SUKCES PO POZNAŃSKU - WRZESIEŃ 2020

SMACZNEGO | 79 sukces PO POZNAŃSKU | WRZESIEŃ 2020 Adam Chrząstowski szef kuchni w kompleksie Arłamów: Moimi hitami w Poznaniu są: „A Nóż Widelec” Michała Kutra, „Autentyk” Ernesta Jagodzińskiego, „Muga” z Ar- turem Skotarczakiem. Lubię też „Raj i La Ruina”, bo to miejsce z klimatem, nietuzinkowe. Jak mnie stać, to za- glądam do Dominika Narlocha do „Cuciny”. Powiem tak, poznańska gastronomia ma się naprawdę dobrze. Bardzo lubię kuchnię, która nie jest przekombinowana. Niedaw- no odkryłem kolejne niesamowite, bardzo smaczne miej- sce, czyli „Nonna Fela Italian Bistro” Michała Stężalskiego. Lokal ukryty na os. Sobieskiego, ale warty odwiedzenia. Poznaniak, który powrócił z Krakowa. Ujęło mnie to, że na takim blokowisku można serwować takie dania. Niestety, miejsc turystycznych nie mogę polecić, bo zwykle bywam w Poznaniu w celach kulinarnych i nie mam czasu zwiedzać. Paweł Loroch dziennikarz, autor książek kulinarnych, tropiciel dobrych smaków: – Jestem w Poznaniu jedenasty raz i lubię menu Ogólnopolskiego Festiwalu Dobrego Smaku, które nie jest moim wyborem, czyli to, co dane jest mi spróbować. Zwykle jest świetne. Dobre mam skoja- rzenia sprzed dwóch lat z konkursem na najlepszą czerninę. Jakże trudna rzecz, ale tutaj znakomitej jakości. Kaczki mogę zjadać w Poznaniu całe życie właściwie. Mam też pewnie stereotypowe dla pozna- niaków skojarzenia, jak ktoś mnie pyta o moje przy- smaki stąd, to lubię sznekę z glancem. I wolę sznekę od świętomarcińskich „margaryniaków”. Myślę, że ten piękny rogal jest po prostu skompromitowany właśnie składem zatwierdzonym przez Unię Euro- pejską. Ja się brzydzę margaryną jak mało czym, a tu nagle symbol tutejszy ma mieć w składzie margarynę. Jeżeli włożą masło, to wtedy nie jest to już oryginalny zatwierdzony. Przegląd wielkopolskiego podejścia do gastronomii, już nawet nie mówię o konkretnych daniach, tylko o polocie, elegancji, szyku, wnikliwości twórcy, że on doskonale wie, co robi, to tutaj, to jest bardzo często i w Poznaniu czytelne i dobre, docenialne, chwalalne. Konkretne miejsca? To mogę wymienić cukiernię na świętym Marcinie, co ma kremy, galaretki, czyli „Kocia- ka”, jako podróż w czasie. Trzymanie takich klimatów poprzedniej epoki bardzo mi się podoba. Byłem tam już ze trzy razy. A miejsca nie związane z gastronomią? Nadal nie mogę powiedzieć, że znam całe miasto. Nad Maltą byłem dwa razy, ale to mało przecież. Bardzo mi się po- doba nowa wersja ulicy św. Marcin. Spodziewam się, że jestem w opozycji do poznaniaków, ale w porównaniu z tym, jak to wyglądało, jakie było smutne, niewygodne. To jest takie bardzo współczesne myślenie o przestrzeni miejskiej. Tam teraz jest znacznie bardziej zielono niż było, świeżo posadzone drzewa przed hotelem Altus. Dla mnie to jest taki współczesny salon i taką ulicę można otwierać. Bardzo lubię. KACZKI MOGĘ ZJADAĆ W POZNANIU CAŁE ŻYCIE WŁAŚCIWIE POZNAŃSKA GASTRONOMIA MA SIĘ NAPRAWDĘ DOBRZE. BARDZO LUBIĘ KUCHNIĘ, KTÓRA NIE JEST PRZEKOMBINOWANA Paweł Loroch

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz