SUKCES PO POZNAŃSKU 10/2021

54 | POZIOM WYŻEJ | PAŹDZIERNIK 2021 PRODUCENT ZADAŃ SPECJALNYCH Jak przyznaje, Dido jest bardzo sympatyczna, a z Jamiroquaiem, któremu spodobała się jego koszulka, przybił piątkę. Współpracował z wieloma artystami, ale z zasady nie robi sobie z nimi zdjęć. Jako producent ma za to tysiące fotek wybudowanych scen, konstrukcji, oświetlenia czy sprzętu nagłośnieniowego. Piotr Tatarski mówi, że muzykę ma we krwi. I trudno w to nie uwierzyć, bo w życiu wyprodukował setki koncertów i ciągle ma apetyt na więcej… ROZMAWIA: ANNA SKOCZEK | ZDJĘCIA: SŁAWOMIR BRANDT Siedzimy sobie teraz w parku przy Starym Browa - rze, pod sceną „Letnich Brzmień”. Jesteś z Pozna - nia, ale tak naprawdę złapanie Cię w mieście wcale nie jest takie proste… Piotr Tatarski: To prawda. Latem w Poznaniu jestem rzadko. Teraz na przykład agencja Good Taste, z którą współpracuję, zrobiła cykl „Letnie Brzmienia” – to sto pięćdziesiąt koncertów w dziewięciu miastach. Do tego dochodzi sześć dużych, kilkudniowych festiwali, więc od początku czerwca do początku września miałem dosłow- nie trzy dni wolnego. W tym jeden z nich jest właśnie dziś, dzięki czemu możemy spokojnie porozmawiać. Czyli masz za sobą naprawdę szalone lato… Po zeszłorocznej przerwie spowodowanej pandemią, w tym roku wszyscy organizatorzy, zespoły i artyści chcieli grać jak najwięcej koncertów. To było najbardziej intensywne lato od początku mojej pracy jako producenta tego typu wydarzeń. Jak długo już się tym zajmujesz? Ponad 20 lat. Zaczynałem od Festiwalu Malta w 99 roku. Opiekowałem się wtedy zespołami, które przyjeżdżały do Poznania. Z roku na rok mój zakres obowiązków rósł, aż doszedłem do tego miejsca, w którym jestem teraz. Przez ten czas spotkałem wielu ważnych dla mnie ludzi. Ile koncertów, festiwali, wydarzeń kulturalnych wyprodukowałeś przez te ponad 20 lat? Kiedyś starałem się to policzyć… Jeśli wziąć pod uwagę koncerty, które organizowałem pracując z Janem A.P. Kaczmarkiem czy jako manager zespołów AudioFeels i Bibobit, lub jako szef ekip technicznych, to na pewno będzie to dużo ponad 1000 wydarzeń. Można powiedzieć, że zjadłeś na tym zęby. Można tak powiedzieć, choć każdy koncert jest inny i nie można popadać w rutynę. Ale czegoś takiego, jak pandemia się nie spodziewałeś. Nikt się nie spodziewał. Pamiętam ostatnie realizacje, które miałem jeszcze na początku marca ubiegłego roku. Krótko przed lockdownem brałem udział w produkcji dwóch dużych koncertów. Jeden był w Poznaniu, drugi w Katowicach. Po nich, dokładnie 10 marca, wróciłem do domu, a dwa dni później koncertowy świat legł w gruzach. Co się wtedy działo? Najgorsza była cisza i niepewność. Milczały telefony, nie było nowych maili. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, czy to będzie trwać miesiąc, dwa, czy pół roku… Jeszcze na początku robiliśmy burze mózgów, jak można organizować koncerty. Całe szczęście już w połowie lipca 2020 roku w Poznaniu pracowałem przy koncercie Krzysz- tofa Zalewskiego i była to pierwsza w Polsce impreza ma- sowa po przerwie związanej z pandemią. Potem udało się zorganizować jeszcze kilkanaście wydarzeń plenerowych, ale jesienna fala spowodowała, że zaplanowane koncerty po raz kolejny trzeba było przekładać na inne terminy. Po takim maratonie koncertowym, jaki miałeś w tym roku, nie tęsknisz trochę za tą pandemiczną ciszą? Trochę tak, ale zawsze jesień i zima są spokojniejsze, więc niedługo odpocznę. Mam też nadzieję, że nigdy już nie będę czuł się tak, jak w trakcie pandemii. Nie chciałbym przeżywać tego jeszcze raz.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz