SUKCES PO POZNAŃSKU 4/2023

| KWIECIEŃ 2023 32 | WARTE POZNANIA do czernienia twarzy albo innych części ciała, także samo- chodów, a nawet domów. Nazwa ,,muradyny” pochodzi od murzenia, czyli czernienia czegoś, a jego celem jest przywo- łanie szczęścia. Podobnie jest z siwkami czy żandarami. W dawnych wierzeniach w Wielkanoc szczególnie ata- kowały złe duchy, prawda? Tak, najprawdopodobniej wynika to z tego, że Wielkanoc nałożyła się na wcześniej praktykowane tak zwane wiosen- ne dziady. Najbardziej znanym zachowaniem, reliktem tych dawnych praktyk, jest rękawka, która się odbywa w Krako- wie na kopcu Kraka. Ma prastary rodowód, a polegała na tym, że mieszczanie dzielili się z biedniejszymi jedzeniem. Kiedyś była to uczta, podczas której najpierw jadano wspól- nie ze zmarłymi, a potem ze szczytu kopca toczono jajka czy obwarzanki wprost w ręce osób ubogich. Jest to bodaj jedyna znana praktyka, która zachowała się po wiosennych dziadach. Symbolicznie żegnano się także z postnymi potrawa- mi: palenie żuru, wieszanie śledzia. Tradycja palenia żuru przeżywa akurat renesans. Na sty- ku Wielkopolski z Dolnym Śląskiem mamy mikroregion o nazwie Chazy. Coraz więcej osób przyjeżdża tam oglądać właśnie palenie żuru, które kończy się dość spektakularnie, wielkimi ogniskami, które płoną na całej linii horyzontu. W wielkanocnej sekwencji świątecznej ogień kojarzy się ze zwycięstwem nad śmiercią i ciemnością. Stąd niezwykle uroczysty charakter miało krzesanie ognia wWielką Sobotę podczas liturgii światła. Używano do tego świdrów ognio- wych, opieranych o kościelne mury. Stąd właśnie charakte- rystyczne wgłębienia w cegłach, często spotykane wWielko- polsce. Wróćmy do jajka, chyba najstarszego z symboli Wiel- kanocy? Wszystko wskazuje na to, że jajko jest prasymbolem, od- wiecznym atrybutemWielkiej Nocy. To taki obiekt, który aż się prosi, żeby coś na nim narysować, wyskrobać, zamoczyć w kolorowej wodzie... ... pisanki, kraszanki, oklejanki... Najważniejsze jest jednak co innego: jajko wydaje się zimne i martwe jak kamień. A wskutek jakiegoś niezwykłego pro- cesu z tej martwoty, z tej otchłani rodzi się nowe życie. To cudowny symbol. Nic się z jajkiem nie może równać, także dlatego, że jest ono łatwo dostępne, zarówno dla bogatych, jak i ubogich. Podzieliliśmy się jajkiem, znaleźliśmy zajączka, to te- raz pora na śmigus-dyngus. Współcześnie to przede wszystkim dyngus, ale nie zawsze tak było? Tak, w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat pozbawiliśmy symbolicznego znaczenia wiele elementów Wielkanocy. Wszystko coś kiedyś znaczyło, no bo po co właściwie okła- dać kogoś witkami, czyli śmigać? Ja pamiętam to okładanie witkami z poranka w Wielki Piątek, kiedy tata, gdy jeszcze spałem, podnosił kołdrę i okładał mnie nimi, mówiąc, że to Boże rany. Potem ten zwyczaj w radośniejszej formule trafił do śmigusa-dyngusa. Tego dnia ważny był też element ma- trymonialny. Panna, która nie została oblana wodą, strasznie to przeżywała. Wierzono też, że woda ma magiczną moc. Ta przyniesiona do domu z najbliższego otwartego zbiorni- ka uzdrawiała, pod warunkiem, że rzecz działa się z samego rana w Wielki Piątek albo w Niedzielę i że niosąc tę wodę, nie wypowiedziało się ani słowa. To prowadziło z kolei do różnych psot, osoby niosące wodę były zaczepiane, rozśmie- szane i tak dalej, i tak dalej… Panie profesorze, czy potrzebujemy obyczajów i świąt? Jaką rolę odgrywają w naszym życiu? One porządkują naszą codzienność. Kiedy nadchodzi świę- to, nawet jeśli jest ruchome, to wiemy, co nas czeka – a poza świętem świat jest nieuporządkowany i coraz mniej pewny. Dlatego istnieje niedająca się stłumić potrzeba świętowania, potrzeba wyodrębniania pewnych dni z nurtu codzienności i powiedzenia: „dzisiaj życzymy sobie dobrego, dzisiaj chce- my odnowić świat”. O to chyba głównie chodzi. To, co zima, co brak światła rozpruł – zszywamy na nowo. I co roku to się udaje: ciepło, słońce i życie wraca! Dziękuję za rozmowę! z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz