HORSE&BUSINESS 1/2024

Nie zniechęcało Cię to do jazdy? Od początku lubiłem trudniejsze konie, więc mnie to w ogóle nie zniechęcało. Dawało mi to satysfakcję, że udaje mi się z nim pracować. Dodatkowo, rodzice od początku mnie bardzo wspierają, jeżdżą na wszystkie zawody i dopingują. Kto był wtedy Twoim trenerem i czy od początku wiedziałeś, że chcesz spróbować swoich sił we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego? Trenowałem z Katarzyną i Marcinem Konarskimi, miałem też możliwość jazdy na ich koniach, co było dla mnie świetnym doświadczeniem. Po roku dzierżawy zaczęliśmy szukać własnego konia. Nie miałem wcześniej żadnej styczności z jeździectwem. Tak naprawdę po prostu trenerzy prowadzili mnie za przysłowiową rączkę i robiłem to, co mi zaproponowali. Z uwagi na to, że byłem w ośrodku nastawionym na WKKW, naturalne było to, że próbowali mnie do tego zachęcić – i udało się. Szukając konia dla mnie, testowaliśmy go też pod kątem crossu. Jaki był Twój pierwszy koń? Mój pierwszy koń – Korupcja – od zawodnika Dariusza Sulowskiego, jest już od 7 lat z nami. Przez połowę czasu była ze mną, a od kilku lat jest u mojej dziewczyny, Mai. Szukaliśmy dla mnie konia profesora, a skończyliśmy z 7-letnią kobyłką. To bardzo ciekawy koń, ale ostatecznie okazało się, że WKKW nie jest do końca dla niej. Z pewnością przyczynił się do tego również fakt, że nie miałem żadnego doświadczenia. Mieliśmy spore problemy, przez pierwszy rok ciężko mi było ukończyć jakiekolwiek zawody WKKW. Przełom nastąpił, jak rodzice kupili konia dla mojej młodszej siostry, jednak ta para nie mogła się ze sobą zgrać, więc dostałem go do jazdy. To był doświadczony koń skokowy. Davinci startował też nawet w WKKW, więc przeprowadził mnie przez pierwsze crossy, bardzo dużo mnie nauczył. Dzięki niemu lepiej radziłem sobie z Korupcją i mogłem na niej jeździć sobie skoki na poziomie P klasy. Jak wspominasz swoje pierwsze zawody WKKW? Pomimo że stacjonowałem w Strzegomiu – jednym z najbardziej prestiżowych miejsc, gdzie odbywa się Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego – to moje pierwsze zawody WKKW były poza tą lokalizacją. Pojechaliśmy do Jaroszówki, wystartowałem w klasie LL i wszystko było dobrze, dopóki nie doszło do crossu. Pogubiłem trasę. Stały dwie przeszkody obok siebie. Jedna była moja, którą miałam skoczyć, a druga była z najwyższej klasy, która się tam odbywała, chyba z dwóch gwiazdek. Oczywiście wybrałem tę drugą. Coś mi potem nie pasowało i zastanawiałem się, czemu była tak duża. Następnie nie wiedziałem, co mam dalej robić, szukałem trasy, ludzie do mnie krzyczeli, żebym się zatrzymał, no i niestety nastąpiła eliminacja. W efekcie jednak największa przeszkoda została pokonana. Mimo tych wszystkich przygód brnąłeś w jeździectwo dalej, aż na Twojej drodze stanął siwy Corrnero. Jak na siebie trafiliście? Żeby zyskać zaufanie Corrnero, potrzebowałem sporo czasu. Teraz jest to normalny koń, który chodzi sobie ze mną po stajni bez ogłowia. Fot. Marta Flatow 30 1/2024 H&B WYWIAD

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz