Horse&Business Magazine 1/2021

A.L-G.: Traktuję to jako wyjątkowe wyróżnienie i bardzo się cieszę, że udało mi się zdobyć ten tytuł dwukrotnie. Totalna determinacja i zaangażowanie. Robię coś dobrze albo nie robię tego wcale. To dla mnie jest klucz do sukcesu. Sport na najwyższym poziomie jest dla kobiet bardzo wymagający, nie tylko pod kątem fizycznym. Dużo pracy, silny zahartowany charakter i trzeba też znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, otaczać się odpowiednimi ludźmi. Dziś przyglądam się dziewczynom startującym w tych najwyższych konkursach, wracają po poradę, analizę. I z jednej strony są doświadczone, obyte z publiką, internetem, a potem wychodzą na arenę i potrzebują wsparcia, żeby chociażby przejść z nimi parkur. I nie ułatwia oczywiście zdobywania osiągnięć to wszystko, co w naturalny sposób jest do kobiet przypisane, jak macierzyństwo, obowiązki domowe. W Polsce dziewczyny skaczące parkury 150 cm muszą być ukształtowane charakterologicznie – pewne siebie, silne. Chcesz powiedzieć, że mężczyznom jeżdżącym wysoki sport jest łatwiej? A.L.-G.: W pewnym sensie tak. My kobiety więcej widzimy, więcej analizujemy, za dużo elementów bierzemy naraz pod uwagę. Facet jest prostszy. Jakby się wyłączał. Wjeżdża na parkur, koncentruje się, zdarza się, że upadnie, wsiada, kończy. Większość mężczyzn nie zarejestruje w ogóle tego upadku. A dziewczyna będzie przeżywać ten incydent jeszcze długo. Odchoruje to. Ta analityka utrudnia nam działanie na parkurze. My chcemy upilnować zbyt wiele elementów. A mężczyźni – prosty cel: przejechać na czysto, w normie czasu. Zerojedynkowa koncentracja. Nawet jak mu się noga powinie, trudno, podrą łacha i przeżyje się. Otrze kurz ze stroju i trenuje dalej. I dziewczyny też muszą nauczyć się takie gruboskórne właśnie być. Przekuwać porażkę w sukces, twardnieć przez to. Są takie dziewczyny, które mentalnie są mocne, ale technika kuleje i one śmiało rywalizują z tymi, które mają na odwrót – świetną technikę, a słabszy mental. To też jest jakiś sposób radzenia sobie z rywalizacją. Nie uważasz, że mówienie o Twoim sukcesie mistrzowskim „Udało mi się” to jest jednak pewnego rodzaju deprecjacja tego osiągnięcia? A.L.-G.: Jest na pewno różnica w podejściu np. na arenach na Zachodzie Europy czy w Ameryce. Zawodniczki tam traktowane są na równi z zawodnikami. To są równorzędni partnerzy rywalizujący. W Azerbejdżanie z kolei kobiety gratulowały w ogóle odwagi do tego, żeby na parkur wyjechać i rywalizować na tym samym poziomie co mężczyźni, bo jaki jest stosunek do kobiet w tym kraju, wszyscy wiemy. Do mnie jako zawodniczki mimo ochrony, różnic kulturowych wynikających z tego, że to kraj muzułmański, respekt był ogromny. My w Polsce jesteśmy chyba gdzieś po środku. To jeszcze nie standardy zachodnie, także nie relacje między zawodnikami różnej płci równorzędne, ale pniemy się jako dziewczyny w tych rankingach i to oddala to myślenie i postrzeganie rywalizacji sportowej przez pryzmat płci wyłącznie. Co by się musiało zadziać na polskim rynku, żeby było więcej równowagi pomiędzy zawodnikami a zawodniczkami? A.L.-G.: Tytuł na pewno zapracował u mnie na repspekt. Początkowo faktycznie mówiono, że mi wyszło. Przy drugim mistrzostwie było już inaczej. To była taka kropka nad i. Ja prowadziłam już od pierwszego dnia. Wygrałam pierwszy konkurs szybkości, utrzymałam pozycję lidera. Odetchnęłam też z ulgą, że potwierdziłam ponownie, że to nie jest przypadek. To sukces, zwycięstwo mocno wypracowane. Aczkolwiek muszę przyznać, że ogromną wartością był dla mnie także udział w Super Lidze, dwukrotny start w Mistrzostwach Europy. Jazda w konkursie o Nagrodę Europy, cisza wśród publiczności w Aachen, na ostatniej przeszkodzie zrzutka i mruk wśród kibiców. Jechałam konkursy Grand Prix na pięknym rzymskim obiekcie Piazza di Siena, startowałam w Rotterdamie. Wartość tych startów jest dla mnie nieoceniona, to jest prawdziwe doświadczenie. Polskie tytuły są wisienką na torcie. Dzielisz się swoim doświadczeniem z innymi dziewczynami? A.L.-G.: Dzielę się i to chętnie. Robimy konsultacje podczas zawodów. Musimy się wspierać, trzeba się trzymać razem. Daje to mi ogromną satysfakcję. Myślę, że jeśli będzie coraz więcej kobiet jeżdżących sport 150 cm i wyżej, to z tego wyjdzie jakość. Czas sprawił, że inwestycje finansowo w konie i młode dziewczyny wreszcie zaowocują. Dziś dostęp do dobrych koni jest zupełnie inny. Trzeba też pamiętać, że my kobiety jesteśmy słabsze tylko fizycznie od mężczyzn i jest na to cała masa badań psychologicznych. A.L.-G.: Jasne, że tak. Wiek, doświadczenie, to zahartowanie, pewność siebie, czyli to, o czym mówiłyśmy są na to dowodem. Spójrzmy na ten problem jeszcze od innej strony: udział w mistrzostwach Polski to są czasem takie dylematy: 4 parkury do zrobienia oraz powołanie Cię do kadry narodowej i do 16 HORSE & BUSINESS

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz