Wszystko działa 6/2021

WSZYSTKO DZIAŁA! 6 | 2021 9 WOKÓŁ BRANŻY instalacji grzewczych, kolejny dla wentylacyjnych. Egza - miny zawodowe też miały trzy różne typy zadań, ade - kwatnych do typu pracowni. Ten system się sprawdzał. Młodzież miała różnorodność zadań, szkoły po każdym egzaminie wzbogacały się o nowe materiały. Egzamin był przynajmniej częściowo obiektywny, bo komisje składały się z trzech egzaminatorów i musieli oni ze sobą współpracować. Dodam, że w tym okresie zawód instala - tora sanitarnego był podzielony na dwa osobne zawody: montera urządzeń i instalacji sanitarnych i montera sieci sanitarnych. To były dwa kierunki w szkole. Ten model nauki komuś się nie spodobał. Po co trzech egzaminatorów, jak wystarczy jeden? Po co trzy różne zadania? Niech będzie tylko jedno dla wszystkich. Po co dwa odrębne zawody? Połączmy je. Stworzono więc nowy zawód, wymagający od uczniów dwa razy więcej wiedzy, ale w tym samym wymiarze godzin. Wydzielono dwie odrębne kwalifikacje robotnicze i jedną projekto - wą. W sumie trzy egzaminy w ciągu 2-3 lat. Kolejna re - forma jeszcze bardziej to zmieniła. Z dwóch kwalifikacji robotniczych stworzono jedną, ale dołożono kolejne por - cje wiedzy na przedmiotach zawodowych do opanowa - nia. Przecież pojawiły się odnawialne źródła energii. To co, że był osobny zawód, trzeba było dodać treści także dla hydraulika. To wszystko w dobie komórek w szko - łach, spadającego poziomu umiejętności i chęci uczniów. Dwie ostatnie reformy to już zwykła kosmetyka. Zmie - niono tylko nazwy kwalifikacji, udając, że powstało coś nowego. W praktyce zamiast jednej literki są dwie albo trzy i nic poza tym. Ale nauczyciel w szkole musi cały program napisać od nowa. Pyta Pani o kondycję szkoły zawodowej w Polsce? Jest papierową fikcją. Wszystko musi się zgadzać na potrzebę wizytatorów. Wypisuje się więc brednie, byle tylko placówka dostała akredytację do prowadzenia zajęć. Nikt przecież nie sprawdza, czy to, co na papierze, istnieje w praktyce. Na pewno są szkoły, które mają park maszynowy, piękne warsztaty, ale jest też ogromna ilość kompletnie nieprzygotowanych do ta - kiej formy kształcenia. Żadna reforma szkolnictwa zawodowego nie przewidzia - ła nigdy jego kosztów. Tak jakby ten problem nie ist - niał, jakby na zajęciach praktycznych nie było zużycia materiałów i sprzętu. Jak można wykonywać fragmenty instalacji, nie mając rur? Jak można nauczyć tynkowania bez tynku? Murować ściany bez cegieł i zaprawy? Ja - sne, można to zrobić na zaprawie z gliny, tylko co to ma wspólnego z rzeczywistością? Nie wiem, czy jest chociaż jeden element, który został dobrze zreformowany? Egzamin, który trwał kiedyś dwa dni, po 7 godzin dziennie, był okrojony najpierw do 3 godzin, teraz do ledwie 120 minut. Co można przez ten czas zrobić? Jak w tak krótkim czasie udowodnić swoje umiejętności? Jaki jest poziom młodzieży, która przychodzi do szkoły? Przychodzą do szkoły dzieci, które nigdy w ręku nie miały młotka. Nie wiedzą, w którą stronę powinna się obracać wiertarka, nie potrafią posługiwać się żadnym narzędziem. Od nas wymaga się potem, abyśmy w ciągu 120 godzin zajęć praktycznych zrobili z tych dzieci mon - terów. To nie jest możliwe! Musimy sobie też coś wyjaśnić. Pojęcie „szkoła zawo - dowa (branżowa)” należy obecnie rozumieć jako tech - nikum. Zasadniczych Szkół Zawodowych już prawie nie ma, zostały polikwidowane. Dzisiaj technik tak na - prawdę zostaje monterem. Musi się w szkole zmierzyć z przedmiotami zawodowymi i przygotować do matury. Nacisk jest kładziony, jak zwykle, na te ostatnie egzami - ny, bo są one oczkiem w głowie dyrektora. Czy można technika przygotować do pracy fizycznej? Zrobić z niego rzemieślnika? Jeśli ma w domu pomocną dłoń – na pew - no. Jeśli dla rodziców ważniejsza jest matura – nigdy nie będzie monterem. Czego tak naprawdę jesteśmy w stanie nauczyć? Niewie - le. Zwykle obróbki rur, technologii jest naprawdę dużo. Jak warsztaty są dobrze wyposażone, to absolwent umie rury gwintować, zgrzewać, kleić, lutować. Umie traso - wać instalacje sanitarne, wykonywać ich fragmenty, wykonywać próby szczelności, montować przybory sa - nitarne, baterie czerpalne, armaturę regulacyjną. Przy dobrej współpracy z firmami można nauczyć podstaw ogrzewań płaszczyznowych, montażu grzejników, ko - tłów wiszących itp. Nikt nie nauczy natomiast w szkole, w boksie, układania kanalizacji, sieci cieplnych, gazo - wych, wodociągowych. To absurd. Czy szkoła może nadążyć za nowościami? Oczywiście, że nie. Jest ich zbyt dużo. Jesteśmy żółwiem goniącym za ekspresem. Uczymy tego i tym, co mamy na warsztacie. Gdy dostaniemy nowości, będziemy ich uczyć. Ale nowe technologie trzeba najpierw poznać samemu. Kiedy? Obecnie rząd wymaga od nauczycieli dodatkowych szkoleń. W jakim wymiarze? Jest to 40 go - dzin. Czasem dyrektorzy wymagają jeszcze, aby je rozło - żyć w czasie. Czego można się nauczyć i gdzie w takim wymiarze? Kolejna fikcja, tak jak godziny Czarnkowe. Słyniemy z takich fikcji. Pięknie brzmią, wspaniale wy - glądają w programach. W rzeczywistości absurd goni absurd. Współpracowałem w ciągu tych 30 lat z wieloma fir - mami: Geberit, Wavin, Kludi, Kan-therm, Koło Sanitec, Herz, obecnie Uponor, Kisan. Dzięki nim mam dużo na - rzędzi, materiałów, uczestniczyłem w wielu szkoleniach. Gdyby nie one, byłoby krucho. Część wyposażenia szkoła otrzymała też w ramach programów. Wszystko to jed - nak chwilowa pomoc, jak szczepionka, pomaga na krótki czas. Tak się nie da na dłuższą metę finansować szkoły zawodowej. Potrzebne są zapisy w budżecie, wieloletnie plany gmin. Nie rozumiem, jak można pozwalać, aby np. w miejsce placówki kształcenia praktycznego powstawał jakiś bank albo biuro? To jak ściąć wiekowe drzewo. Takiej straty nie da się już odrobić. Odchodzą ze szkoły fachowcy, nie ma ich kto zastąpić, bo nie wychowuje się nowych. Rynek potrzebuje rąk do pracy? Niech dalej minister edukacji skupia się na dekalogu i cnotach niewieścich, niech pozwala bezkarnie bawić się w szkołach komórka - mi, a zastąpią nas pracownicy z Ukrainy, Białorusi czy innych krajów. Mój głos na FB był głosem wołającego na puszczy. Wątpię, żeby coś zmienił. Jesteśmy narodem, który potrafi tylko gadać. Usiąść przy stole z półlitrówką i wygłaszać wtedy mądrości, o jakich się filozofom nie śniło. Ale jak się ta wódka skończy, to wszyscy się roz - chodzą i dalej wszystko jest po staremu. Bardzo dziękuję za rozmowę.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz