SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2023

| GRUDZIEŃ 2023 33 W restauracji „Lokomotywa” na stacji kolejowej Puszczykowo od drzwi wita mnie zapach świeżo pieczonej krajanki piernikowej. Na półkach w oddali stoją ręcznie robione ciastka – te słodkie i te wytrawne, wszystkie ze zdrowych i pełnowartościowych składników. Nie bez powodu nazywają się „W dobrym składzie”. Julita Świergiel-Taisner, współwłaścicielka, przyjmuje mnie talerzami pełnymi zdrowych pyszności, których można skosztować tutaj na co dzień, w tym obłędnej pizzy na orkiszowym cieście. Codziennie o 5. rano staje przy blacie kuchennym i piecze dla gości, którzy potem z wielkim smakiem kosztują wszystkiego, co mają na talerzach. Odjeżdżają szczęśliwie najedzeni, a potem… wracają po więcej. ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA | ZDJĘCIA: AGATA JESSE OBIEKTYWNIE Ale pachnie… Julita Świergiel-Taisner: Właśnie wyjęłam z pieca naszą krajankę piernikową. Mamy mnóstwo zamówień i muszę zdążyć do świąt (śmiech). Jesteśmy w budynku dworca w Puszczykowie… Tak, to jedyna w Europie restauracja, która mieści się w zabytkowym budynku dworca przy czynnej linii kolejowej oraz na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego w pobliżu Warty. Moja przygoda z tym miejscem zaczęła się w 1995 roku. Budynek dworca przeszedł wtedy w prywatne ręce i powstał tutaj pub „Lokomotywa”. Pamiętam ten moment doskonale, bo będąc nastolatką, pracowałam tu jako barmanka. Z czasem pub zakończył działalność, a budynek dworca stał się stylowym domem właścicieli. Tutaj poznaliście się z mężem? Tak. Regularnie przyjeżdżał do „Lokomotywy”, siadał przy barze i mnie podrywał (śmiech). W końcu uległam… A nasze dalsze losy tak się potoczyły, że kilkanaście lat później wróciliśmy do gastronomii, uruchamiając małą pizzerię przy Starym Rynku. Miała Pani wcześniej coś wspólnego z gastronomią? Absolutnie nie! Zresztą nigdy wcześniej nie ciągnęło mnie do gastronomii. Z czasem okazało się, że to jest właśnie to, co chcę robić w życiu. Dlatego kiedy dowiedzieliśmy się, że „Lokomotywa” jest do wynajęcia, nie wahaliśmy się ani chwili. Przyjechaliśmy do właścicieli, którzy pamiętali nas z dawnych lat. Usiedliśmy, pogadaliśmy (śmiech). A teraz mija nam już 14 lat. Od razu mieliście pomysł na to miejsce? Weszliśmy tutaj pełni wspomnień z lat młodości, zapału, chęci i wiary. Musieliśmy cały dworzec dostosować do wymagań restauracji. Burzyliśmy ściany, malowaliśmy, przerabialiśmy pomieszczenia – wszystko pod okiem konserwatora zabytków. Nazwa została, bo dobrze nam się kojarzyła. Przekonaliśmy się, że chcieć to móc i „Lokomotywa” zapisała się na rynku gastronomicznym. Zaczynaliśmy bez promocji i reklamy, goście przyjeżdżali, bo dowiadywali się o nas od osób, które już tutaj były. Było super do momentu pandemii. Wtedy już wiedziałam, że jeśli ten trudny czas minie, to już nigdy nie będzie tak samo. Miałam rację. To znaczy? Dzisiaj nazywamy się „Lokomotywa. Jedzenie & ciasteczka”. Zmieniliśmy profil, bo zmieniły się potrzeby naszych gości. Mają inne oczekiwania względem restauracji, zmienia się też podejście do jedzenia – dzisiaj chcemy jeść zdrowo i smacznie. A my tylko tak karmimy naszych gości. Równolegle do „Lokomotywy” rozwijamy markę „W dobrym składzie”. Widzimy ogromne zapotrzebowanie na dobre jakościowo i składnikowo produkty. Coraz więcej osób nie może jeść cukru – mamy dla nich szeroki wybór dań i przekąsek. Stawiamy na dania i wyroby bez konserwantów, zdrowe, ale smaczne. Moja przygoda z tym miejscem zaczęła się w 1995 roku. Budynek dworca przeszedł wtedy w prywatne ręce i powstał tutaj pub „Lokomotywa”. Pamiętam ten moment doskonale, bo będąc nastolatką, pracowałam tu jako barmanka

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz