkim o czymś. Z tą płytą to w ogóle długofalowy proces. Tak już mam, że ważne rzeczy wmoim życiu nie dzieją się szybko – rodzą się powoli i w bólach. Tak pewnie będzie i z tym albumem. Proszę trzymać kciuki! Czy ma Pani ukochane miejsca w Poznaniu, bo to przecież Pani rodzinne miasto? Och tak! Przyznaję się, jestemwielką fanką Poznania i lokal- ną patriotką. Piękne mamy miasto, najpiękniejszą na świecie starówkę, nasz pastelowy ratusz nie ma przecież sobie równych! Stary Rynek to właśnie jedno z tych ukochanychmiejsc. Nie mam jednej, ulubionej knajpki, restauracji czy kawiarni, stale odkrywamnowe, smaczne miejsca. Marzy mi się własne miesz- kanie w domkach budniczych – to te małe, kolorowe kamie- niczki z sukiennicami na dole. Natychmiast zorganizowałabym tam jakąś twórczą przestrzeń, miejsce prób, artystycznych spotkań, studio nagrańmoże…Ale tak naprawdę, to odWino- grad powinnam była zacząć, bo to zdecydowanie moje miejsce w Poznaniu, mój fyrtel od zawsze. Na jednym z winogradzkich osiedli wychowałam się i w jego pobliżu stworzyłam też własny dom. Znam tu każdy kamień, drzewo, uliczkę. ZWinograd to już blisko na Cytadelę – „naszą Cytkę”, mamy do niej żabi skok i traktujemy właściwie jak prywatny ogród. Odwiedzamy ją prawie codziennie. Do rozariumdocieramy najszybciej i – jeśli to krótki spacer – robimy rundkę dookoła i z powrotemdo domu. Jakiś czas temu odkryliśmy „Tarasy Cytadeli”, prowadzo- ne przez wspaniałych, uśmiechniętych ludzi. Stały się miejscem naszych rodzinnych spotkań, uroczystości. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz