SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2020

68 | RODZINNIE sukces PO POZNAŃSKU | GRUDZIEŃ 2020 OPOWIEŚĆ WIGILIJNA JUSTYNA, 30 LAT A gdyby tak nie było świąt? – pomyślała Justyna. Nie musiałaby patrzeć na te wszystkie bombki, choinki, ludzi goniących za prezentami. Nie musiałaby myśleć i czuć. Nie zastanawiałaby się, jak przetrwać ten dzień. Wracała do pustego mieszkania. Na poddaszu czuć było chłód, ale rzadko włączała ogrzewanie. Odpalała kozę i dogrzewała się każdego zimnego dnia grudnia. Od dawna już nie wi- działa śniegu, zresztą u nas jest go jak na lekarstwo. Kiedy zamyślała się, od razu sięgała po telefon, bo na pewno mu- siała odpisać na jakiegoś maila. Codziennie rano wstawała do pracy i skrupulatnie wypełniała wszystkie polecenia. Uciekała do biura przed życiem, przed sobą, przed tym, co najbardziej bolało. Jeszcze rok temu siedziała w ciepłym domu z mężem, który codziennie zapewniał o swojej miłości. Rozpieszczał ją, kupował prezenty, zabierał na wakacje, jego rodzice byli właściwie jej rodzicami, bo swoich nie miała. Poznali się wiele lat wcześniej i długo się przyjaźnili. Nie sądziła, że pewnego dnia wszystko pęknie jak bańka mydlana. Na święta zawsze dekorowała dom. Ubierała choinkę, zawieszała lampki, dekoracyjne skarpety wisiały na schodach. On nigdy nie miał czasu, bo grudzień miał intensywny w pracy – przynajmniej tak twierdził. Lubiła zapach pierników, zawsze wypiekała je wcześniej dla przyjaciół i swojej rodziny. Był czwartek, tydzień przed Wigilią. Jacek, jak zwykle, wrócił późno z pracy. Trzasnęły drzwi. Ona, w ferworze wypieków, umorusana od mąki, pobiegła się przywitać. Stał z opuszczoną głową, milczał. Na powtarzane pytanie: co się stało? Nie reagował. Stał. Nagle podniósł wzrok i spojrzał jej głęboko w oczy. – Kasia jest w ciąży. – Jaka Kasia? – zapytała i pot zlał jej czoło. – Kasia, moja koleżanka z pracy. I to moje dziecko – odparł. Stała jak wryta patrząc na jego wykrzywiającą się twarz. Takie historie czytała tylko w gazetach albo oglądała w filmach. – Ale jak? Ale kiedy? Ale… – łzy same cisnęły Święta Bożego Narodzenia kojarzą nam się z ciepłem rodzinnym, spokojem, radością i szczęściem. Czasami mogą jednak być trudnym wspomnieniem albo chwilą, w której wszystko się zmienia. Każda historia jest inna, bo ilu ludzi, tyle świątecznych myśli. A może to czas, by zacząć wszystko od nowa? TEKST: JOANNA MAŁECKA się do oczu. – Ale ja chcę być z Tobą – powiedział i mocno ją przytulił. Odwróciła się na pięcie i pobiegła do sypial- ni. Płakała całą noc. Nie chciała słuchać o tym dlaczego, kiedy i jak. Zaczęła składać wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy – jego późne powroty, delegacje, pracę w biurze, która ciągle się wydłużała. Po prostu był z inną. Następ- nego dnia kiedy wstała, jego już nie było. Jak co dzień pojechał do pracy. Stanęła na środku salonu. Była wściekła, że niczego nie zauważyła wcześniej, że może mogła jakoś zareagować. A może nie mogła? Na blacie w kuchni leżała kartka. „Przepraszam, zawsze będę Cię kochał”. Podarła ją i wyrzuciła do kosza. Wiedziała, że dziecko nie może nie mieć ojca, że przecież musi mieć rodzinę. Tamtego dnia spakowała się i wyjechała, nie chciała spędzić w tym domu ani minuty dłużej, bo wszystko kojarzyło się z Jackiem. Dosłownie wszystko. Zatrzymała się u przyjaciół. Wzię- ła wolne w pracy. Płakała jeszcze kilka dni. Jacek jej nie szukał. Jakby tak po prostu miało być. Kiedy dostał pozew rozwodowy, napisał jej smsa: Nie dzwoń do moich rodzi- ców, to już nie są twoi rodzice. I tyle. Po pięciu latach tylko tyle. Kiedyś wybaczy, ale nigdy nie zapomni. Tego nie da się zapomnieć. POZNALI SIĘ WIELE LAT WCZEŚNIEJ I DŁUGO SIĘ PRZYJAŹNILI. NIE SĄDZIŁA, ŻE PEWNEGO DNIA WSZYSTKO PĘKNIE JAK BAŃKA MYDLANA

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz