HORSE&BUSINESS 4/2023

Każdy, kto chociaż trochę poczuł nutę rywalizacji na zawodach jeździeckich jako zawodnik, rodzic czy kibic, z ogromną uwagą przygląda się koniom – temu, jak się poruszają, skaczą czy jak dużo terenu kryją. Oczywiście, konie olimpijskie i na międzynarodowych arenach przykuwają naszą uwagę najbardziej. Spektakularne skoki, wybitny ruch, faza zawieszenia, płynność, elastyczność, reaktywność – takich określeń opisujących konie są setki, przy czym niektóre są bardziej, a niektóre mniej pożądane w danej dyscyplinie. I oczywiście każdy z nas marzy o takim wspaniałym rumaku. Czy wiemy jednak, z czym najczęściej wiążą się te cechy wybitne? Czy naprawdę potrzebujemy konia mistrzowskiego z rodowodem, który na pewno robi coś „sam”? Do napisania tego artykułu zmotywowała mnie jednak dyskusja w stajni i obserwacja tego, co bardzo często dzieje się podczas zakupu wierzchowca. Oczywiście, konie spektakularne w swojej dziedzinie są kuszącą opcją spełnienia marzeń i ambicji jeździeckich. Schemat, który obserwuję najczęściej, to przeświadczenie, że rewelacyjny czteroletni koń z ogromnymi możliwościami to dobry pomysł dla amatora czy dziecka. Niestety, bardzo często zdarza się, że po pewnym czasie ten sam koń wraca pod siodło do profesjonalisty już nie taki wybitny, często z brakiem zaufania i ogromem problemów do przepracowania. Co poszło nie tak? Głównie to, że młode konie, wybitne w swojej dziedzinie, to najczęściej bardzo wrażliwe, gorące i reaktywne zwierzęta. Potrzebują kapitana w siodle, który pomoże, zrównoważy to, czego koń sam nie potrafi jeszcze zrobić ze swoim młodym ciałem. Praca, delikatność, dobrze podyktowane odbicia – to wszystko składa się na pewność siebie takiego wierzchowca. Młode konie nie potrzebują natomiast pasażera na gapę, który popełnia błędy, nie pomaga znaleźć się zwierzęciu w swoim ciele, czasem da też zagadkę na temat tempa, odległości czy odskoku. Takie sytuacje najczęściej kończą się zmianą rumaka, frustracją i niezrealizowanymi marzeniami i planami. I chociaż fakt posiadania konia najlepszego w swojej klasie jest kuszący i pozwala snuć marzenia, chciałabym zwrócić uwagę na bardzo ważny aspekt, którego często nie bierzemy pod uwagę. Hodowla koni bardzo mocno zmieniła się w ostatnich latach, daje więcej możliwości, poprzez np. embriotransfery czy mrożone nasienie, które obecnie jest codziennością, a jeszcze niedawno było czymś spektakularnym. Hodowane są konie, które mają być najlepsze w swojej randze i dziedzinie. Hodowcy bardzo skrupulatnie przyglądają się ogierom, które prezentują określone stacje i związki hodowlane. Należy jednak pamiętać, że tak skrupulatnie dobrane wierzchowce są niezwykle dokładne, czułe, a ich temperament często jest specyficzny i gorący. Należy więc realnie ocenić swoje możliwości i umiejętności. Trzeba to sobie od razu powiedzieć – dużo więcej nauczymy się na koniu czasem ciut mniej dokładnym, bardziej doświadczonym, za to wybaczającym błędy, odpornym na zmianę balansu w siodle bez konieczności zmiany nogi co takt w parkurze. Mylne jest też przeświadczenie, że gdy kupimy dobrego, jakościowego czterolatka, to „wystarczy na dłużej”. Niestety, najczęściej nie wystarczy, a nasza inwestycja finansowa w konia często może skończyć się stratą, a nie zwrotem z inwestycji. Doceniajmy zatem wszystkie konie, każdy ma inne zalety, ale jednak te wybitnie delikatne i wrażliwe zostawmy profesjonalistom, aby mogły w spokoju rozwijać swój potencjał. Reasumując, jeśli uprawiamy amatorski sport (a umówmy się, że to większość – chociaż nie wszyscy chcą to otwarcie przyznać), to rodowód z Eurosportu też prawdopodobnie nie jest nam potrzebny. Spektakularny skok czy niezwykłe ujęcie na czworoboku dobrze wygląda na zdjęciu profilowym. To prawda, ale mam nadzieję, że nie tylko o to chodzi już w jeździectwie. WYBITNE KONIE Elwira Jakubowska Zoofizjoterapeuta Schemat, który obserwuję najczęściej, to przeświadczenie, że rewelacyjny czteroletni koń z ogromnymi możliwościami to dobry pomysł dla amatora czy dziecka. 113 4/2023 H&B FELIETON

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz