SUKCES PO POZNAŃSKU 11/2022

| LISTOPAD 2022 54 | ZDROWIE I URODA tać warkoczyki oraz z zaplatania afro i loków. Inni fryzjerzy zapisują się do mnie na specjalistyczne szkolenia. Muszę w końcu zapytać, skąd dokładnie Pani po- chodzi? Jestem z Rwandy. Czuję się jednak obywatelką całej Afryki. Ludzie w Polsce widzą we mnie „ambasadorkę” Afryki, a to dlatego, że wprowadzam ich w świat kultury afrykańskiej. Jak zatem trafiła Pani do Polski, do Poznania? Przyjechałam jako wojenna imigrantka. Moja siostra wcze- śniej rozpoczęła tutaj studia, dlatego łatwiej mi było uzyskać status uchodźcy. Tak zaczęłam swoje życie w Poznaniu. Nie było łatwo. Dziś wspominam to z uśmiechem na twarzy, jak ja sobie wtedy dałam radę. Musiałam rozpocząć życie w no- wym, obcym dla mnie świecie. Pamiętam, że była wtedy zima. Bałam się, że wychodząc na zewnątrz, zmrozi mnie. Musiałam kupić ciepłą, grubą kurtkę (śmiech). W końcu w Rwandzie nie ma mrozów i zimy. Mimo że tyle lat żyję wPolsce, nadal kochamupały.Widzę różnicemiędzymoimi dziećmi a mną. One tutaj się urodziły i nie rozumieją mojej niechęci do zimy. Dziwią się też, że nie mówię tak czysto po polsku, jak one. W domu mówimy również po francusku, a synowie dodatkowo świetnie sobie radzą z angielskim. W języku polskim najtrudniejsza jest dla mnie gramatyka i odmiana rzeczowników oraz czasowników. Uczyłam się sama, bo nie było mnie stać na kurs języka polskiego, dla- tego byłam zdana na siebie i czasem prosiłam siostrę o kon- sultację. Postawiłam na słuchanie radia, oglądanie telewizji i telenowel. Później uznałam, że muszę dokończyć studia. Aby zrealizować ten cel, musiałam wylegitymować się od- powiednim certyfikatem językowym i musiałam pójść na kilka lekcji przygotowujących do egzaminu eksternistyczne- go. Udało mi się! Dzięki temu dostałam się na studia uzu- pełniające magisterskie na Uniwersytecie Przyrodniczym na meliorację inżynierii środowiska. Gdy przyjechałam do Poznania, miałam już za sobą studia inżyniera sanitarnego. Wcześniej jednak studiowałamw języku francuskim. Czy dzieci idą w ślady mamy? Wybrały fryzjerstwo albo inżynierię środowiska? Oj, nie! (śmiech). Moi synowie są sportowcami. Kochają piłkę nożną i football amerykański. Uwielbiają też śpie- wać. Starszy syn studiuje w Kanadzie, a młodszy w tym roku zdaje maturę i dopiero będzie decydować o swoim życiu. Szczerze mówiąc, wcale nie miałam w planach otwierania po studiach salonu fryzjerskiego. Tak mnie pokierowało życie. Zaczynałam w malutkim studio na Winogradach. Gdy zobaczyłam, że chętnych na propono- wane przeze mnie fryzury przybywa, postanowiłam prze- nieść się do większego miejsca – przy ul. Śniadeckich. Metamorfozy, które Pani przeprowadza, nie są ła- twym kawałkiem chleba. Trendy nieustannie zmie- niają się i trzeba być kreatywnym, rozwijać się. Trzeba śledzić modę. Nie można być hermetycznym. Mu- szę podążać za nowościami i rozwijać wachlarz swoich usług. Muszę cały czas się uczyć i iść z duchem czasu, dla- tego co chwilę wpadam na coś nowego i daję wiele z sie- bie. Dziewczyny, które do mnie przychodzą, są dla mnie jak terapia. Cieszę się ich szczęściem, zadowoleniem. Uwielbiam te szczere uśmiechy klientek. Jestem dumna, że darzą mnie zaufaniem. Spędzają ze mną kilka godzin podczas wizyty i czasem dzielą się swoimi problemami, rozmawiamy o życiu. Niektóre klientki otwierają się. Czę- sto słyszę, że potrafię wspierać psychicznie ludzi, którzy przechodzą trudniejszy czas. Uwielbiam podnosić ludzi na duchu. Upadki nas doświadczają. Ważne, żeby szybko się podnieść i iść dalej. Zupełnie jak w piosence Isy Lady, która śpiewała w suahili: „maisha ni mlima, kupanda na kushuka, kutereza sio kuanguka”, czyli: „życie jest jak góra idzie w górę i w dół. Poślizgnąć się, nie znaczy upaść”. Czego życzyć Pani na przyszłość? Wiadomo, zdrowia, bo jest ono najważniejsze i chciała- bym być po prostu zawsze szczęśliwa. Większość ludzi jest z natury dobra. Mam tutaj sporo przyjaciół i staram się otaczać dobrymi ludźmi. Dzięki nim jestem silna. W takim razie życzę także, aby na Pani drodze sta- wali tylko życzliwi i pozytywni ludzie. Dziękuję! z Przyjechałam jako wojenna imigrantka. Tak zaczęłam swoje życie w Poznaniu. Nie było łatwo. Dziś wspominam to z uśmiechem na twarzy, jak ja sobie wtedy dałam radę. Musiałam rozpocząć życie w nowym, obcym dla mnie świecie

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz