SUKCES PO POZNAŃSKU 6/2022

| 75 | CZERWIEC 2022 O dpowiedź wydaje się jedna. Globalizacja. Do- stęp do owoców i warzyw z całego świata. Szo- kująca nas cena czereśni, które pojawiły się na początku maja na straganach, w wysokości 260 złotych za kilogram nie jest niczym dziwnym. W tej sumie mieści się wszystko, łącznie z transportem samolotowym. Tak, tak, bo owoce czereśni, w zależności od odmiany, dojrzewają w Polsce od końca maja do początków sierpnia. A co ze smakiem? No właśnie – te importowane smakują inaczej, bo dojrzewają w magazynach i samolocie, a nie jak nasze na drzewie. Najlepsze są wtedy, kiedy trzeba stoczyć ze szpakiem pojedynek, kto pierwszy dopadnie nabrzmiałą sokiem czerwoną kulkę. CIĄGNIĘCIE ZA UCHO Wróćmy jednak do czasów, gdy nasze babcie przy po- siłku ciągnęły nas za ucho, kiedy na talerzu pojawiała się nowalijka, ta z definicji. Wasza babcia Was nie ciągnęła? U mnie w domu był to zwyczaj absolutnie święty i cza- sami komicznie to wyglądało przy stole, gdy cała rodzina ciągnęła swojego sąsiada za płatek ucha. Miało to przy- nieść szczęście, siły witalne takie jakie mają nowalijki. To były czasy, kiedy wszyscy czekaliśmy na pierwsze rzodkiewki, na pierwszą dymkę, sałatę, ogórka, a potem na młodą pyrkę. Młodsi zapytają – czekało? Tak, cze- kało, bowiem te rośliny pojawiały się wtedy, kiedy zegar biologiczny powoływał je do życia. Nikt ni- czego nie przyspieszał w tunelach foliowych, a jeśli nawet, to nie na taką skalę. A już na pewno owoce i warzywa, które rosły w Polsce, nie były ściągane samolotami z Izra- ela, Maroka, Hiszpanii czy Włoch. Wszyscy czekali na ten moment, kiedy przegryzając młodą rzod- kiewkę, poczują jej lekko pikantny smak, a pomidor uwolni z siebie słodycz i pod zębami trzeszczeć będą pestki. Dzisiaj, kiedy jemy wszystkie warzywa przez cały rok, te pierwsze nie smakują jak wtedy, gdy po raz pierwszy po zimowej przerwie tra- fiały na stragany. Dlatego często jeste- śmy rozczarowani i mówimy, że dawniej te nowalijki smakowały inaczej. Kiedy pojawia się w mojej głowie taka myśl, robię sałatkę mojej babci, która pysznie sprawdza się na śniadanie czy obiad, ale także do dań mięsnych na grilla. Kroimy pomidory w kostkę, koniecz- nie z pestkami, rzodkiewkę w cienkie plasterki i cebulę dymkę w krążki wraz z białą częścią. Doprawiamy solą i pieprzem – najlepiej młotkowanym i zalewamy dobrą wiejską śmietaną o nie- określonej zawartości tłuszczu w poznańskim stylu, czyli z odrobiną cukru i soku z cytryny. Wtedy powraca ten wio- senno-nowalijkowy smak, mimo że to już nie te warzywa. PYRY Z KOPERKIEM Gdy zniknęły pierwsze nowalijki i najedliśmy się już sałaty ze śmietaną po poznańsku na słodko-kwaśno, pomido- rów, dymki – czekaliśmy na pierwsze młode ziemniaczki z cieniutką skórką, takie niewiele większe niż orzechy włoskie. Wtedy przychodził czas prostych dań. – U mnie w domu, jak zresztą pewnie w każdej poznańskiej rodzi- nie, ziemniaki gotowało się w tych cienkich mundurkach. Gotowe odcedzało się i osuszało w garnku na ogniu. Do garnka lądowało masło i dużo koperku. Kilka energicz- nych podrzuceń i pyrki były dokładnie oblepione. Do tego sadzone jajko i szklanka kefiru albo maślanki. To wystar- czało, by znaleźć się w kulinarnym raju. Ziemniaczki były delikatne, trochę wodniste, skórka dawała lekko ziemisty smak, a koperek i masło, jak to się dzisiaj mówi, robiły robotę – mówi Waldemar Kaniewski, doradca kulinarny oraz szef kuchni w Loft w Gostyniu i Willi Berlińskiej w Nielęgowie koło Kościana. Czas młodych ziemniaków, które – jak wielu twierdzi i ja też podzielam to zdanie – nie smakują jak kiedyś, miał też swoje minusy. Smakosze SMACZNEGO

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz