SUKCES PO POZNAŃSKU 10/2022

Z KULTURĄ | 81 | PAŹDZIERNIK 2022 Uczeń Norberta Skupniewiecza. Trudno byłoby wymienić wszystkie wystawy na świecie, w których brał udział. Nie bije rekordów, ale dokładnie wie, że namalował ponad 900 obrazów. Jego malarstwo jest bardzo charakterystyczne. Kto widział kilka prac podpisanych „ Tomasz Akusz ”, ten rozpozna kolejne. Cały czas szuka, goni za kolejnymi wyzwaniami, a głowę ma pełną planów i projektów. To taki trochę poznański rojber, który nie potrafi usiedzieć spokojnie na miejscu. ROZMAWIA: ELŻBIETA PODOLSKA | ZDJĘCIE: SŁAWOMIR BRANDT Przez ostatnie lata głośno było o Pana instalacjach, które powstawały w plenerze w Kórniku i wielu szo - kowały. Odbyło się już pięć wernisaży. Skąd wziął się pomysł na takie nietypowe, ulotne dzieła sztuki? Tomasz Akusz: Zaczęło się od poezji. W Krakowie zo- stało wydane 20 wierszy na 20-lecie przyznania Nagrody Nobla Wisławie Szymborskiej. Urodziła się ona w Bninie pod Kórnikiem. Od wielu lat współpracuję z tamtejszym Domem Kultury i padł pomysł-pytanie, czy zrobimy coś z tą rocznicą? Na uczczenie złożyło się kilka rzeczy, m.in. instalacja samochodów. To nie do końca mój pomysł, bo podobna złożona z ca- dilaków istnieje w Stanach Zjednoczonych. Każdy mógł namalować lub napi- sać o Wisławie Szymbor- skiej na jednym z białych samochodów. Pamiętam jeden z napisów do dzisiaj: Wisława Szymborska? Nie znam takiej. William Szekspir. Potem co roku zaczęliśmy robić kolejne: Czerwony Pe- leton to hołd dla Ryszarda Szurkowskiego. Pamiętam akcję zbierania rowerów. Tak. W okolicy we wszystkich złomowiskach byłem zna- ny jako Pan od rowerów. Kolejna była ukłonem i wyra- zem mojego szacunku dla Tadeusza Kantora. Teatr jest mi bardzo bliski, bo przez wiele lat jeździłem po świecie z Teatrem Maya. Była to Umarła Klasa – Kantorowi. Na- stępna była Melancholia. To także wspomnienia mojego ulubieńca Jacka Malczewskiego. Idea była taka, że to na- tura pomoże nam tworzyć to dzieło. Białe rzeźby miała pokrywać patyna czasu, a następnie miało to być pokryte żywicą epoksydową i utrwalone. Takie zapisywanie cza- su, tego, co się dzieje z rzeźbą i wokół nas. Z „pomocą” przyszli jednak miejscowi wandale i rozbili Melancholię. To podsunęło nam pomysł i nowe torsy, żeby przetrwały dłużej, zrobione są już od razu z żywicy. Zobaczymy, co będzie dalej, jakie będą kolejne projekty. Te instalacje to trochę jak teatr, bo w końcu to Te - atr Maya pokazał Panu wielki świat. Jeździł Pan z nimi na przeróżne festiwale i imprezy. Pracował Pan w nim nie tylko jako scenograf, ale też jako aktor. To były lata 80. ubiegłego wieku. Zupełnie inne cza- sy. Wtedy w teatrze offowym robiło się wszystko. Moja rola była wielopoziomowa. Jako najmłodszy biegałem dla tych starszych po małe co nieco, nosiłem reflek- tory, tak naprawdę robi- łem wszystko, a że miałem umiejętności plastyczne, byłem odpowiedzialny też za dekoracje. Wtedy na dach samochodu zabierali- śmy obrazy, fragmenty scenografii i to po drodze ulegało zniszczeniu. Trzeba było dorabiać, naprawiać. Tak po- wstała jedna z pierwszych i fajniejszych wystaw w 1986 na otwarcie festiwalu Carrefour De Leurope w Nantes we Francji. Wernisaż był jednocześnie otwarciem impre- zy. Niesamowite wspomnienia. Największą scenografię przygotowałem do spektaklu „Paradoks o aktorze”, który był wystawiany w Malarni Teatru Polskiego. Teatr dał Panu dobrą szkołę życia. Tak naprawdę to wszystko przypadek. Po Liceum Pla- stycznym chciałem studiować w Krakowie, ale miałem potworny wypadek i dlatego zdecydowałem się zdawać w Poznaniu. Dostałem się na rzeźbę do Pani Wnukowej, a po roku do pracowni Tesera i wtedy odkryłem, że jest niewielu profesorów, których można nazwać promotora- mi i tymi, którzy młodym pokazują drogę. Panowała za- sada, że kto nie malował jak profesor, ten nie był dobrym Teatr jest mi bardzo bliski, bo przez wiele lat jeździłem po świecie z Teatrem Maya

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz