SUKCES PO POZNAŃSKU 12/2023

12(64) / grudzień 2023 ISSN 2545-0174 MIEJSKI MAGAZYN LIFESTYLOWY TYLKO U NAS PREZENTOWNIK POZIOM WYŻEJ DWÓR ULEJNO SMACZNEGO ŚWIĄTECZNE PIERNICZENIE ZAPRASZAMY DO OSOBLIWEGO ŚWIATA SZTUKI ZŁOTNICZEJ MARIA MAGDALENA KWIATKIEWICZ ZAŁOŻYCIELKA YES GALERII

| GRUDZIEŃ 2023 4 | SPIS TREŚCI 12(64) / grudzień 2023 ISSN 2545-0174 MIEJSKI MAGAZYN LIFESTYLOWY TYLKO U NAS PREZENTOWNIK POZIOM WYŻEJ DWÓR ULEJNO SMACZNEGO ŚWIĄTECZNE PIERNICZENIE ZAPRASZAMY DO OSOBLIWEGO ŚWIATA SZTUKI ZŁOTNICZEJ MARIA MAGDALENA KWIATKIEWICZ ZAŁOŻYCIELKA YES GALERII www.sukcespopoznansku.pl 8 | #jestemsobą 10 | MIASTO WARTE POZNANIA 14 | ZAPOWIEDZI 18 | Maria Dębska: Edukacja życia NA OKŁADCE: 20 | Zapraszamy do osobliwego świata sztuki złotniczej WARTE POZNANIA 26 | Kup drzewko u leśniczego 28 | Co zwierzęta powiedzą? 32 | Peron dobrego smaku GŁOS BIZNESU 36 | Michał Czarnecki: Kręcą mnie śrubki 40 | Księgowy to partner 42 | Pieniądze z perspektywy kobiet 44 | Fundacja rodzinna parasolem firmy rodzinnej 46 | PREZENTOWNIK POSNANII TWÓJ STYL 52 | Idą święta 54 | Czas na szalony karnawał ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Piotr Pasieczny/FOTOBUENO CZYTAJ TAKŻE ONLINE: ZDROWIE I URODA 56 | Podaruj sobie relaks 58 | Nie róbmy włosom krzywdy! 60 | Rodzicielstwo po nowotworze 62 | Ziemia jest płaska 64 | Wysoko wrażliwi POZIOM WYŻEJ 66 | Igor Drozdowski 68 | Tam, gdzie spokój mówi dzień dobry Z SUKCESEM 72 | Rise Global Winner 76 | Ze smaczkiem przy obiektywie 80 | Cuba Libre: Zabawa, taniec i śmiech SMACZNEGO 84 | Wigilijny twist 88 | Świąteczne pierniczenie W PODRÓŻY 90 | Księżniczka, amfory i żubry SPORT 92 | Andrzej Kuczyński: Poznańska encyklopedia sportu Z KULTURĄ 94 | Poznań czuje bluesa W OBIEKTYWIE 96 | Kreatywność 98 | Trzy złote i trzy srebrne statuetki dla Posnanii 100 | Panele, dyskusje, spotkania 101 | Republika marzeń 102 | Strefa Wsparcia dla Kobiet 104 | Turysta 2023 105 | Fest Księgarnia 106 | Uczta zmysłów

| GRUDZIEŃ 2023 8 | #JESTEMSOBĄ ZDJĘCIE: Daria Halak/SWAN Photography Wspólnie ze SWAN Photography realizujemy akcję pt. #jestemSobą. Przez kolejne miesiące będziemy pokazywać spełnione kobiety, na różnych etapach życia, które odważnie przez nie idą, są dumne ze swojej kobiecości, nie boją się marzyć, pozostając sobą. #JESTEMSOBĄ Jestem sobą, bo zawsze biorę 100 procent odpowiedzialności za swoje decyzje i jestem konsekwentną kobietą. Jestem sobą, bo mam świadomość, że moją kobiecą siłę wyrażam mądrością i niezależnością. Strach nauczyłam się zamieniać w potencjał, jaki we mnie drzemie. Mam świadomość tego, co mi przekazano z biegiem lat i jestem dumna ze swojego pochodzenia. Akceptuję to, na co nie mam wpływu tu i teraz, nawet jeśli to jest najtrudniejsze. Jestem sobą, bo nie jestem idealna i nawet się nie staram. Mam świadomość mojej wolności, bo zawsze mam wybór. Stworzyłam gabinet pielęgniarstwa rodzinnego najlepiej jak umiałam i od ponad 25 lat cały czas udoskonalam swoją pielęgniarską wiedzę w tym zakresie. Ania Majewska

| GRUDZIEŃ 2023 WSTĘP | 9 – Na święta jedziemy do Szklarskiej Poręby – jej mama wyraźnie zadowolona przez telefon tłumaczyła, jak będzie wyglądał ich świąteczny czas. Julii było wszystko jedno – nie miała ochoty na święta, nie miała ochoty w ogóle wstać z łóżka. Chciała zasnąć. Już nie płakała, ale na samą myśl o tym, że właśnie straciła pracę, którą tak bardzo kochała i która w ostatnim roku była całym jej życiem, zaczerwieniły jej się oczy. Wprowadzała na rynek nowy produkt, wiązało się z tym mnóstwo pracy, dlatego pracowała po godzinach i w weekendy. Na pytanie o nadgodziny słyszała za każdym razem – w tej firmie nie uznajemy nadgodzin. Nawet to jej nie zatrzymało. Weszła do nowej firmy po trudnym rozwodzie, zmęczona zdradami męża, psychicznie sprowadzona na samo dno. Jej poczucie własnej wartości nie istniało, a w ogóle co to było? Po roku ciężkiej pracy, poniżania i mobbingu, który uwielbiali jej szefowie, podziękowano Julii za współpracę. Już nie była potrzebna, bo projekt świetnie przyjęto na rynku. W głębokiej depresji zebrała siły i poprosiła o pomoc. Tabletki ją wyciszały, ale żal siedział tak głęboko w sercu, że ani myślał, żeby je opuścić. Nie widziała sensu życia, a raczej próbowała go znaleźć każdego dnia, bez skutku. Szklarska Poręba – pomyślała. – No dobra, góry, mój ulubiony stromy szlak na Szrenicę, może już tam zostanę? W samochodzie siedziała z tyłu. Za oknem uciekał biały, piękny, śnieżny krajobraz. Miała ze sobą wszystko, co potrzebne do wyjścia w góry. Wiedziała, że rodzice z nią nie pójdą, bo to zbyt duży wysiłek. Zastanawiała się nawet nad tym, czy z tej Szrenicy wrócić. Skoro nikomu nie jest potrzebna… Pensjonat znajdował się niedaleko szlaku na najwyższy szczyt. Miała już opracowaną całą trasę. – W zasadzie kocham góry, mogę tu zostać – tę opcję rozważała całkiem na poważnie. Oszacowała, że na szlak wyjdzie w pierwsze święto. W Wigilię po kolacji wzięła do ręki telefon. Otworzyła aplikację randkową, chociaż rzadko tam zaglądała. Zastanawiała się, kto w Wigilię siedzi na tinderze. I nagle jej oczom ukazał się przystojny brunet, wysoki, pięknie ubrany, dobrze zbudowany. Miał ciepłe spojrzenie i chyba to ją najbardziej urzekło. Przesunęła w prawo. Zaczęli pisać. Przepraszał, że w taki dzień, ale poczuł się samotnie w te święta. Julka wręcz na odwrót, rodzice zadbali o to, by czuła się wspaniale, chociaż nie wiedzieli tak naprawdę, co przeżywa. – To może jutro przyjadę do Ciebie, jeśli to nie przesada i zabiorę Cię na spacer i grzane wino? – napisał. – Dlaczego nie – odpisała, chociaż jej entuzjazm nie był zbyt wielki. – Idę na randkę o 16:00 – rzuciła rano przy śniadaniu. – Na randkę, tutaj? Z kim? – dopytywała jej mama. – Z takim facetem z Czech, przyjedzie tu i pójdziemy na spacer. – Dziecko, a masz w co się ubrać, może czegoś poszukamy? – powiedziała mama. – Mamo, daj spokój, idę w dżinsach. O 15:55 napisał, że jest. Mama ukradkiem zerkała przez firanę. Umierali z ciekawości. Julia zeszła na dół, a on spojrzał na nią błękitnymi oczami i uśmiechnął się od ucha do ucha: – Antoni, idziemy? Rozmawiali po angielsku. Usiedli w karczmie, zamówili grzane wino i śmiali się z dobrą godzinę. Była źle ubrana, nieuczesana i bez makijażu. Na spacerze chwycił ją za rękę, przytulił i powiedział: – Jesteś piękną i mądrą kobietą, ale tyle smutku w Twoich oczach. Co mogę zrobić? – Bądź – odpowiedziała. Spacerowali tak po Szklarskiej Porębie, rozmawiając o wszystkim, jakby znali się od zawsze. Wlał w nią tonę optymizmu i wartości, a ona odwdzięczyła się tym samym. Zbudowali się na nowo. Julia nie poszła w góry. Kiedy wróciła, cały pensjonat spał. Antoni odjechał, mieli kontakt jeszcze wiele miesięcy. To nie była miłość, to był znak. Dla obu. I nowe otwarcie. Do dzisiaj składają sobie życzenia na święta… Wypatrujcie swoich Aniołów! Święta to szczególny czas, bywa, że spadają z nieba. Życzę Wam spełnienia! Joanna Małecka redaktor naczelna WYDAWCA: Grupa MTP ul. Głogowska 14, 60-734 Poznań, NIP: 777-00-00-488 REDAKTOR NACZELNA: Joanna Małecka, joanna.malecka@grupamtp.pl, tel. 539 190 081 Z-CA REDAKTOR NACZELNEJ: Anna Skoczek anna.skoczek@grupamtp.pl, tel. 691 032 652 ADRES REDAKCJI: ul. Głogowska 14, 60-734 Poznań MAIL: redakcja@sukcespopoznansku.pl www.sukcespopoznansku.pl REDAKCJA: Elżbieta Podolska, Małgorzata Rybczyńska, Zofia Chołody, Krzysztof Grządzielski, Maciej Gładysz, Anna Jasińska, Ewa Malarska, Dominika Job, Marta Rybko, Juliusz Podolski, Daria Miedziejko, Karolina Michalak, Martyna Pietrzak-Sikorska, Janusz Ludwiczak SPRZEDAŻ I PROMOCJA: Hanna Kowal, hanna.kowal@grupamtp.pl, tel. 539 190 080 Izabela Czaińska, izabela.czainska@grupamtp.pl, tel. 603 410 151 SKŁAD: DoraDesign Dorota Kalińska-Łuczak TRANSKRYPCJA: Patrycja Bartlewicz KOREKTA: Elżbieta Ignacionek ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Piotr Pasieczny/FOTOBUENO DRUK: „STANDRUK” Lublin RPR: 3781 Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. Przedruki i wykorzystanie materiałów wyłącznie za zgodą redakcji. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i materiałów promocyjnych.

| GRUDZIEŃ 2023 10 | MIASTO WARTE POZNANIA POMNIK POWSTAŃCÓW WIELKOPOLSKICH Co roku 27 grudnia delegacje rządowe, samorządowe, kombatanckie oraz tysiące poznaniaków zapalają znicze pod Pomnikiem Powstańców Wielkopolskich. Wieczorem rozbłyskują wokół niego czerwone, kibicowskie race, przypominające o walkach toczonych w 1918 roku na ulicach Poznania. Ten pomnik ma wielkie znaczenie dla środowisk patriotycznych i narodowych, trudno uwierzyć, że wznieśli go komuniści. TEKST: DR PAWEŁ CIELICZKO | ZDJĘCIE: TOMASZ KORYL Idea uhonorowania powstańców wielkopolskich monumentem i wciągnięcia ich na listę walk ludowo-rewolucyjnych, do których tradycji nawiązywał PRL, pojawiła się u progu lat 60. w gabinecie I sekretarza KW PZPR w Poznaniu Jana Szydlaka. Inspiracja, tak jak sekretarz, przybyła ze Śląska, gdzie pięć lat wcześniej, na Górze św. Anny, na miejscu nazistowskiego mauzoleum i amfiteatru, stanął Pomnik Czynu Powstańczego. Na wielkopolskich równinach nie było wzgórza – symbolu niemieckiej dominacji, które można by uczynić polskim pomnikiem. Odpowiedniej lokalizacji szukano więc w mieście. Myślano o jego wzniesieniu na placu Wiosny Ludów, który – mimo dobrej nazwy i położenia – był zbyt zrujnowany i zaniedbany. Powrócono do przedwojennej koncepcji wzniesienia pomnika powstańców na placu Wolności, jednak uznano, że centralny plac zasługuje na bardziej godny monument upamiętniający walki rewolucyjne. Ostatecznie zdecydowano się na plac u zbiegu ówczesnej ul. Gwardii Ludowej (obecnie Wierzbięcice) i Marchlewskiego (obecnie Królowej Jadwigi), na skraju parku Lubuskiego (obecnie park Drwęskich), założonego na terenie ewangelickiego cmentarza. Może na wybór miejsca wpłynął fakt, że w gmachu Domu Żołnierza, po drugiej stronie ulicy, znajdowała się siedziba Gestapo, symbol brutalnej okupacji. Konkurs na projekt pomnika ogłoszono w grudniu 1961 roku. Wpłynęły 52 prace, jednak żadna nie zyskała uznania jury. Komisja zwróciła się do kilku wyróżnionych artystów o nowe propozycje, ale i w nich nie odnalazła niczego, „co by kojarzyło się z dynamicznością, wzniosłością i potęgą”. Terminy nagliły, władzom zależało na inauguracji pomnika na jubileusz 22 lipca 1964 roku, nie było czasu na nowy konkurs. Komisja zdecydowała się podjąć współpracę z autorem jednego z wyróżnionych projektów – prof. Alfredem Wiśniewskim. W jego propozycji dostrzeżono „prostotę i lapidarność”, ale przede wszystkim dużą otwartość na sugestie ze strony władz i członków komitetu. Największą zmianą było uzupełnienie pomnika o drugi, rozłączny element, jakim stały się postaci dwóch żołnierzy wielkopolskich. Był to pomysł sekretarza Szydlaka, któremu zależało na „wzbogaceniu” monumentu figurami powstańców, zwanych przez niego „wojtkami”. Od-

| GRUDZIEŃ 2023 MIASTO WARTE POZNANIA | 11 R E K L A M A lane z brązu postaci oficera z szablą i szeregowca z karabinem mierzą po ok. 3,30 m, a poznaniacy bardzo je polubili, o czym dobitnie świadczą setki powstańczych murali, których są bohaterami. Główną część pomnika stanowi natomiast zmodyfikowany obelisk o wysokości 17,30 m, nieregularnie zwężający się ku górze, licowany płytami ze strzegomskiego granitu. Na wysokości ok. 5,35 m otoczony został ponadtrzymetrową opaską z brązu, przedstawiającą sceny z dziejów Wielkopolski, które ‒ w przekonaniu autorów ‒ doprowadziły do wybuchu powstania wielkopolskiego. Na pierwszej ukazano strajk szkolny wrzesińskich dzieci przeciwko germanizacji. Druga prezentuje działacza socjalistycznego Marcina Kasprzaka wśród robotników. Bohaterem kolejnej jest Michał Drzymała, pomysłowy chłop spod Rakoniewic, który – nie mogąc uzyskać zgody władz pruskich na zbudowanie domu – zamieszkał z rodziną w cyrkowym wozie. Czwarta obrazuje śmierć Franciszka Ratajczaka, postrzelonego w trakcie walk o Prezydium Policji w Poznaniu. Front pomnika ozdobiło godło, piastowski orzeł, będące kompromisem między symbolem Polski Ludowej a tradycyjnym, polskim, heraldycznym orłem w koronie. Poniżej godła umieszczono napis: „Powstańcom Wielkopolskim 1918-1919”, a zamiast łącznika między datami zawieszono powstańczy krzyż. Akt erekcyjny wmurowano 28 grudnia 1963 roku, w 45. rocznicę wybuchu powstania. Pomnika nie udało się jednak zbudować w terminie i nie uświetnił obchodów 20-lecia Polski Ludowej. Jego odsłonięcie odbyło się w niedzielę 19 września 1965 roku i było największą uroczystością, jaką pod nim zorganizowano. Na trybunie honorowej zasiadł marszałek Marian Spychalski, a przed nim przedefilowali polscy żołnierze z różnych epok. Byli wśród nich woje Bolesława Chrobrego, rycerze Władysława Jagiełły, żołnierze wojny obronnej 1939 oraz Ludowego Wojska Polskiego, nie zabrakło także powstańców wielkopolskich. Twórcy pomnika myśleli, że stanie się on dominantą tej części miasta, przez lata wyrosły wokół niego hotele i biurowce, a on utracił swą monumentalność i tylko organizuje kameralną i zaciszną przestrzeń, w którą doskonale się wkomponował. z „Sukces po poznańsku” przybliża swoim Czytelnikom inspirujące historie ludzi, którzy odnieśli sukces. Staramy się poznać ich sekrety. O poznaniakach sukcesu, którzy każdego dnia spoglądają na nas ze swoich cokołów, co miesiąc opowiada dr Paweł Cieliczko.

JARMARK ŚWIĄTECZNY NA TARGACH

| GRUDZIEŃ 2023 Piękna i Bestia Teatr Muzyczny w Poznaniu 1 grudnia, godz. 19.00 2 grudnia, godz. 11.00 i 19.00 6 grudnia, godz. 11.00 i 19.00 7 grudnia, godz. 11.00 i 19.00 8 grudnia, godz. 11.00 i 19.00 9 grudnia, godz. 19.00 Dawno, dawno temu, w dalekim kraju, w pięknym zamku, żył młody książę, którego czarodziejka uwięziła w ciele… bestii. Jeśli książę nauczy się kochać i zdobędzie wzajemną miłość, przekleństwo straci moc. Ale czas ucieka… Gdy z ofiarowanej przez czarodziejkę róży opadnie ostatni płatek, złego uroku nie da się już odwrócić. Wówczas Bestia i wszyscy jego domownicy pozostaną zaklęci na zawsze. Czy znajdzie się ktoś, kto będzie umiał zajrzeć głębiej? Dojrzeć piękno ukryte w sercu? Ktoś, kto będzie w stanie pokochać… bestię? Piękna i Bestia to musical Disneya z muzyką Alana Menkena, piosenkami Howarda Ashmana i Tima Rice’a, na podstawie libretta Lindy Woolverton. Na scenę Teatru Muzycznego w Poznaniu spektakl przeniósł reżyser Jerzy Jan Połoński. Musical wystawiany w porozumieniu z Music Theatre International (Europe) www.mtishows.eu Bilety: 50-140 zł Deszczowa piosenka Teatr Muzyczny w Poznaniu 17 grudnia, godz. 17.00 20 grudnia, godz. 19.00 21 grudnia, godz. 19.00 22 grudnia, godz. 19.00 28 grudnia, godz. 19.00 29 grudnia, godz. 19.00 30 grudnia, godz. 14.30 i 19.00 31 grudnia, godz. 14.30 i 19.00 (spektakl sylwestrowy) Musical jest satyrą na Hollywood lat 20. XX wieku i rodzący się w tamtych czasach show biznes. Don Lockwood jest jedną z najpopularniejszych gwiazd kina, a na czerwonym dywanie pojawia się w towarzystwie swojej filmowej partnerki Liny Lamont. Współpraca na planie z piękną, lecz kapryśną aktorką komplikuje się, gdy kinematografia przechodzi rewolucję dźwiękową. Nieprzyjemny głos Liny stawia pod znakiem zapytania plan stworzenia nowego filmu. Wówczas przyjaciel Dona – kompozytor Cosmo Brown – wpada na pomysł wykorzystania głosu utalentowanej, lecz jeszcze niedocenionej artystki Kathy Selden. Spektakl oparty jest na scenariuszu filmu z 1952 roku o tym samym tytule, który został okrzyknięty najlepszym musicalem wszech czasów. Widzowie pokochali go przede wszystkim za kultowe piosenki, takie jak „Good Morning”, czy „Singin’ In The Rain”. Adaptacja teatralna wiernie odtwarza przebieg akcji, łącznie ze słynną sceną tańca w deszczu. Reżyserem poznańskiego spektaklu jest Tadeusz Kabicz, kierownikiem muzycznym Krzysztof Herdzin, scenografię i kostiumy zaprojektowała Natalia Kitamikado a choreografię przygotowują Michał Cyran i Maciej Glaza (step). Bilety: 50-140 zł 90-220 zł Wielkopolskie Warsztaty Edukacyjne Fundacji Pokonać Endometriozę 9 grudnia, godz. 10.00, Centrum Kreatywności i Biznesu Concordia Design, ul. Zwierzyniecka 3 W tym roku mija pięć lat od założenia Fundacji Pokonać Endometriozę przez Lucynę Jaworską-Wojtas, pełniącą funkcję prezeski. W Poznaniu odbędą się Wielkopolskie Warsztaty Edukacyjne tejże fundacji. Wydarzenie, współfinansowane przez Samorząd Województwa Wielkopolskiego, rozpocznie się o godzinie 10.00 w Centrum Kreatywności i Biznesu Concordia Design, przy ulicy Zwierzynieckiej 3. Zaproszeni goście oraz zapisane uczestniczki będą uczestniczyć w debatach dotyczących społecznych oraz medycznych uwarunkowań choroby. Będzie można usłyszeć głosy ginekologów i ginekolożek z całego kraju. Wśród z nich znajdą się: dr n. med. Bogumił Paweł Siekierski oraz dr n. med. Joanna Bubak-Dawidziuk (Warszawa – Szpital Medicover), dr n. med. Mikołaj Karmowski oraz dr n. med. Piotr Rubisz (Wrocław – Szpital Specjalistyczny Euromedicar), dr hab. n. med. Ewa Milnerowicz-Nabzdyk (Opolskie Centrum Onkologii), dr hab. n. med. Tomasz Marjański (Gdańsk – Uniwersyteckie Centrum Kliniczne), prof. dr hab. n. med. Agnieszka Brodowska (Gabinety Lekarskie w Szczecinie), lek. Daniel Kurczyński (Katowickie Centrum Onkologii), dr n. med. Zofia Borowiec (Wrocław – MedFemina), lek. Krzysztof Janowiec (Nowy Sącz – BARSKA Clinic). Pojawią się również specjalistki fizjoterapii uroginekologicznej, dietetyki, psychoterapii, eksperci w leczeniu niepłodności, jak i radiologii. Wśród uczestników debaty nie zabraknie również przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia oraz reprezentantów Wielkopolskiego Oddziału NFZ. Oczekiwani są również prezesi zaprzyjaźnionych fundacji oraz inni znamienici goście. Od momentu powstania, niezmiennie, w centrum działań fundacji znajdują się pacjentki. To dla nich zorganizowane będą cztery różne warsztaty dotyczące: diety i probiotykoterapii, fizjoterapii, metod leczenia bólu, jak i seksualności oraz kobiecości. To wszystko, dla kobiet; kobiet z endometriozą. 14 | ZAPOWIEDZI Fot. Dawid Stube Fot. Dawid Stube

| GRUDZIEŃ 2023 16 | ZAPOWIEDZI XIX Wielka Gala Charytatywna Fundacji Mam Marzenie „Urodziny na galowo” 16 grudnia, godz. 18.00 aula UAM, ul. Wieniawskiego 1 Jest taki magiczny wieczór w grudniu, kiedy w jednym z najpiekniejszych miejsc w Poznaniu spełniają się marzenia. W sobotę 16 grudnia 2023 r. o godz. 18:00 w Auli UAM przy ul. Wieniawskiego 1 odbędzie się XIX Wielka Gala Charytatywna Fundacji Mam Marzenie. Tegoroczna Gala to zwieńczenie obchodów 20.lecia istnienia Fundacji i spełnienia ponad 10.000 marzeń chorych dzieci. Gośćmi Gali, którym chcemy wyrazić swoją wdzięczność, będą partnerzy i przyjaciele Fundacji, którzy od lat pomagają w wypełnianiu wyjątkowej misji. To dzięki nim Fundacja wspiera dzieci w najtrudniejszym dla nich okresie, kiedy zmagają się z chorobą. Wsparcie to ma wyjątkową formę poprzez spełnianie najskrytszych pragnień. Zapraszamy poznaniaków, Wielkopolan, aby razem celebrować fundacyjne urodziny i aby być świadkiem spełnienia kilku dziecięcych marzeń. Emocje tego grudniowego wieczoru gwarantowane! Na scenie pojawią się znakomici artyści: w roli prowadzących ambasadorka Fundacji Mam Marzenie - Małgorzata Kożuchowska oraz aktor Rafał Zawierucha. O oprawę muzyczną wydarzenia zadbają muzycy: jeden z najoryginalniejszych głosów w Polsce, wokalista, teksciarz, kompozytor - Arek Kłusowki oraz legenda polskiej sceny - wokalista i gitarzysta rockowy, poeta, a także osobowość telewizyjna - Maciej Maleńczuk! Bilety w cenie już od 50 zł do nabycia na portalu bilety24.pl WESTBAM & NEEVALD - 2000’s CLASSICS SYLWESTER NA MIĘDZYNARODOWYCH TARGACH POZNAŃSKICH 31 grudnia, godz. 20.00 Wracamy do roku 2000, kiedy muzyka miała duszę. Zagramy klasyki techno/house z tamtych lat, kiedy wszystko było prostsze i sprowadzało się do beztroskiej zabawy. Przeżyjmy to jeszcze raz, w 2023 roku! Słyszysz nadciągające z oddali tłumy i przeszywający bass? Stara Gwardia powraca w najlepszym stylu do gmachów MTP celem mocnego zwieńczenia 2023 i celebracji Nowego Roku 2024. WESTBAM, a właściwie Maximilian Lenz to Ikoniczny niemiecki DJ i producent muzyczny. To organizator popularnych w całej Europie festiwali Mayday oraz współorganizator Kultowej Berlińskiej Love Parade. NEEVALD - nikomu ceniącemu muzykę klubową w Polsce nie trzeba go przedstawiać, Ikona Stylu i żyjąca Legenda muzyki House w Polsce. Budował nie jeden klimat i event w klubach. Zagrał na wszystkich największych wydarzeniach w Polsce i za granicą. Radiowy rezydent Ibizy i wyjątkowa postać z nurtu House, która pojawi się przed WestBamem aby rozgrzać Was do czerwoności. Bilety: 99/119/139/159 zł. BIlety VIP: 249 PLN (wejście bez kolejki, dostęp do strefy VIP na antresoli z osobnym barem oraz widokiem na scenę)

| GRUDZIEŃ 2023 18 | ZAPOWIEDZI EDUKACJA Literatura w spektaklu „Edukując RITĘ” Teatru 6. piętro w reżyserii Eugeniusza Korina jest tylko pretekstem do rozmowy o życiu, rozmowy, w której każdy z widzów odnajduje masę własnych przeżyć, często zabawnych, nawet komicznych, ale też bolesnych i dramatycznych. Jaka jest Rita? Jaki jest Frank? Będziemy mogli ocenić to już 14 lutego w Sali Ziemi Międzynarodowych Targów Poznańskich. Na scenie zobaczymy Marię Dębską i Mirosława Bakę, którzy zabiorą nas w podróż w głąb siebie. Zobaczcie zresztą sami… ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA ZDJĘCIA: J. NIEMCZAK Na czym polega edukacja Rity? Maria Dębska: Edukacja RITY to czternaście spotkań, lekcji, które Rita odbywa z Frankiem. Jest około 30-letnią fryzjerką, która prowadzi dość poukładane i spokojne życie, ale której to życie nie wystarcza i postanawia pójść na kurs literatury na Uniwersytet Otwarty. Teoretycznie więc jej edukacja polega na poznawaniu historii literatury, ale tak naprawdę już po pierwszej lekcji okazuje się, że to dużo szersze zagadnienie. Rita ma ogromny apetyt na życie i ma ochotę to swoje życie zmienić. Nie wystarcza jej to, co ma, dlatego staje się w tej edukacji niezwykle łapczywa, a to z kolei szokuje Franka, który narzeka na studentów, sugerując, że niby chcą się uczyć, ale często nie mają wystarczającej do tego motywacji. Rita łamie ten stereotyp i mimo że nigdy jej ŻYCIA

| GRUDZIEŃ 2023 ZAPOWIEDZI | 19 do nauki nie goniono, to wykazuje ogromną determinację, chcąc poprzez naukę dowiedzieć się więcej o sobie. I w ten sposób razem z Frankiem uczą się siebie na nowo. O czym rozmawiacie w trakcie tych spotkań? Z jednej stronie o literaturze, ale poprzez literaturę rozmawiamy o wszystkim. O tym, czego nam w życiu brakuje, o marzeniach. Frank opowiada bardzo dużo o swoich rozczarowaniach. Widać w nim sporo zgorzknienia, którego z kolei w Ricie nie ma, dzięki czemu może zarażać go swoim entuzjazmem do życia. Jak wyglądają spotkania poza gabinetem? Ich wyjście do teatru jest dla Rity nieprawdopodobnym przeżyciem. Więcej nie zdradzę (śmiech). Co Rita lubi we Franku? Uważa, że jest niezwykle mądrym i empatycznym człowiekiem. Takim, od którego może się bardzo dużo dowiedzieć i nauczyć. Przede wszystkim Frank jest dla Rity partnerem, którego tak naprawdę nigdy w życiu nie miała. Partnerem, który może się z nią pochylić nad jej wątpliwościami, rozterkami, ambicjami, pragnieniami. Frank ją fascynuje na poziomie ludzkim. Nie damsko- -męskim i być może tutaj leży podłoże konfliktu, który się między nimi pojawia. Jak kończy się przygoda tych dwojga? Rita bardzo się zmienia, zataczając koło, bo w tej zmianie jest też powrót do siebie. Tak naprawdę przebywa bardzo długą drogę w trakcie tych lekcji. Błądzi, niejednokrotnie skręca w złe uliczki, ale nie poddaje się i ta jej żarliwość i gorliwość w nauce Franka zadziwia. W trakcie tej podróży Rita odkrywa w sobie ogromne przestrzenie, które ją zadziwiają, ale też czasem przerażają. Jak się gra w spektaklu w duecie z Mirosławem Baką? Mirek jest wspaniałym partnerem, jesteśmy na scenie tylko we dwoje, tu nie ma momentu wytchnienia. W teatrze, moim zdaniem, chodzi o bycie z widzem i drugim człowiekiem na scenie. W tej sztuce silnie mogłam to poczuć, bo spotkanie pomiędzy moimi oczami a oczami Mirka jest tutaj osią spektaklu. I jeśli my nie będziemy na siebie czuli, wrażliwi i nie będziemy odpowiednio reagować, to nic z tego nie będzie. Na szczęście mam do czynienia z absolutnie wspaniałym człowiekiem i aktorem, od którego bardzo dużo się uczę, a gra z nim to dla mnie wielka przyjemność. z 14 lutego 2024, godz. 19.00 Sala Ziemi, Poznań R E K L A M A

| GRUDZIEŃ 2023 20 | NA OKŁADCE ZŁO ZAPRASZAMY DO OSOBLIWEGO ŚWIATA SZTUKI

| GRUDZIEŃ 2023 TNICZEJ Jest takie miejsce w Poznaniu, które gości artystów z całej Polski, dając im możliwość zaistnienia przed szeroką publicznością. Jest takie miejsce w Poznaniu, gdzie dom znajdują debiutanci, ale i dojrzali artyści, których prace wywołują śmiech, zadumę, a często łzy wzruszenia. To tu można kupić unikatową biżuterię, pochodzącą od złotników hołdujących tradycyjnemu rzemiosłu. To Galeria YES, przy ulicy Paderewskiego 7, którą założyła 25 lat temu miłośniczka biżuterii, dalekich podróży, właścicielka największej w Polsce kolekcji biżuterii współczesnej i etnicznej – Maria Magdalena Kwiatkiewicz. Na co dzień galerię prowadzi Ilona Rosiak- -Łukaszewicz z zespołem, dbając o każdy detal wystaw i towarzyszących im wydarzeń, ale i o to, by goście czuli się tutaj wyjątkowo. Galeria z biegiem lat stała się jednym z ciekawszych miejsc Poznania, gdzie trafiają turyści z całego świata. Nadszedł wreszcie czas, by stała się czymś więcej… ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA ZDJĘCIA: PIOTR PASIECZNY/FOTOBUENO NA OKŁADCE | 21

| GRUDZIEŃ 2023 22 | NA OKŁADCE W tym roku Galeria YES kończy 25 lat. To piękny jubileusz. Ilona Rosiak-Łukaszewicz: Specjalnie na Twoją wizytę wyciągnęłam kronikę galerii, żeby pokazać nasze początki. Kronika prowadzona była w ten sposób wiele lat, do momentu, gdy tradycyjne kronikarstwo wyparte zostało przez prowadzenie strony internetowej wraz z blogiem. A wszystko zaczęło się w 1998 roku… Magdalena Kwiatkiewicz: Mieliśmy wtedy sklep z biżuterią przy ulicy św. Marcin. Jedyną niezagospodarowaną przestrzenią było tam poddasze. W związku z tym, że kocham piękne przedmioty, zresztą wiesz, że od zawsze kolekcjonuję biżuterię i często bywam na różnego rodzaju wydarzeniach, gdzie spotykam jej projektantów, postanowiłam tę przestrzeń przeznaczyć na ich twórczość. Chciałam stworzyć miejsce, gdzie będą mieli możliwość pokazać swoje prace i podzielić się nimi z ludźmi. I właściwie od tego wszystko się zaczęło. Chwilę później przenieśliśmy nasz salon na Aleje Marcinkowskiego, w miejsce, gdzie dziś znajduje się Moliera 2, wydzielając w jego obrębie Galerię YES, która zyskała nawet osobne wejście. Zaczęliśmy organizować konkursy dla artystów i regularne wystawy. Pamiętam, że pierwsza wystawa miała tytuł: „Ona i On”. Pojawiły się na niej kolczyki w kształcie kobiety i mężczyzny, które mam do dzisiaj w swojej kolekcji. Z czasem rozpoczęliśmy współpracę z obecnym Instytutem Biżuterii na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, Galerią Sztuki w Legnicy oraz Stowarzyszeniem Twórców Form Złotniczych. Przychodziło do Was coraz więcej ludzi ciekawych sztuki? MK: Oj, tak! Organizowaliśmy wernisaże, spotkania z artystami, warsztaty, na które przychodziło coraz szersze grono odbiorców. Pokazywaliśmy wystawy indywidualne poszczególnych twórców, ale również zbiorowe wystawy problemowe poruszające jeden konkretny temat. Bardzo ważna była wówczas oprawa każdej wystawy, zresztą dbamy o to do dziś. I z dumą mogę powiedzieć, że tak jak wtedy, tak i dziś nie ma drugiej takiej galerii w Polsce. Nie bez powodu przyjeżdżają do nas ludzie z całego kraju. Tylko jakoś z mediami dzisiaj trudniej się pracuje… Dlaczego? MK: Media zawsze były blisko nas, widząc w działalności galerii to, co my, czyli coś unikatowego, wyjątkowego. My pokazujemy i promujemy sztukę. Nasza galeria jest niekomercyjna, a przy tym pełni funkcję kulturotwórczą, a ludzie wokół niej skupieni budują piękną, kreatywną społeczność. Bo przecież biżuteria to wielka sztuka… IR: Cieszę się, że to zauważasz. Tę tezę potwierdza wiele faktów, jak choćby to, że mamy w Polsce konkurs złotniczy o najdłuższej na świecie, prawie 50-letniej tradycji, a także jedyny w kraju Instytut Biżuterii na ASP w Łodzi, którego podwaliny zawdzięczamy łódzkiej awangardzie. MK: Lena Kowalewicz-Wegner, założycielka Pracowni Drobnych Form – pierwszej w Polsce (1959 r.) placówki zajmującej się kształceniem w zakresie projektowania biżuterii, mówiła zawsze, że biżuteria jest małą formą rzeźbiarską. Mamy tutaj wielką sztukę, ale i małe wyroby rzemieślnicze. Osobiście uwielbiam biżuterię z komunikatem, taką, która opowiada o świecie, o nas, wywołuje emocje. I z tym wszystkim obcować można w Galerii YES. Z drugiej strony całkiem niedawno usłyszałam, że jesteśmy miejscem komercyjnym, dlatego media i instytucje miejskie mniej nas wspierają. To przykre, ale nie na tyle zniechęcające, aby nas w czymkolwiek powstrzymało. Wkładamy w naszą pracę serce, a wszystkie podejmowane inicjatywy realizujemy z pasją. I to się nigdy nie zmieni. IR-Ł: To powód, dla którego rozwijamy nasze media społecznościowe i aktywność z nimi związaną. Pomagają nam one podtrzymywać relacje z przyjaciółmi galerii i miłośnikami sztuki złotniczej oraz wspierają komunikowanie o nadchodzących wydarzeniach. Skupionej wokół galerii społeczności nie trzeba już przekonywać o wartości sztuki złotniczej. Kiedy już ktoś wejdzie do świata nietuzinkowej biżuterii, bardzo szybko zaczyna odczuwać wielką satysfakcję z bycia jego częścią. My zaś jesteśmy szczęśliwi, kiedy otrzymujemy kredyt zaufania i kolejną szansę na poszerzenie naszej galeryjnej rodziny, której wspólnym mianownikiem jest fascynacja pięknem. Jest kilka wystaw, które szczególnie zapisały się w mojej pamięci. Jedną z nich jest „Talizmany. Wystawa biżuterii sentymentalnej”. Ta mnie wzruszyła, bo sama byłam jej częścią. IR-Ł: Również darzę tę wystawą szczególnym uczuciem. To był mój pierwszy zrealizowany w Galerii YES projekt. Zaprosiłam do niego kobiety, również Ciebie, Asiu, aby przedstawiły biżuterię ze swoich szkatułek, ale tylko taką, która ma dla nich wartość ponadmaterialną, sentymentalną właśnie. Wśród prezentowanych obiektów znalazły się m.in. babcine pierścienie, rodzinne klejnoty, ale i wykonane przez dzieci ozdoby z kolorowej włóczki czy pestek. Powstał w ten sposób wzruszający obraz wartości, jaki niesie z sobą biżuteria. MK: Biżuteria ma wiele oblicz, a jednym z nich są emocje, jakie może przywoływać, szczególnie, jeśli wywołane zostały w sposób nietuzinkowy, np. podczas zaręczyn, ślubu czy narodzin dzieci. Słuchając o takich doświadczeniach, których niemym świadkiem jest biżuteria, wzruszam się równie mocno, co osoby o tym opowiadające. Pokazujemy w ten sposób, że nie tylko sztuka złotnicza nas fascynuje, ale przede wszystkim te wartości pozamaterialne, które dzięki nam, osobom noszącym biżuterię, nabierają szczególnego | MATERIAŁ PROMOCYJNY

| GRUDZIEŃ 2023 NA OKŁADCE | 23 znaczenia. Przy okazji wystaw o charakterze sentymentalnym prezentujemy fotografie obecnych i poprzednich właścicieli, przytaczamy historie często wielopokoleniowych rodzin, poszerzamy konteksty biżuterii i osób ją noszących. Ich wspólnym mianownikiem zawsze jest pamięć i sentyment. Pamiętam, kiedy po jednej z wystaw podeszła do mnie bardzo wzruszona młoda kobieta, mówiąc: „Czuję, że moja babcia, która podarowała mi tę broszkę, jest dzisiaj tutaj ze mną”. Wszyscy poczuliśmy jej obecność. Widzisz, w każdym elemencie biżuterii zapisana jest ludzka historia. Dlatego oprócz pokazywania, uwieczniamy pamięć o niej w wydawanych katalogach oraz książkach. Po co? MK: Po to, żeby po artyście został nie tylko przedmiot, ale i pamięć. Chcemy, żeby ludzie, którzy odwiedzają wystawy, poznali też sylwetki twórców, drogę artystyczną, jaką przebyli, źródła inspiracji, ale również doświadczyli emocji towarzyszących procesowi twórczemu. IR-Ł: Dlatego pracując z biżuterią, za wszelką cenę staramy się poszerzyć jej kontekst, a co za tym idzie – postrzeganie nie tylko przez pryzmat walorów użytkowych czy estetycznych. Większość biżuterii eksperymentalnej, która staje się przedmiotem naszych wystaw, pozbawiona jest tych wspomnianych atrybutów. Ma za to wielki potencjał artystyczny, ponieważ za jej pomocą artyści złotnicy, podobnie jak malarze czy rzeźbiarze, komentują otaczającą ich rzeczywistość, podejmują dialog z odbiorcą, wysyłają w świat komunikat. Galeria, wraz z podejmowanymi aktywnościami, również publicystycznymi, pełni w związku z powyższym rolę translatora czy mostu łączącego środowisko artystyczne z odbiorcami. Pierwszy kontakt z tą niszową dziedziną, jaką jest Kiedy już ktoś wejdzie do świata nietuzinkowej biżuterii, bardzo szybko zaczyna odczuwać wielką satysfakcję z bycia jego częścią. My zaś jesteśmy szczęśliwi, kiedy otrzymujemy kredyt zaufania i kolejną szansę na poszerzenie naszej galeryjnej rodziny, której wspólnym mianownikiem jest fascynacja pięknem Od lewej: Ilona Rosiak-Łukaszewicz, Maria Magdalena Kwiatkiewicz, Alicja Iwańska, Iga Pluszczewicz

| GRUDZIEŃ 2023 24 | NA OKŁADCE sztuka złotnicza, wymaga gruntownego wprowadzenia oraz szybkiego kursu nauki „czytania biżuterii”. Bo o ile na etapie edukacji w szkole podstawowej czy średniej zdarza się mieć styczność z pojęciami umożliwiającymi odbiór tzw. sztuki czystej, jak malarstwo, rzeźba czy architektura, o tyle ze sztuką użytkową kontakt jest znikomy, żeby nie powiedzieć żaden. Dlatego w pierwszej kolejności staramy się odradzać stosowanie takiego kryterium, jak: „nosiłabym – nie nosiłabym”. Ono najszybciej traci uzasadnienie w zetknięciu ze sztuką eksperymentalną, która nie ma znamion użytkowych, ale która jest naznaczona przez artystę innymi cechami, na przykład narracyjnością, a więc zaklętą w przedmiocie historią kierowaną do otwartego na nią odbiorcy. MK: Sztuka nie istnieje bez odbiorcy, a biżuteria konceptualna to język wyrazu artystycznego, jakim posługuje się twórca. Człowiek staje więc w centrum procesu zarówno po stronie nadawcy, jak i odbiorcy. I my w Galerii YES respektujemy tę zasadę w sposób absolutny! Artyści często u Was debiutują, prawda? MK: Zdecydowanie. Dzieje się tak dzięki organizowanym konkursom złotniczym, ale również wystawom zbiorowym, w obrębie których łatwiej zaistnieć debiutantom. Bardziej doświadczeni twórcy koncentrują się na wystawach indywidualnych, takich jak chociażby retrospektywy. Ich dorobek artystyczny oraz pozycja zajmowana w środowisku predestynują ich do tego. IR-Ł: Często do naszej galerii trafiają projektanci biżuterii, którzy tworzą od wielu lat, ale dopiero tutaj mają szansę przedstawić swoją schedę szerszemu gronu odbiorców. Cieszymy się, że to właśnie u nas mogą liczyć na zrozumienie i wsparcie. Równie dużą satysfakcję czerpiemy ze współpracy z dobrze rokującymi debiutantami, których poznajemy podczas praktyk studenckich w Galerii YES, ale również w ramach konkursów złotniczych z naszym udziałem w charakterze fundatora nagród lub wystaw prac dyplomowych, które odbywają się w naszych gościnnych progach. Dzięki tej współpracy nabywają inne, pozawarsztatowe doświadczenie w zakresie kuratorskim. Uczymy ich również opowiadania o swoich pracach oraz sztuki ich eksponowania. Słowem w naszej niewielkiej, acz otwartej na współpracę przestrzeni wartościujemy sztukę nie ze względu na wiek twórcy, ale jego zaangażowanie, aktywność i swoiste przekraczanie granic. Jesteśmy pewne, że gdyby Galeria YES miała w Polsce kilka oddziałów, również i do nich ustawiałyby się kolejki zainteresowanych kooperacją twórców. To bardzo miłe, bo udało nam się zbudować przestrzeń, w której artyści czują się komfortowo, a odbiorcy mają szansę zanurzyć się w osobliwym świecie unikatowej, pełnej treści biżuterii. Sądząc po tłumach, które przychodzą do Was na wernisaże, to się udaje. IR-Ł: Niewątpliwie! Najwięcej odwiedzających spotkać można podczas wernisaży otwierających wystawy. Prawdziwą próbą dla każdej galerii jest jednak rotacja zwiedzających w późniejszym czasie. Odwiedzają nas wtedy zarówno goście indywidualni, jak i większe grupy. Na każdego czekamy z oprowadzaniem kuratorskim, wieloma anegdotami o artystach i historiami konkretnych obiektów. Z pełną premedytacją śmiem stwierdzić, że Galeria YES staje się coraz ważniejszym punktem na turystycznej mapie Poznania. Nieustannie pracujemy nad tym, aby dywersyfikować grupy odbiorców sztuki złotniczej i być blisko ludzi wrażliwych na piękno. I powoli brakuje Wam tutaj, przy Paderewskiego, miejsca. IR-Ł: Dokładnie tak. Przede wszystkim nie mieści się tutaj nasza największa perełka, czyli Kolekcja Współczesnej Polskiej Sztuki Złotniczej Marii Magdaleny Kwiatkiewicz, w obrębie której znajduje się dziś około 2200 obiektów. Chcielibyśmy pokazać ją światu w pełnej krasie, bo to jedyny taki zbiór w kraju. MK: Faktycznie, od lat kolekcjonuję biżuterię współczesną i etniczną. Każdy przedmiot jest skatalogowany i cierpliwie czeka na swój wielki moment, kiedy to ujrzy światło dzienne wraz z całym zbiorem. Chciałabym podzielić się tą kolekcją z ludźmi, z Wami. Dlatego rozpoczęliśmy poszukiwania nowej siedziby dla Galerii YES. Udało nam się zbudować przestrzeń, w której artyści czują się komfortowo, a odbiorcy mają szansę zanurzyć się w osobliwym świecie unikatowej, pełnej treści biżuterii

| GRUDZIEŃ 2023 NA OKŁADCE | 25 Czyli idą zmiany? IR-Ł: Zmiany są naszym motorem napędowym. W nowej lokalizacji pojawi się zarówno przestrzeń na ekspozycję czasową, jak i stałą, zbudowaną z kolekcji Magdy. Na szczegółowe informacje o tym projekcie przyjdzie jeszcze czas, póki co intensywnie pracujemy, aby osiągnąć ten cel najlepiej, jak tylko potrafimy. MK: Nasza galeria, mieszcząca się przy ulicy Paderewskiego 7, składa się też z części sprzedażowej, która daje artystom szansę na sprzedaż wyrobów użytkowych, a klientom wejście w posiadanie wyjątkowej biżuterii pochodzącej z małych pracowni polskich projektantów. Są to często unikatowe kolekcje, jedyne w swoim rodzaju, trafiające w gusta nieco bardziej wymagających odbiorców. To małe dzieła sztuki, które można mieć na wyciągnięcie ręki. Magdo, Twoja kolekcja biżuterii etnicznej również zasługuje na uwagę. Jej wyjątkowość tkwi w sposobie pozyskiwania obiektów. Przywozisz je osobiście z najdalszych krańców świata. Podróże to Twoja kolejna wielka pasja? MK: Tak, kocham podróżować i nie tylko kolekcjonować wspomnienia ilustrowane biżuterią, ale również fotografiami. Pokłosiem wypraw są m.in. cykle fotograficzne, którymi dzielę się z odbiorcami poprzez wystawy plenerowe organizowane w centrum Poznania, na ulicy Święty Marcin. Dzięki temu każdy, kto tylko zechce, może poczuć klimat wyprawy i poznać spotykanych na szlakach ludzi, nierzadko noszących przepiękną biżuterię. Ona właśnie jest ich znakiem rozpoznawczym, określa tożsamość, status społeczny, wyznawaną religię itp. Nieskromnie powiem, że nie ma w kraju drugiej osoby, która miałaby tak dużą kolekcję biżuterii współczesnej i etnicznej. Dlatego cieszę się, że już niebawem na jeszcze szerszą skalę będę mogła się nią dzielić! Ilona, Ty dołączyłaś do galerii pięć lat temu. Jak długo uczyłaś się tego miejsca? MK: Najpierw musiała nauczyć się kontaktu ze mną (śmiech). IR-Ł: Dużym nietaktem byłoby stwierdzenie, że już się go nauczyłam. Sztuka to żywioł i każdego dnia uczę się nad nim panować. Zmieniają się ludzie, ich widzenie świata, my się zmieniamy, dostosowując do wyzwań, jakie stawia przed nami współczesność. I faktycznie najpierw zgrywałyśmy się z Magdą, potem z zespołem, a dalej ze środowiskiem, które było i jest dla mnie wciąż najwyżej zawieszoną poprzeczką ze względu na wysoki poziom wrażliwości. Artyści tworzą piękne i niezwykle mądre obiekty, ale bywa, że nie potrafią o tym opowiedzieć. A ja muszę do nich dotrzeć, zrozumieć ich przekaz, by dalej podać go ludziom. Ta praca nauczyła mnie wielkiej cierpliwości i wyrozumiałości w stosunku do drugiego człowieka. To bardzo cenna lekcja i wspaniała przygoda. To też nieoceniony i wspierający się wzajemnie team, który Galerię YES tworzy, czyli Alicja Iwańska, Iga Pluszczewicz oraz Izabela Pierzchała. Funkcjonujemy jako zespół naczyń połączonych i wciąż stawiamy czoła nowym wyzwaniom. Wiesz, my po prostu lubimy tę pracę i lubimy się uczyć. Magda kocha ludzi i ich twórczość, a ja nakręcam się działaniem i funkcjonowaniem tego miejsca, stwarzając okoliczności zaistnienia sztuki złotniczej w jak najszerszym wymiarze. z

| GRUDZIEŃ 2023 26 | WARTE POZNANIA Wielkimi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Nie da się ukryć, że ubieranie choinki dostarcza ogromnej frajdy i dużym, i małym. Przystrojona w autorskie ozdoby i błyszczące bombki choinka zostaje z nami zazwyczaj przez kilka tygodni, umilając nam zimowe wieczory. Zanim jednak zaczniecie ubierać drzewko, zastanówcie się, jaką choinkę wybrać? Prawdziwą czy sztuczną? Dla leśników wybór jest oczywisty: najlepsza choinka to ta prosto od leśnika. TEKST: REGIONALNA DYREKCJA LASÓW PAŃSTWOWYCH W POZNANIU | ZDJĘCIE: UNSPLASH Żywe drzewko ma wiele zalet. Przede wszystkim jest w 100 procentach ekologiczne oraz odnawialne – przetwarza się je po świętach na nawóz organiczny. Dodatkowo decydując się na choinkę prosto z lasu, dostajemy gratis piękny zapach i aromat, który wypełni cały dom. Z kolei do produkcji sztucznych drzewek najczęściej używany jest polichlorek winylu, a wykonane z niego choinki po wyrzuceniu na wysypisko będą rozkładać się setki lat. Zatem choć sztuczne choinki wyglądają coraz ładniej i mogą służyć kilka sezonów, żywa choinka jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem! ZAPACH ŚWIERKU I SOSNY Najbardziej intensywny zapach wydziela świerk pospolity i sosna pospolita. Świerk ze względu na piękny pokrój jest najbardziej popularnym drzewkiem świątecznym. Dodatkowo w łatwy sposób powiesicie na nim wiele ozdób. Przy każdym dotknięciu gałązek będzie Wam towarzyszył przyjemny żywiczny zapach. Niestety świerk ma również wady. Jego igły opadają niezwykle szybko, dlatego wybierając ten gatunek drzewa, pamiętajcie o solidnym podlewaniu. Sosna pospolita poza Śląskiem nie jest zbyt często wybierana, ale ten, kto choć raz się na nią zdecydował, wie, że jej intensywnego, żywicznego zapachu nie da się niczym zastąpić. Sosnowa choinka najpiękniej wygląda ubrana w rustykalne, samodzielnie przygotowywane ozdoby. Sosna jest niezwykle wdzięcznym drzewem, które spełni oczekiwania najbardziej wymagających osób. Wybierając ją, zyskujemy oryginalną i niepowtarzalną choinkę. A MOŻE JODŁA? Zdecydowanie najdroższym i nieco trudniej dostępnym rozwiązaniem jest jodła. W sprzedaży najczęściej dostępna jest jodła kaukaska, która ma piękny pokrój i długo utrzymujące się igły, ale nie pachnie już tak pięknie jak świerk czy sosna. Jodłę możemy wybrać, jeśli w domu mamy małe dzieci i nie chcemy, żeby skaleczyły się igłami. Leśnicy odpowiadając na zapotrzebowanie na prawdziwe drzewka, zakładają specjalne plantacje, na przykład tam, gdzie nie może powstać las, np. pod liniami wysokiego napięcia. Następnie w okresie przedświątecznym organizowane są kiermasze na terenie nadleśnictw, oferujące piękne żywe choinki. Choinkę najlepiej zakupić w najbliższym nadleśnictwie. Każdy, kto kupi drzewko u leśniczego, otrzyma dowód sprzedaży, czyli asygnatę. Wówczas mamy pewność, że drzewko pochodzi z legalnego źródła i zostało pozyskane z poszanowaniem praw przyrody. Świeżo ścięty i codziennie podlewany świerk wytrzyma w naszych domach przez 3 tygodnie, nie gubiąc znacznej ilości igieł, a dzięki dużej ilości żywicy zapewni wewnątrz przyjemny leśny zapach. – Od czterech lat specjalnie dla Państwa opracowujemy choinkową mapę. Znajdziecie na niej informacje, w jakiej lokalizacji i w jakich dniach możecie kupić swoje wymarzone drzewko za naprawdę | MATERIAŁ PROMOCYJNY DRZEWKO KUP U LEŚNICZEGO!

| GRUDZIEŃ 2023 WARTE POZNANIA | 27 niewielkie pieniądze. Na mapie znajdziecie również punkty, w których pod nadzorem, ale samodzielnie można wyciąć swoją własną choinkę – informuje Tomasz Maćkowiak z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu. – Na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych co roku sprzedajemy około 4-5 tysięcy drzewek choinkowych. SYMBOLIKA OZDÓB Sposób dekorowania choinki miał również znaczenie. Nie można było na jej gałązkach zawiesić tego, co się miało pod ręką lub co przyszło do głowy. Ważne były np. kolory dekoracji. Biel symbolizowała niewinność nowonarodzonego Dzieciątka, złoto – bogactwo, czerwień – zdrowie, a ciemna zieleń igliwia – życie wieczne. Do dawnych, tradycyjnych zdobień choinkowych należą ciastka, pierniczki (wypiekane często w kształcie serc), orzechy, małe czerwone jabłka, tzw. rajskie jabłuszka, własnoręcznie wykonywane w czasie adwentu ozdoby z bibuły, kolorowych papierów, piórek, wydmuszek, słomy i źdźbeł traw, kłosów zbóż itp. Przede wszystkim wykorzystywane było to, co pochodziło z pola, ogrodu, sadu lub lasu. Innymi słowy – naturalne dary natury. Na gałązkach w wieczór wigilijny zapalano świeczki i tzw. zimne ognie. Ozdoby pojawiające się na choince miały swój własny język symboli: • Gwiazda Betlejemska, którą umieszczano na szczycie drzewka od ubiegłego wieku, miała pomagać w powrotach do domu z dalekich stron, w tradycji anglosaskiej zastępował ją aniołek; • oświetlenie broniło dostępu złym mocom, a także miało odwrócić nieżyczliwe spojrzenia ludzi (tzw. zły urok), w chrześcijańskiej symbolice wskazywało natomiast Chrystusa, który według tych wierzeń miał być światłem dla pogan, a obecnie jest nadzieją na życie wieczne; • jabłka zawieszane na gałązkach symbolizowały biblijny owoc, którym kuszeni byli Adam i Ewa, później zastąpiono je małymi rajskimi jabłuszkami, które zapewnić miały zdrowie i urodę; • orzechy zawijane w sreberka miały nieść dobrobyt i siłę; • papierowe łańcuchy symbolizowały zniewolenie grzechem, ale np. w okresach rozbiorów miały wymowę polityczną, w ludowej tradycji niektórych regionów Polski uważano, że łańcuchy wzmacniają rodzinne więzi oraz chronią dom przed kłopotami; • dzwonki symbolizują dobre nowiny i radosne wydarzenia; • anioły mają opiekować się domem; • jemioła jest kojarzona z miłością i przebaczaniem sobie, ale też z bogactwem (kto nie ma na święta jemioły, ten chodzi cały rok goły). Pęk jemioły powinno się trzymać w domu do następnych świąt. z

| GRUDZIEŃ 2023 28 | WARTE POZNANIA ZWIERZĘTA CO

| GRUDZIEŃ 2023 WARTE POZNANIA | 29 Wigilia to magiczny czas, pachnie choinka, pierniki, barszcz rozlewa się po białej serwecie, rodzina śpiewa kolędy, słychać rozdzieranie opakowań od prezentów, a o północy zwierzęta przemawiają ludzkim głosem. To wszystko to prawda, oprócz zwierząt mówiących ludzkim głosem. Skąd wzięło się to przekonanie, że potrafią mówić? I dokładnie o północy? TEKST: ELŻBIETA PODOLSKA | ZDJĘCIA: UNSPLASH Z pogańskich wierzeń, według których ludzie mogli zamieniać się w zwierzęta. Na wsiach to właśnie one przynosiły dobre nowiny, ciężko pracowały, ale też żywiły rodzinę. W Wigilię gospodarz zanosił im resztki ze stołu, chcąc zapewnić sobie pomyślność na nadchodzący czas. W niektórych regionach Polski wierzono, że przez zwierzęta przemawiają zmarli. Wierzenia i tradycja są tak silne, że często zastanawiamy się nawet śmiechem żartem, co też nam taki pies, kot, myszka, chomik, a nawet rybka powiedzieć mogą? – Ale Ci w tym roku nagadają – słyszymy. One mogą i to bardzo dużo powiedzieć, bo prawda jest taka, że rozmawiają z nami każdego dnia. Od nas tylko zależy, czy chcemy się nauczyć rozumieć ich język. Zwierzęta porozumiewają się ze sobą. Potrafią komunikować się na wiele sposobów. Przekazują sobie informacje za pomocą głosu, zapachu, koloru, dotyku. To jest prawdziwa magia, którą usiłują też zgłębiać najtęższe umysły z profesorskimi tytułami. ROZMOWA BEZ SŁÓW Do mówienia potrzebne są struny głosowe. U zwierząt są one jednak zbudowane zupełnie inaczej niż u ludzi, dlatego umożliwiają jedynie wydawanie określonych dźwięków. Niektóre gatunki, np. papugi czy gwarki, mają umiejętność naśladowania ludzkiej mowy. Te najzdolniejsze potrafią nauczyć się nie tylko kilku słów, ale nawet kilku zdań. Opiekunowie zwierząt doskonale sobie radzą z rozpoznawaniem różnego rodzaju sygnałów, które świadczą o strachu, zdenerwowaniu, miłości, głodzie, chęci wyjścia na spacer, chwili czułości, zabawie. I nie dotyczy to tylko psa i kota, które najbardziej związane są z człowiekiem, ale także zwierząt np. z w ogrodzie zoologicznym. ROZMAWIAJĄ POMIĘDZY SOBĄ I Z NAMI – Zwierzęta mówią niekoniecznie do nas – mówi Remigiusz Koziński, kierownik Działu edukacji i wolontariatu poznańskiego ZOO. – Mówią do siebie, komunikują się z innymi. Wszystko zależy od gatunku. To bardzo skomplikowana kwestia i tak naprawdę jest oddzielną gałęzią zoopsychologii, która zajmuje się komunikowaniem wewnątrz gatunku, między gatunkami. To wszystko zależy, ile z tych sygnałów my jesteśmy w stanie odbierać. Dużo z nich nie jest skierowanych do nas. My operujemy określonym zasobem zmysłów na określonej długości fal świetlnych i dźwiękowych. Inne gatunki posługują się innymi częstotliwościami. Bardzo zrozumiała jest dla nas u tych zwierząt mimika. Dużo też zależy od tego, czy jakieś zwierzę jest stadne, czy jest samotnikiem. Biorąc nawet pod uwagę nasze zwierzęta domowe, możemy porównać kota i psa. Nieprawdopodobnie komunikatywne są słonie, które żyją długo i w stadach. To także kwestia POWIEDZĄ? – Ale Ci w tym roku nagadają – słyszymy. One mogą i to bardzo dużo powiedzieć, bo prawda jest taka, że rozmawiają z nami każdego dnia. Od nas tylko zależy, czy chcemy się nauczyć rozumieć ich język

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz