SUKCES PO POZNAŃSKU 4/2024

4(68) / kwiecień 2024 ISSN 2545-0174 MIEJSKI MAGAZYN LIFESTYLOWY POZIOM WYŻEJ FYRTEL GŁÓWNA WARTE POZNANIA ART SUSHI Z SUKCESEM PROF. DR HAB. INŻ. HANNA BOGUCKA NASZYM FUNDAMENTEM SĄ LUDZIE MACIEJ DURSKI, PREZES ZARZĄDU LAFRENTZ

| KWIECIEŃ 2024 WSTĘP | 3 Ostatnio w moim życiu dużo się dzieje. W ogóle mam wrażenie, że odkąd skończyłam 40 lat, nie nadążam za dobrem, które zsyła mi świat. Dzięki ludziom, którzy są obok mnie, spełniają się moje marzenia. Dziękuję za to każdego dnia. Dzisiaj potrafię te marzenia określić, nazwać i mówić o nich głośno. To – jak dla mnie – wielka umiejętność i odwaga. Kiedy nagrywałam ostatni podcast dla Fundacji Rozwoju Miasta Poznania, którego gościem była Ana Brodziak, zrozumiałam, że można być szczęśliwym, żyjąc wyłącznie w zgodzie ze sobą, swoimi wartościami i swoim „ja”. A o to „ja” czasami trzeba walczyć całe życie. Serdecznie Cię, Aniu, pozdrawiam. Arek Szczepański, którego znam od lat, napisał kilka dni temu, że jestem jak ogień, który trudno ugasić. Wielu próbowało. Słowem, zachowaniem, gestem, a nawet milczeniem. Wywalano mnie drzwiami, wracałam oknem. Oczywiście w granicach przyzwoitości. Niektórzy śmieją się ze mnie, bo czasem, w trakcie rozmów, puszczają mi hamulce i zwyczajnie, po ludzku, z oczu płyną łzy. To łzy bezsilności, których trochę w swoim życiu uroniłam. W moim przypadku to bardziej wymowne niż słowa. Na szczęście zdarza się rzadko. Jak mawiał Jacek Walkiewicz – żeby zapalać innych, samemu trzeba płonąć. Ogień, który we mnie się tlił, dzisiaj płonie jasnym płomieniem i nigdy już nie zgaśnie. To, co dajesz innym, wraca, często ze zdwojoną siłą. Wielokrotnie się o tym przekonałam. Idąc za Aną Brodziak – szczęście widać w oczach. Jestem szczęściarą. Mam Was! Żyjcie zgodnie ze sobą, stawiając granice tam, gdzie trzeba. Nie wstydźcie się swoich słabości, to one Was zbudowały. Nie wstydźcie się płakać, chociaż inni nie będą rozumieć. Jeśli w ten sposób manifestujecie, że się z czymś nie zgadzacie, to Wasz manifest. Macie do niego prawo. Walczcie o siebie i swoje pasje, żeby nigdy nikt ani nic ich nie ugasiło. Pasja jest silniejsza niż ból. Wiem, co mówię. Życzę Wam pięknej wiosny. W moim sercu już zostawiła ślad. Ściskam! Wasza Joanna Małecka redaktor naczelna WYDAWCA: Grupa MTP ul. Głogowska 14, 60-734 Poznań, NIP: 777-00-00-488 REDAKTOR NACZELNA: Joanna Małecka, joanna.malecka@grupamtp.pl, tel. 539 190 081 Z-CA REDAKTOR NACZELNEJ: Anna Skoczek anna.skoczek@grupamtp.pl, tel. 691 032 652 ADRES REDAKCJI: ul. Głogowska 14, 60-734 Poznań MAIL: redakcja@sukcespopoznansku.pl www.sukcespopoznansku.pl REDAKCJA: Elżbieta Podolska, Małgorzata Rybczyńska, Zofia Chołody, Krzysztof Grządzielski, Maciej Gładysz, Anna Jasińska, Ewa Malarska, Dominika Job, Marta Rybko, Juliusz Podolski, Daria Miedziejko, Karolina Michalak, Martyna Pietrzak-Sikorska, Janusz Ludwiczak SPRZEDAŻ I PROMOCJA: Hanna Kowal, hanna.kowal@grupamtp.pl, tel. 539 190 080 Izabela Czaińska, izabela.czainska@grupamtp.pl, tel. 603 410 151 SKŁAD: DoraDesign Dorota Kalińska-Łuczak KOREKTA: Elżbieta Ignacionek ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Fotobueno DRUK: „STANDRUK” Lublin RPR: 3781 Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. Przedruki i wykorzystanie materiałów wyłącznie za zgodą redakcji. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i materiałów promocyjnych.

www.chruscinska.pl Atelier ul. Planetarna 15a, 62-020 Zalasewo instagram.com/by_chruscinska facebook.pl/bychruscinska

hruscinska C

| KWIECIEŃ 2024 8 | SPIS TREŚCI 4(68) / kwiecień 2024 ISSN 2545-0174 MIEJSKI MAGAZYN LIFESTYLOWY POZIOM WYŻEJ FYRTEL GŁÓWNA WARTE POZNANIA ART SUSHI Z SUKCESEM PROF. DR HAB. INŻ. HANNA BOGUCKA NASZYM FUNDAMENTEM SĄ LUDZIE MACIEJ DURSKI, PREZES ZARZĄDU LAFRENTZ www.sukcespopoznansku.pl 9 | #jestemsobą 10 | MIASTO WARTE POZNANIA 12 | ZAPOWIEDZI NA OKŁADCE 18 | Maciej Durski, prezes zarządu Lafrentz: Naszym fundamentem są ludzie WARTE POZNANIA 24 | Zajrzyj do ratusza 28 | Art Sushi: Jesteśmy po to, by uczynić Twój dzień lepszym GŁOS BIZNESU 32 | Spotkanie profesjonalistów 34 | Ponadczasowe meble Puszman 38 | TWÓJ STYL ZDROWIE I URODA 40 | Dorota Ledworowska: Nie ma problemów, są tylko rozwiązania 42 | Neuroport – rehabilitacja przyszłości 44 | Przepis na idealną wagę i piękne kształty 46 | Dopasowani ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Fotobueno CZYTAJ TAKŻE ONLINE: POZIOM WYŻEJ 48 | Pola Augustynowicz: Kolor to mój język 52 | Łukasz Majewski: Rower to mój paszport do poznawania ludzi 56 | Szkoła dobrego życia Z SUKCESEM 58 | Fyrtel na Głównej 62 | Sieć przyszłości 66 | Poznań, tu warto żyć! SMACZNEGO 68 | Makaron pochodzi z Azji W PODRÓŻY 72 | Skrzydlate i kudłate 76 | Dom, który niejedno widział, niejedno słyszał SPORT 80 | Curling – sport dla długowiecznych Z KULTURĄ 84 | Poznańska kultura z nowoczesnym obliczem W OBIEKTYWIE 87 | Dzień Kobiet w Brodziak Gallery 88 | Wielka włoska siesta w Forni Rossi 90 | Ty Ja My 91 | 1 urodziny Optic Cafe 92 | Zawsze z kobietami 93 | Linkedin Local Poznań 94 | Uwolnij swoją kobiecą moc 95 | Dzień Kobiet w Galerii Polskie Meble 96 | Dobrze, że jesteś 97 | Kobieca strona Lecha Poznań

| KWIECIEŃ 2024 #JESTEMSOBĄ | 9 ZDJĘCIE: Daria Halak/SWAN Photography Wspólnie ze SWAN Photography realizujemy akcję pt. #jestemSobą. Przez kolejne miesiące pokazujemy spełnione kobiety, na różnych etapach życia, które odważnie przez nie idą, są dumne ze swojej kobiecości, nie boją się marzyć, pozostając sobą. #JESTEMSOBĄ Jestem sobą, bo tylko dzięki temu udało mi się dojść do miejsca, w którym jestem teraz. Dumna z rodziny, jaką stworzyłam, pracy zawodowej, jaką wykonuję, i ludzi, którymi się otaczam. Mam własne wartości i priorytety, które ukształtowały się na podstawie tego, jaka naprawdę jestem. Realizuję się zawodowo i hobbystycznie, mając wsparcie i miłość kochającego męża i psa. Teraz czeka mnie kolejne wyzwanie, najważniejsza rola w moim życiu – bycie mamą. Cieszę się, że na tym etapie życia w pełni świadomie mogę powiedzieć, że jestem kobietą spełnioną i szczęśliwą. Wierzę, że autentyczność i akceptowanie siebie i swoich decyzji to klucz do pełniejszego i szczęśliwszego życia. Monika

| KWIECIEŃ 2024 10 | MIASTO WARTE POZNANIA I MEDYCYNA, CZYLI CZTERY TABLICE I POMNIK Krzysztof Komeda Trzciński w historii kina zapisał się jako twórca muzyki filmowej, który zachwycił Hollywood „Kołysanką” z „Dziecka Rosemary”. Jego „Astigmatic” uważany jest za najwybitniejszą polską płytę jazzową. W Poznaniu pamięta się, że tu studiował medycynę i usuwał migdałki. TEKST I ZDJĘCIA: DR PAWEŁ CIELICZKO Krzysztof Trzciński miał cztery lata, gdy zaczął grać na fortepianie. Jako ośmiolatek zdał do poznańskiego konserwatorium muzycznego, ale 1 września wybuchła wojna, a jego rodzinę wysiedlono z Wielkopolski. W Poznaniu zamieszkał dopiero w 1950 roku, gdy podjął studia na Wydziale Lekarskim AM i przez kolejne siedem lat dzielił czas między muzykę i medycynę. Za uprawianie jazzu został wyrzucony dyscyplinarnie ze Związku Młodzieży Polskiej („Korea płonie przy dźwiękach jazzu, a kolega Trzciński uprawia jazz”). Ostatecznie zrezygnował ze stażu lekarskiego w Pradze i wybrał muzykę. CZTERY TABLICE Jest w naszym mieście wiele miejsc ważnych dla Krzysztofa Komedy, miejsc, które kochał i z jakimi chciałby być kojarzony. Takim miejscem było mieszkanie Staszka Burcharta przy ul. Gwardii Ludowej (obecnie Wierzbięcice), gdzie organizowali domowe jam session. Był nim Klub SARP przy Starym Rynku, a także restauracje „Magnolia” i „Słoneczna” przy ul. Rokossowskiego (obecnie Głogowska) czy Klub Pracowników Kultury na piętrze restauracji Franciszka Dybizbańskiego przy ul. Kantaka, gdzie z Jerzym Grzewińskim grali MUZYKA na dwóch fortepianach, tworząc oprawę muzyczną dla Kabaretu Literackiego Poznańskie Koziołki. Takim miejscem była też Arkadia, gdzie odbywały się nocne próby jego sekstetu jazzowego, do którego zaprosił Jerzego Miliana (wibrafon), Jana Ptaszyna Wróblewskiego (klarnet, saksofon), Józefa Stolarza (kontrabas), Jana Zylbera (perkusja) i Stanisława Pludrę (saksofon). Był to także Dom Prasy przy ul. Grunwaldzkiej 19, gdzie 18 czerwca 1956 roku zagrali pierwszy koncert, czy gmach Belwederu na MTP, gdzie dwa dni później dali występ transmitowany przez eksperymentalną telewizję francuskiej firmy La Radio-Industrie. Artystę upamiętniono jednak w zupełnie innych miejscach. Pierwsza tablica powstała z inicjatywy Stowarzyszenia Miłośników Twórczości Krzysztofa Komedy „Astigmatic”, zaprojektował ją Michał Selerowski, a odsłonięta została 29 listopada 2008 roku na fasadzie gmachu NBP przy al. Marcinkowskiego 12, gdzie mieszkał w latach 1950-1956. Jej inauguracji towarzyszył szereg imprez artystycznych. W Sali Wielkiej CK Zamek zorganizowano koncert „Jazz i poezja”, podczas którego Zbigniew Grochal recytował wiersze Jerzego S. Sito do muzyki Komedy w aranżacji Miliana. W tej samej sali odbył się przegląd filmów z muzyką Komedy („Nóż w wodzie” Polańskiego, „Bariera” i „Ręce

| KWIECIEŃ 2024 MIASTO WARTE POZNANIA | 11 do góry” Skolimowskiego, „Niewinni czarodzieje” Wajdy), natomiast w klubie jazzowym „Blue Note” odbyło się jam session „Komeda – jutro premiera”. Druga tablica odsłonięta została 24 kwietnia 2009 roku, w 40. rocznicę śmierci kompozytora w Collegium Maius przy ul. Fredry, gdzie w latach 1950-1956 studiował medycynę. Wykonana została z drewna, przedstawia charakterystyczny kadr z filmowej etiudy Polańskiego „Dwóch ludzi z szafą”, do której Komeda skomponował muzykę. Tego samego dnia, wieczorem, w Auli Uniwersyteckiej odbył się koncert jazzowy, gdzie Urszuli Dudziak, Tomaszowi Stańko i Leszkowi Możdżerowi akompaniowała orkiestra Filharmonii Poznańskiej pod batutą Krzesimira Dębskiego, który zinstrumentalizował najsłynniejsze kompozycje filmowe Komedy. Trzecia tablica, to właściwie tabliczka znajdująca się nad drzwiami do sali nr 321 w Collegium Maius, która nosi imię Krzysztofa Komedy. Czwarta tablica odsłonięta została 19 października 2010 roku w Klinice Otolaryngologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. H. Święcickiego, gdzie Krzysztof Trzciński półtora roku praktykował jako laryngolog. Zaprojektował ją Aleksander Matuszak, a ufundowali lekarze z tego szpitala. Odsłonięciu tej tablicy nie towarzyszyły koncerty ani pokazy filmowe, ale wystawa… dokumentacji medycznej wypisywanej własnoręcznie przez doktora Trzcińskiego, który w ciągu swojej półtorarocznej pracy w szpitalu asystował przy 31 operacjach, a samodzielnie wykonał 26 zabiegów, przede wszystkim usunięcia migdałków. POMNIK Pomnik Krzysztofa Komedy-Trzcińskiego odsłonięty został miesiąc później, 19 listopada 2010 roku, w ogrodzie przed Collegium Stomatologicum u zbiegu ul. Bukowskiej i ul. Przybyszewskiego. Inicjatorami jego powstania byli pracownicy Uniwersytetu Medycznego, a sfinansowany został przez spółkę Aesculap Chifa oraz wydawnictwa Termedia i Via Medica. Brązowy monument zaprojektowany przez Adama Dawczaka-Dębickiego przedstawia niedbale ubranego artystę, w rozczłapanych butach, z kamertonem przy uchu, który przegląda „pod światło” szklane kadry ze scenami ze swego życia. W połowie marca 2012 roku rzeźba została zniszczona przez wandali, jednak już sześć miesięcy później wróciła po renowacji i stanęła nieopodal, przed Centrum Kongresowo-Dydaktycznym Uniwersytetu Medycznego, którego aula słynie z doskonałej akustyki i wspaniałych koncertów. z „Sukces po poznańsku” przybliża swoim Czytelnikom inspirujące historie ludzi, którzy odnieśli sukces. Staramy się poznać ich sekrety. O poznaniakach sukcesu, którzy każdego dnia spoglądają na nas ze swoich cokołów, co miesiąc opowiada dr Paweł Cieliczko.

| KWIECIEŃ 2024 Koziołek Matołek i Zagadka Ratuszowej Wieży 12 kwietnia, godz. 10.00 i 12.30 13 kwietnia, godz. 10.00 i 12.30 14 kwietnia, godz. 11.00 i 14.00 Teatr Muzyczny w Poznaniu Spektakl opowiada o pełnych przygód poszukiwaniach poznańskich koziołków. Po tym jak zniknęły z ratusza, zagadkę rozwiązać ma właśnie Koziołek Matołek. Nie jest jednak sam, pomagają mu przebojowa Poznańska Pyra i Rogal Marciński. Bohaterowie zabierają nas w podróż po różnych regionach – oprócz Wielkopolski zwiedzamy m.in. Małopolskę, Śląsk czy Kaszuby. Historia opowiedziana teatrem tańca pozwala nam poznać bliżej lokalne zwyczaje, legendy i kulturę. Oprócz waloru edukacyjnego spektakl gwarantuje po prostu dobrą zabawę. Rozwesela i wzrusza nie tylko najmłodszych widzów. Pomysłodawcą i choreografem spektaklu jest Grzegorz Maślanka oraz utytułowana dramaturg spektakli dziecięcych Magdalena Mrozińska, a reżyserem Łukasz Brzeziński. Bilety: 50 - 140 zł Irena 19 kwietnia, godz. 19.00 20 kwietnia, godz. 16.00 i 19.00 25 kwietnia, godz. 11.00 i 19.00 26 kwietnia, godz. 11.00 i 19.00 27 kwietnia, godz. 16.00 i 19.00 Teatr Muzyczny w Poznaniu Dramat muzyczny o Irenie Sendlerowej, Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, która wraz z grupą innych bohaterów uratowała kilkaset dzieci z warszawskiego getta. Gdy rozpętało się piekło II wojny światowej, Irena miała zaledwie 29 lat. Ryzykując życiem, organizowała cały system wyprowadzania na drugą stronę muru. To historia o kobiecie, która zdecydowała się walczyć i o odwadze, która może zwyciężyć najstraszliwsze zło. Spektakl powstał we współpracy twórców i realizatorów z Polski i Stanów Zjednoczonych, reżyserem jest Brian Kite, a libretto napisali Mary Skinner i Piotr Piwowarczyk. Kompozytorem muzyki jest Włodek Pawlik, jedyny polski laureat Grammy w kategorii jazzu, a piosenki napisał Mark Campbell (zdobywca Grammy i Pulitzera). Bilety: 50 – 140 zł Salon Poezji/Spotkanie autorskie wokół książki „Bieta” 20 kwietnia, godz. 11.00, Teatr Muzyczny w Poznaniu Zapraszamy na wyjątkową odsłonę Salonu Poezji, w ramach której odbędzie się spotkanie autorskie wokół książki „Bieta” autorstwa Cezarego Harasimowicza. Fragmenty powieści przeczyta Radosław Elis, aktor Teatru Muzycznego w Poznaniu. Wyjątkową oprawę muzyczną przygotuje klarnecista Arkadiusz Kowalski. Wydarzenie będzie okazją, by spotkać zarówno autora książki, znanego i nagradzanego pisarza oraz scenarzystę – Cezarego Harasimowicza, jak i bohaterkę jego najnowszej powieści – Elżbietę Ficowską. Jej wyjątkowo barwny życiorys rozpoczął się niezwykle. Dzięki akcji Ireny Sendlerowej Bieta jako półroczne niemowlę uniknęła śmierci. Została wywieziona z getta warszawskiego do aryjskiej strony miasta w drewnianej skrzynce ukrytej w wozie pełnym cegieł. Losy jej i innych dzieci uratowanych w tamtym czasie stały się również inspiracją dla dramatu muzycznego Irena zrealizowanego w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Na zakończenie spotkania autorskiego można będzie posłuchać pochodzących z niego utworów. Na stoisku sprzedażowym będzie można kupić książkę i zdobyć autograf Gości. Bilety: 20 zł 12 | ZAPOWIEDZI

| KWIECIEŃ 2024 14 | ZAPOWIEDZI MARKA OSOBISTA oparta na wartościach – kameralne warsztaty 22 kwietnia, godz. 8.00–15.00 BusinessWell, ul. Polska 15 Budowanie marki osobistej wymaga czasu i konsekwencji, ale może przynieść wiele korzyści. Po pierwsze, pomaga w budowaniu zaufania i wiarygodności. Kiedy ludzie postrzegają nas jako mistrzów w danej dziedzinie, zwiększa to naszą zdolność do przyciągania klientów. Po drugie, zadbanie o markę osobistą pozwala lepiej poznać siebie i jasno określić swoje granice. Po trzecie, marka osobista może pomóc w budowaniu naszej kariery. Kiedy pracodawcy postrzegają nas jako zaangażowanych i kompetentnych, zwiększa to nasze szanse na awans i rozwój zawodowy. W agendzie warsztatów z MARKI OSOBISTEJ m.in. • Czym jest marka osobista i jakie są jej źródła? Jakie są zagrożenia nieodpowiednio stworzonej marki osobistej? Case studies. • Diagnozowanie marki osobistej – jaką marką jesteś? • Dlaczego? Cele personal brandingu. Twoje cele. • Marka oparta na wartościach. Spójność brandu. • Emocje marki – czym są archetypy i jakie typy osobowości reprezentują. • Profilowanie grupy docelowej w kontekście marki osobistej. • Jak sprawić by ludzie ci uwierzyli, czyli budowanie wiarygodności. • Strategia komunikacji marki w social media. • Podsumowanie. Marka osobista w czterech krokach. Prowadzący: Grzegorz Urbański - strateg marek premium, wykładowca w Collegium Da Vinci, doradca marketingowy. Program szkolenia obejmuje serwis kawowy oraz obiad. www.szkoleniesocialmedia.eu #socialmediapoznan Wielkie odliczanie Juwenalia 2024 23 - 25 maja, Park Jana Pawła II Największa impreza wiosny powraca! Trzy dni, dwie sceny i jeden wspólny cel – świetna zabawa! Najbardziej oczekiwany muzyczny festiwal – Juwenalia, odbędzie się w dniach 23-25 maja, w malowniczym Parku Jana Pawła II. Trzy dni pełne niezapomnianych przeżyć, muzyki i atrakcji uświetnią wybitni artyści. Na dwóch scenach festiwalowych wystąpią m.in.: legendarny zespół KULT – ikona polskiej sceny muzycznej, Daria Zawiałow, PRO8L3M, Zeus, Kaz Bałagane… a organizator nie odkrył jeszcze wszystkich kart! Tegorocznej edycji przyświeca hasło „Złączeni, ale nie spięci!”. Oprócz muzycznych dźwięków, uczestnicy będą mieli okazję powrócić do zabaw i gier z dzieciństwa w strefach animacji. Z kolei podczas ,,Forum Juwe” prelegenci podejmą się m.in. tematu zagospodarowania i atrakcyjności przestrzeni miejskiej, podróżowania po pandemii COVID-19 czy rozwoju osobistego i zawodowego. Miłośnicy kulinariów także znajdą coś dla siebie w miasteczku foodtrucków, które zachwyci różnorodnością smaków kuchni z całego świata. Dołącz do niezapomnianego wydarzenia, które łączy muzykę, kulturę i zabawę! Organizatorem wydarzenia jest Fundacja Jeden Uniwersytet. Bilety dostępne tylko na: www.juwenalia.poznan.pl

| KWIECIEŃ 2024 18 | NA OKŁADCE FUNDAMENTEM SĄ Lafrentz to niekwestionowany w Polsce lider w zakresie zarządzania, nadzoru i projektowania w obszarze infrastruktury drogowo-mostowej. Wykonawca wielu robót żelbetowych dla budownictwa kubaturowego, developer w obszarach odnawialnych źródeł energii, jak również wykonawca usług wykończenia i remontów wielu prestiżowych inwestycji. Maciej Durski, prezes zarządu, kiedy niespełna 30 lat temu, zaraz po studiach, zaczynał pracę w firmie, nie wiedział, że wraz z zespołem zbudują tak silną markę. Ponad wszystko ceni sobie ludzi, pewnie dlatego spółka dzisiaj daje pracę ponad tysiącowi osób. Wyróżniony odznaką honorową „Za zasługi dla województwa wielkopolskiego” nie wyobraża sobie stanąć w miejscu, bo tylko nadążanie za tym, co daje nam świat, pozwoli mu utrzymać firmę w ścisłej czołówce. Nigdy nie siedzi w ostatnim wagonie, ma do siebie duży dystans i wizję kolejnych trzydziestu lat Lafrentz w sercu. ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA | ZDJĘCIA: FOTOBUENO NASZYM LUDZIE | MATERIAŁ PROMOCYJNY

| KWIECIEŃ 2024 NA OKŁADCE | 19

| KWIECIEŃ 2024 20 | NA OKŁADCE Firma ma na swoim koncie tak ważne realizacje, jak choćby nadzór nad budową tunelu w Świnoujściu, obwodnic Poznania, projekty wielu kilometrów dróg ekspresowych, w tym ważnej dla Wielkopolski drogi S5, niezliczoną liczbę wykończonych apartamentów i mieszkań, budowę w naszym mieście osiedli mieszkaniowych na Strzeszynie Greckim, Jeżycach, Winogradach czy przy ul. Bukowskiej, a także setki megawatów zaprojektowanych farm fotowoltaicznych. Pan wybaczy, Panie prezesie, ale Lafrentz brzmi trochę po francusku, a to przecież poznańska marka. Maciej Durski: Wiele razy się z tym spotkałem, więc uspokajam – nie jest Pani pierwsza. Faktycznie, niektórzy nawet stosują francuski akcent, wymawiając tę nazwę. Właścicielem firmy początkowo był niemiecki kapitał i nazwa pochodzi po prostu od nazwiska założyciela. Była to wtedy jedna z największych firm budowlanych w Niemczech, specjalizująca się w infrastrukturze drogowo-mostowej i aspirująca do wejścia na polski rynek. Miała 24 oddziały na świecie. W ramach anegdoty opowiem, że kiedy podpisywaliśmy umowę z Francuzami na nadzór budowy rozwiązań komunikacyjnych w galerii Posnania, prezes tamtej spółki na koniec podał mi rękę i powiedział: „Gratuluję, bardzo się cieszę, że dwie francuskie firmy mogą ze sobą współpracować”. Nie wyprowadziłem go z błędu (śmiech). Ale dziś to już polska firma. Od kilku lat jestem już większościowym udziałowcem spółki, w lutym przyszłego roku minie 30 lat, od kiedy zaczęliśmy działalność. Rozumiem, że obszar i zakres działalności się nie zmienił? Głównie działamy w Polsce, ale zdarza się, że interesują nas również realizacje za granicą. W sumie grupa Lafrentz to sześć rodzajów usług. Lafrentz Consulting zajmuje się zarządzaniem i nadzorem robót drogowo-mostowych, infrastrukturalnych, kubaturowych oraz inwestycji w odnawialne źródła energii. Wieloosobowe zespoły wysoko wykwalifikowanych inspektorów pracują w całym kraju, gdzie rozmieszczone są nasze liczne biura terenowe. Lafrentz Project to z kolei pracownia projektowa, a więc zespół zajmujący się projektowaniem infrastruktury drogowej, mostowej, inżynieryjnej oraz OZE. Mamy dwa oddziały – w Poznaniu i Katowicach. Współpracujemy z projektantami z wielu branż, od których przy tak skomplikowanych zadaniach wymaga się ogromnej wiedzy technicznej. To bardzo duża firma. Tak. Powiem nieskromnie, że w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad jesteśmy traktowani jako lider w kategorii nadzorowania i projektowania inwestycji drogowych. Zatrudniamy setki inspektorów nadzoru oraz projektantów, a więc grupa jest dość spora. Poza tymi dwoma wspomnianymi obszarami, mamy w naszej strukturze Lafrentz Construction, a więc usługi budownictwa kubaturowego i przemysłowego. Zapewniamy grupy budowlane z ogromnym doświadczeniem i wieloletnim stażem w zawodzie. Pracujemy jako generalny wykonawca lub podwykonawca obiektów kubaturowych. Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o naszych lokalnych realizacjach, jak choćby wieże na Hawelańskiej – najwyższy budynek mieszkalny w Poznaniu, osiedle na Strzeszynie, Wiepofama czy Hampton by Hilton w Swarzędzu. Projektowaliśmy liczne obwodnice i drogi naszego województwa oraz nadzorowaliśmy budowę wielu poznańskich ulic, w tym przebudowę ul. Św. Marcin, obwodnice miasta w ciągu dróg ekspresowych, pracowaliśmy przy połączeniu ulicy Niestachowskiej z Kościelną, a z prac poza naszym regionem to największym wyzwaniem jak do tej pory było nadzorowanie budowy tunelu w Świnoujściu. W naszym portfolio znajduje się też Lafrentz Home – dział zajmujący się wykańczaniem inwestycji pod klucz. Ten obszar działalności prowadzimy już dziewięć lat. Obecnie realizujemy wykończenie obiektów hotelowych, apartamentowych czy też biurowych głównie na wybrzeżu i w górach dla dużych inwestorów. Takich apartamentów jest coraz więcej. W ciągu kilku ostatnich lat mamy prawdziwy boom na tego typu inwestycje. W Polsce zaczyna rozwijać się rynek wynajmu, który do tej pory był marginalizowany. Widać, że pokolenia, które wkraczają na rynek pracy, już nie chcą posiadać, tylko wynajmować. Najnowsze badania wyraźnie pokazują, że popularne dzisiaj domki na obrzeżach miast będą z czasem pustoszeć na korzyść mieszkań w centrach dużych aglomeracji. Centralizacja wraca, ale to wiąże się z tym, że rosną ceny gruntów w miastach i powoli brakuje ziemi na kolejne inwestycje. I to prawda, co mówi się „na mieście”, że jak w Poznaniu powstają jakiekolwiek mieszkania, to natychmiast są sprzedawane. To oczywiście generuje wzrost cen nieruchomości, które być może nie wybiją już mocno w górę w ciągu najbliższych lat, ale na pewno nie spadną. Czyli nic tylko kupować mieszkanie i zlecić Wam wykończenie pod klucz. Zapraszam. Wykonujemy wykończenia zarówno prywatnych domów, mieszkań, jak i hoteli czy budynków usługowych. Chcę tutaj podkreślić, że we wszystkich obszarach działalności stawiamy na jakość. To jest dla nas najważniejsze. Podpowiadamy klientom, że czasami dołożenie tej przysłowiowej złotówki za kompleksowość usług nie dociąży budżetu, a pozwoli na spokojne oczekiwanie na swoje wymarzone mieszkanie. Oszczędzimy sobie wielu nerwów i sytuacji, kiedy wybrana przez nas ekipa budowlana nie wykona remontu

| KWIECIEŃ 2024 NA OKŁADCE | 21 na czas lub zwyczajnie upłynni się z miejsca budowy. Takich sytuacji jest mnóstwo. My dajemy klientowi polisy ubezpieczeniowe i 3-letnią gwarancję na nasze usługi. Nie jesteśmy anonimowi, łatwo nas znaleźć i klienci do nas wracają. Ale to nie koniec Waszej działalności, prawda? W grupie mamy także dział Lafrentz Estate, biuro nieruchomości działające dla naszych wewnętrznych potrzeb. Czasem wymagane jest, aby reprezentować lub zwyczajnie pomóc deweloperowi zwiększyć sprzedaż lub wynajem, dlatego oferujemy również usługi w tym zakresie. Ostatnie nasze dziecko to Lafrentz Energy – marka, która zajmuje się kompleksowym przygotowaniem projektów farm fotowoltaicznych i wiatrowych. Usługi kierowane są do inwestorów indywidualnych, instytucjonalnych, przedsiębiorstw prywatnych, funduszy inwestycyjnych oraz deweloperów. Wyszukujemy dedykowane pod inwestycje grunty, podpisujemy 30-letnie umowy dzierżawy, przygotowujemy projekt farmy fotowoltaicznej lub wiatrowej, występujemy o warunki przyłączeniowe. Ubolewam nad tym, że w temacie odnawialnych źródeł energii jesteśmy niestety daleko w tyle na tle innych krajów europejskich. Mam nadzieję, że to się zmieni i kiedyś wszystkie kopciuchy pójdą w niepamięć. Jesteśmy też na bieżąco w temacie wodoru, bo to jest przyszłość, która dopełni fotowoltaikę i farmy wiatrowe. Kto dzisiaj korzysta z farm fotowoltaicznych? Wiele przedsiębiorstw, hoteli. Świetnym przykładem może być farma znajdująca się przy jednym z rond w Świebodzinie. Wokół tej inwestycji zaczęły wyrastać kolejne firmy, które korzystają z zielonej energii. Dzisiaj w ten sposób przyciąga się inwestorów do danego regionu, bo firmy potrzebują zlikwidować ślad węglowy i wykazać, że korzystają z odnawialnych źródeł energii. Za każdym razem, kiedy bierzemy udział w konferencjach czy kongresach związanych z tematyką zielonej energii, próbujemy przekonywać samorządy, że to jest przyszłość rynku energetycznego w Polsce i namawiać do inwestowania w tego typu rozwiązania. Dzisiaj nie przyciągnie się inwestora, dając mu tylko grunt. Przedsiębiorcy muszą spełnić wymagania środowiskowe, a każda tego typu inwestycja w regionie będzie dla niego korzystna. Liczymy na to, że kiedyś każda firma będzie mogła wybudować sobie taką farmę na własny użytek. Niemcy, czy też kraje skandynawskie, są obecnie w czołówce jeśli chodzi o liczbę fotowoltaiki, a cały czas się rozwijają i nie ma wyjścia – my musimy robić to samo. A Polska wciąż jest w tyle. Niestety tak. Wie Pani, ja wciąż słyszę od ludzi pytania w stylu: „Co tam z tym wodorem?”. To wywołuje we mnie wielkie przerażenie. Wykonujemy wykończenia zarówno prywatnych domów, mieszkań, jak i hoteli czy budynków usługowych. We wszystkich obszarach działalności stawiamy na jakość

| KWIECIEŃ 2024 22 | NA OKŁADCE Dlaczego? Cała Europa przygotowana już jest na produkcję wodoru, a my wciąż stawiamy pytania. To jest mniej więcej tak, jak ludzie do niedawna jeszcze zadawali pytania, co ze sztuczną inteligencją, czy ona w ogóle wejdzie w życie? Patrzyłem na tych ludzi ze zdumieniem, bo przecież co to za pytanie, skoro zmiana dzieje się tu i teraz i musimy za nią nadążyć. Zresztą chcąc być nadal w czołówce, musimy reagować na to, co daje nam świat i wprowadzać do swojej działalności rozwiązania oparte o sztuczną inteligencję. Gdzie te rozwiązania wdrażacie? Wykorzystujemy AI do naszej codziennej pracy biurowej i marketingowej, ale to jest wciąż za mało. Obecnie czekamy na audyt, żeby dokładnie sprawdzić, w jakich obszarach będziemy mogli jeszcze bardziej ją wykorzystać. Poza tym, po prawie 30 latach działalności, zdecydowaliśmy się na rebranding. Po co? Uważamy, że przez te wszystkie lata zbudowaliśmy silną markę Lafrentz i tę siłę chcemy pokazać nie tylko nową identyfikacją wizualną, ale również sposobem działania, komunikacji i współpracy. Wciąż odpowiada Pan w liczbie mnogiej. Tak, bo to, że dzisiaj jesteśmy liderem na rynku, to zasługa naszych ludzi, całego zespołu. Mamy doskonałą, wysoko wykwalifikowaną kadrę fachowców. Ten rebranding to nic innego jak pokazanie, jaka moc tkwi w Lafrentz. Rebranding docelowo ujednolici nasz wizerunek i wprowadzi kompleksowość naszych usług pod jednym szyldem – LAFRENTZ. Podkreślamy naszą kompleksowość i synergię pomiędzy poszczególnymi działami. Cały czas staramy się pokazać, że możemy z naszym klientem przejść wspólnie cały proces budowlany. Znaleźć grunt pod inwestycje, zaprojektować obiekt, wybudować go, nadzorować jego realizację, wyposażyć w fotowoltaikę, wykończyć „pod klucz”, na koniec rozliczyć wszystko, a może nawet dalej sprzedać lub wynająć. Jestem dumny z tego, że przez te wszystkie lata nigdy nie wyrządziliśmy nikomu żadnej szkody, wszystkie realizacje i projekty wykonaliśmy z należytą starannością, a rebrandingiem pokazujemy, jaka jest ogromna wartość naszej marki i jaka siła drzemie w naszych zespołach. Powiem to głośno i wyraźnie – nasza siła to ludzie. Czyli sukcesem firmy Lafrentz po prostu jest Wasz zespół? Zdecydowanie tak! Jak udało się Panu pozyskać do współpracy tylu świetnych fachowców? Jako firma wielką wagę przykładamy do atmosfery w pracy, to jest dla nas kluczowe. Czasami mam tę przyjemność rozmawiania z pracownikami i – jak doskonale Pani wie – są to miłe, ale i czasem trudne rozmowy. Zawsze powtarzam, że jeśli kiedykolwiek obudzą się rano i nie będzie im się chciało iść do pracy, to chciałbym, żeby przyszli i mi to powiedzieli. Nie ma nic gorszego niż tłumione wypalenie zawodowe. W trakcie takiej rozmowy zawsze szukamy rozwiązań, żeby ludziom się znowu chciało chcieć. Czasami jest to kwestia przesunięcia osoby do innego działu, a czasami trzeba po prostu się rozstać. Rozumiem to i szanuję. Nie obrażam się na ludzi, wspieram i kibicuję na nowej drodze zawodowej. Zresztą wiele osób wróciło do nas po przygodzie z innymi firmami, a my przyjęliśmy ich z wielką przyjemnością. Atmosfera to jedno, a drugie to wynagrodzenie, które choćby nie wiem co się działo, musi być na koncie u pracownika. Wielokrotnie słyszałem, że jesteśmy solidną firmą i że z nami się dobrze pracuje. I to napędza na kolejnych 30 lat. Może już nie ze mną za sterem... zobaczymy. Chyba nie wybiera się Pan na emeryturę? Nie, ale przyjdzie kiedyś na pewno taki moment, w którym należy przekazać dowodzenie młodszym i bardziej energicznym ludziom, czującym lepiej rynek i posługującym się najnowszymi trendami kierowania przedsiębiorstwem. Uważam, że taki „czas” powinien zauważyć każdy menadżer. Na razie jednak nie schodzę z pokładu. Chciałbym z tego miejsca podziękować całej załodze Lafrentz, która jest dla mnie bardzo ważna, bo przecież gdyby nie oni, to by mnie tutaj nie było. Szczególne podziękowania należą się kadrze zarządzającej, dyrektorom i kierownikom wszystkich działów. To oni biorą na siebie ogromny ciężar odpowiedzialności, podejmując czasem bardzo trudne i ryzykowne decyzje. Jednak najlepszym dowodem na ich profesjonalizm są bardzo dobre wyniki działalności grupy we wszystkich obszarach. Jestem bardzo dumny, że mogę pracować z takimi fajnymi, normalnymi i sympatycznymi ludźmi. Dziękuję… Cieszę się również, że wspólnie pomagamy domom dziecka, osobom niepełnosprawnym, wspieramy aktywPrzez te wszystkie lata zbudowaliśmy silną markę Lafrentz i tę siłę chcemy pokazać nie tylko nową identyfikacją wizualną, ale również sposobem działania, komunikacji i współpracy

| KWIECIEŃ 2024 NA OKŁADCE | 23 ności sportowe, teatr u Przyjaciół w Poznaniu, robimy paczki dla rodzin. To też nas kształtuje i pokazuje, że nie jesteśmy tylko marką, która zarabia pieniądze, ale firmą o ludzkiej twarzy. Nie bez powodu otrzymał Pan odznakę honorową „Za zasługi dla województwa wielkopolskiego”. Po tylu latach pracy zostać uhonorowanym przez marszałka to wielkie wyróżnienie. To trochę tak, jakby ktoś powiedział mi po prostu głośno: „Dziękuję”. Odbywało się to podczas 30-lecia Wielkopolskiego Klubu Kapitału w Porcie Sołacz, w czerwcu 2023 roku. Dokładnie w tym samym miejscu, w dawnej restauracji Meridian, 30 lat temu odbyła się założycielska kolacja Lafrentz. W przyszłym roku będziemy właśnie tam świętować urodziny. To dobry znak. Jak Pan trafił do tej firmy? Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że pracę załatwił mi ojciec. Był wieloletnim dyrektorem rejonu dróg publicznych w Kościanie, a potem przedsiębiorstwa drogowego. Kolega taty, który znał pana Lafrentza, ówczesnego właściciela firmy, od którego nazwiska powstała jej nazwa, zadzwonił któregoś dnia zapytać, czy młody nie chciałby przyjść do pracy. I tak to się zaczęło. Zaczynałem od zera, uczyłem się wszystkiego od początku. Moim szefem i mentorem był Janusz Szostak. Tworzyliśmy tę firmę w Polsce na początku we dwóch. Z biegiem lat dołączały kolejne osoby. Początkowo zajmowaliśmy się tylko nadzorami budowlanymi. Jako 25-latek jeździłem sam z dokumentami, kupowałem papier, drukarki, odwiedzałem różne gabinety ważnych ludzi i uczyłem się każdego dnia, jak zarządzać przedsiębiorstwem i jak zdobywać zaufanie pracowników, budując jednocześnie własny autorytet. Uważam, że to jest bezcenne, poznawać model firmy od zera. Kiedy Janusz przeszedł na emeryturę, naturalną koleją rzeczy było, że ja wejdę na jego miejsce. Lata upływają, a ja wciąż nie wiem, jak on to robi, że z roku na rok wygląda młodziej, a ja się starzeję (śmiech). Pierwsza siedziba? Wynajmowaliśmy pokój przy ulicy Chłapowskiego na 3. piętrze. Potem przenieśliśmy się do innego biurowca, dalej kupiliśmy biurowiec przy ulicy Zbąszyńskiej, ale tam też zrobiło się ciasno. Dziś spotykamy się na Kamiennogórskiej. Może i czas wybudować swoją siedzibę, ale gdzieś przeczytałem, że jeśli po 20 latach firma zabiera się za budowanie siedziby, zazwyczaj upada. No to może lepiej nie zaczynać. Dobrze się tutaj czujemy, mamy ładne przestrzenie. Niczego więcej nie potrzebujemy. Wolę pieniądze zainwestowane w budynek przeznaczyć dla ludzi. Co Pana tak napędza? Dobre pytanie. Wie Pani, ja nie lubię monotonii, nie umiem usiedzieć w miejscu. Muszę działać, kreować, zmieniać. Nie lubię czegoś nie wiedzieć i siedzieć w ostatnim wagonie. Chcę nadążać za tym, co daje nam świat, korzystać z rozwiązań, wdrażać nowe projekty. Nie lubię dwóch stwierdzeń: „za moich czasów było tak…” – to nic nie wnosi. I drugie – „dopóki mieszkasz pod moim dachem, będziesz robić to, co ci każę”. To tak, jakbym powiedział do ludzi: „dopóki pracujesz w tej firmie, będziesz bezmyślnie wykonywać moje polecenia”. Nie podpisałbym się pod tym i moim dzieciom tego nie powiedział. Dzieci muszą próbować, żeby zrozumieć. Ludzi zatrudnia się po to, żeby decydowali. Oczywiście, czasami trzeba coś skonsultować, ale nie ma nic ważniejszego niż zaufanie do pracowników i danie im kompetencji adekwatnych do stanowiska. Tylko wtedy można się rozwijać. Tylko wtedy firma może być liderem. z

24 | WARTE POZNANIA DO Czy wiecie, że przed wiekami Stary Rynek był aż o trzy i pół metra niżej? Czy wiecie, że w ratuszu torturowano ludzi? Czy wiecie, że odbywał się w nim także handel i posiedzenia sądu? Jak nie wiecie, to koniecznie musicie wybrać się na wycieczkę po wyremontowanych piwnicach poznańskiego ratusza. TEKST: ELŻBIETA PODOLSKA | ZDJĘCIA: ELŻBIETA PODOLSKA, DEPOSITPHOTOS/SOPOTNICCY Przez 25 lat nikt nie mógł zaglądać do piwnic. Od marca po wielkim remoncie można oglądać ekspozycję opowiadającą o przeszłości miasta nie tylko w podziemiach, ale też i na piętrze ratusza. Dwie kolejne kondygnacje z reprezentacyjnymi salami, niesamowitymi sufitami nadal czekają na remont, a Muzeum Narodowe otrzymało dotację w wysokości 90 milionów złotych także na remont kamienicy na Starym Rynku, która jest jego własnością. – Dla nas jest to wielki powód do dumy, że możemy zaprosić poznaniaków, ale przecież nie tylko, bo też turystów z całego świata do zwiedzania ratusza w Poznaniu – mówi Tomasz Łęcki, dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu, którego oddziałem jest ratusz. To wyjątkowej klasy zabytek, koziołki z wieży zna chyba każdy, wielu słyszało też hejnał miejski ze strzelistej wieży, a teraz jeszcze można zejść do gotyckich piwnic. Pracownicy Muzeum wykonali niesamowitą pracę, by zwiedzający zobaczyli bardzo ciekawą ekspozycję pt. „Poznań przed Quadro”. Pierwsze wzmianki o ratuszu można znaleźć w 1310 roku. W swojej historii był przebudowywany. Wieżę niszczyli nie tylko najeźdźcy (jak choćby podczas działań II wojny światowej), ale też piorun w 1675 roku i huragan w 1725. TERAZ PIWNICE, A KIEDYŚ PARTER Schodzimy do piwnic w towarzystwie dr Magdaleny Mrugalskiej-Banaszak, kierowniczki oddziału Muzeum Narodowego w ratuszu, która o tym gmachu wie chyba wszystko. Niebawem ukaże się też monografia poznańskiego ratusza jej autorstwa. Dla lubiących historię i Poznań to lektura obowiązkowa. – Tak naprawdę to nie były piwnice, a raczej parter ratusza – mówi dr Magdalena Mrugalska-Banaszak. – Poziom płyty Starego Rynku przez wieki podniósł się o około 4 metry. Dawniej w tych pomieszczeniach odbywały się sądy, ale też handlowano towarami. Tak było do końcu XV wieku, kiedy to powstało tutaj więzienie. Prawdziwe piwnice znajdują się jeszcze niżej i obecnie po remoncie mieszczą się tam magazyny muzealne. ZAJRZYJ | KWIECIEŃ 2024

25 RATUSZA | KWIECIEŃ 2024

| KWIECIEŃ 2024 26 | WARTE POZNANIA WIĘZIENIE I TORTURY Schodzimy szerokimi schodami, rozglądając się z ciekawością. Po lewej stronie ukazuje się niewielkie pomieszczenie z oknem, przez które można popatrzeć w dół i zajrzeć do sali. To było dla mnie największe zaskoczenie. Czy wiecie, że sala tortur, jaka mieściła się w ratuszu, była wielkości niewielkiego pokoju, a w zasadzie pokoiku? Zwana była „męczennicą”. Tam kat znęcał się nad nieszczęśnikami, a przez okienko z góry z niewielkiego pomieszczenia zwanego lożą sądową mogli to obserwować wójt z ławnikami. To oni nadzorowali prawidłowe wykonywanie tortur. Kto lubi mroczne klimaty, powinien tam koniecznie zajrzeć. Teraz pomieszczenie jest o wiele większe. Nieoddzielone ścianą, ale znalazły się tam narzędzia, którymi męczono skazanych. Oczywiście są też dyby i... pierwszy oryginalny pręgierz z 1535 roku – widać po nim, że dużo widział. Jest koło do łamania i drobne narzędzia robiące krzywdę, a nawet dzwon, który obwieszczał skazanie. Przy odrobinie wyobraźni, słuchając opowieści przewodnika, można usłyszeć jęki i krzyki torturowanych, zobaczyć kata w roboczym ubraniu poplamionym krwią… W kąciku cichutko siedzi pisarz i spisuje zeznania. Jak śmieją się pracownicy muzeum, to pewnie będzie jedno z ulubionych miejsc dzieci. NAJCENNIEJSZE PAMIĄTKI DAWNEJ HISTORII Idąc dalej, jest już o wiele spokojniej. Oglądamy zachowane gotyckie zabytki. Zaglądamy do gablot, gdzie spoczywają m.in. srebrne denary z mennicy Bolesława Chrobrego, biskupie insygnia, wysadzane klejnotami złote relikwiarze czy najstarsze miejskie pieczęcie i wiele innych pamiątek bardzo ważnych dla historii miasta. O każdej przewodnicy mogą opowiadać kolejne ciekawostki. W udostępnianych wnętrzach pokazana jest historia Poznania od X aż do połowy XVI w., a więc zanim przybył tu włoski architekt Jan Baptysta Quadro i przebudował ratusz do obecnej renesansowej formy. Historię miasta i samego ratusza można zgłębić w najstarszej części gmachu, czyli w gotyckich piwnicach. Oglądając wystawę, zwiedzający poznają zmiany architektoniczne i funkcjonalne tego miejsca. KONIECZNIE ZAJRZYJ DO MAGAZYNU Idąc dalej, zaglądamy do niesamowitego pomieszczenia oddzielonego kratą. Widzieliście już kiedyś, jak wygląda prawdziwy magazyn muzealny, w którym przechowywane są zbiory? Niewiele osób mogło zajrzeć do takiego miejsca, a w ratuszu jest to możliwe. Powstał tam bowiem magazyn studyjny. Eksponaty tam prezentowane ukazują bardziej współczesną historię miasta i jego mieszkańców, ponieważ najstarsze z nich sięgają XIX w. Znajdziemy tu m.in. garW udostępnianych wnętrzach pokazana jest historia Poznania od X aż do połowy XVI w., a więc zanim przybył tu włoski architekt Jan Baptysta Quadro i przebudował ratusz do obecnej renesansowej formy

| KWIECIEŃ 2024 27 derobę XIX-wiecznych poznanianek, domek dla lalek z lat 40. XX w. czy czerwoną gwiazdę z obelisku na Cytadeli. POCZUJ SIĘ JAK PRACOWNIK MUZEUM Każdy może otwierać szuflady, oglądać ubiory noszone niegdyś przez poznaniaków, puszki, naczynia, a nawet radioodbiorniki. W magazynie można utknąć na wiele godzin, bo wszystko jest fascynujące. Już nawet sam fakt, że poczujecie się jak pracownik muzeum zaglądający do najbardziej tajemniczego miejsca w gmachu. Idealne miejsce do przeprowadzenia lekcji historii i pokazania młodym ludziom, jak naprawdę wyglądało życie w mieście. Świetne jest też to, że eksponaty w tym magazynie mogą się zmieniać. To będzie moje ulubione miejsce w piwnicach poznańskiego ratusza, ale czas iść dalej, bo jeszcze zostało sporo do podziwiania. JAK TU DAWNIEJ BYWAŁO W podziemiach znajdzie się też niewielka kawiarenka. – Tutaj kiedyś była winiarnia – mówi dr Magdalena Mrugalska-Banaszak. – Jak dokładnie wyglądała, można zobaczyć na starych zdjęciach, które prezentujemy. Na razie przygotowaliśmy raczej miejsce wypoczynku po zwiedzaniu, ale jak się znajdzie ktoś, kto będzie chciał urządzić tutaj kawiarnię z prawdziwego zdarzenia, to wszystkie podłączenia mamy zrobione. Na ścianie zawieszono obrazy, które pokazują, jak ratusz bardzo się zmieniał przez wieki, jak wtedy wyglądał Stary Rynek. Zatrzymajcie się tutaj koniecznie choć na małą chwilę, by zobaczyć miasto z zupełnie innej perspektywy. W piwnicy nic nie jest przypadkowe. Nawet ławy, na których przysiądziecie, mają swoją historię. Rozglądajcie się dookoła, bo wiele rzeczy Was zafascynuje. NA DESER – FOTKA Z KOZIOŁKAMI A potem kolejny punkt obowiązkowy dla dużych i małych, czyli koziołki. Tak, tak, można zobaczyć ponadstuletniego Pyrka i Tyrka, którzy niegdyś codziennie w samo południe toczyli boje na ratuszowej wieży. To starsi bracia tych, które można podziwiać każdego dnia o godzinie 12 i 15. Co więcej, każdy może sobie zrobić z nimi zdjęcie pamiątkowe. Oglądając koziołki na wieży, zwróćcie też uwagę na orła na jej szczycie. Czy wiecie, że ma on aż 1,80 metra wysokości, a rozpiętość skrzydeł to 2 metry? Piwnice są fascynujące, ale przecież remont zrobiono także na parterze ratusza, gdzie znajdują się nowoczesna recepcja z kasą, szatnia i na nowo zaaranżowana ekspozycja. Wszystko to po to, by historia dawnego Poznania stała się jeszcze ciekawsza, by jeszcze łatwiej było ją poznawać. Skuście się na zwiedzanie ratusza, bo takiego go nie znacie!!! z

| KWIECIEŃ 2024 28 | WARTE POZNANIA TWÓJ DZIEŃ LEPSZYM JESTEŚMY PO TO, BY UCZYNIĆ Dominik Gleszczyński, menadżer i Ryszard Krzemiński, właściciel Art Sushi

| KWIECIEŃ 2024 WARTE POZNANIA | 29 Kiedy weszłam do Art Sushi w Starym Browarze, znad otwartej kuchni unosił się zapach mojego ukochanego sushi. Smakowało wybornie. Kiedy ja raczyłam się rolkami i bulionem z kaczki, czterej panowie opowiadali mi o historii lokalu, atmosferze, swoich niezwykłych gościach. Przyglądałam się im z wielkim zaciekawieniem, bo wspólnie tworzyli świetny zespół, którego kreatywność zdecydowanie wychodziła poza mury tego lokalu. Pewnie dlatego Art Sushi już w maju otworzy swoje drzwi przy ulicy Kościelnej 29, by móc przyjąć jeszcze więcej gości, zaserwować jeszcze więcej wspaniałych dań kuchni japońsko-koreańskiej i być jeszcze bliżej ludzi. Już nie mogę się doczekać. ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA | ZDJĘCIA: AGATA JESSE OBIEKTYWNIE Skąd pomysł na ten lokal? Ryszard Krzemiński, właściciel Art Sushi: Historia Art Sushi zaczęła się w Warszawie. To tam, na tyłach Teatru Wielkiego, otworzyłem pierwszy lokal. Dlaczego? RK: Kiedyś dużo jeździłem do Japonii. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi, w tym jednego wybitnie uzdolnionego artystę. Niestety kiepsko szła mu sprzedaż sztuki. Postanowiłem zaprosić go do Polski, żeby tutaj pochwalił się swoim talentem. Uznałem, że to może być dla niego dobry rynek. Szło mu różnie, więc pewnego dnia powiedział mi, że wraca do Japonii. Zapytałem wtedy, co potrafi robić poza sztuką. Odpowiedział, że sushi. Długo się nie zastanawiałem i postanowiłem otworzyć restaurację, w której mógłby przyrządzać sushi. To było 20 lat temu i okazało się strzałem w dziesiątkę. Ówczesny dyrektor Teatru Wielkiego w Warszawie zaproponował mi lokal na zapleczu. I tam otworzyłem pierwszą restaurację sushi, do której zresztą zawitała Pani Grażyna Kulczyk. No proszę… RK: Tak jej się u nas spodobało, że zaproponowała, żebym otworzył taki lokal w Starym Browarze w Poznaniu. I tak jesteśmy tutaj już 15 lat. Już niedługo, bo w maju, znikniemy z atrium, bo przenosimy się na ulicę Kościelną 29. Powiem Pani w sekrecie, że bardzo brakuje tutaj Pani Grażyny Kulczyk… Potem kuchnię prowadzili przez kilka lat Koreańczycy, wzbogacając naszą kartę o swoje tradycyjne smaki i receptury, Ho-min Lee i Chang Ju Han. Dominik Gleszczyński, menadżer Art Sushi: „Spadkobiercą” Hana jest Maks, szef kuchni ciepłej, który jest do dzisiaj z nami. Maksymilian Barłóg: To prawda. Zaczynałem jako pomoc kuchenna, ale Han zauważył, że mam dryg do gotowania. Zaproponował mi przejście na kuchnię ciepłą, a konkretnie na zupy. Gotowałem wszystkie zupy, które do dzisiaj są w menu. A jest ich w sumie 15. To sporo. MB: Tak. I wszystkie są pyszne. Potem awansowałem na drugie dania. Przez pięć lat gotowałem kuchnię ciepłą, aż dostąpiłem zaszczytu i zostałem sushi masterem. Pewnego dnia postanowiłem odejść i spróbować swoich sił w innej restauracji, ale szybko wróciłem. I już nigdzie się nie wybieram (śmiech). | MATERIAŁ PROMOCYJNY Otworzyłem pierwszą restaurację sushi, do której zawitała Pani Grażyna Kulczyk. Tak jej się u nas spodobało, że zaproponowała, żebym otworzył taki lokal w Starym Browarze w Poznaniu. I tak jesteśmy tutaj już 15 lat Maksymilian Barłóg

| KWIECIEŃ 2024 30 | WARTE POZNANIA RK: Skoro mówimy o odejściach, to największy staż odejść i powrotów ma jednak Mateusz. Mateusz Paszkiewicz, kierownik sali: Mam ksywę Bumerang (śmiech). Jak dobrze liczę, miałem tych epizodów tutaj w sumie pięć (śmiech). Ale podobnie jak Maks nigdzie się już nie wybieram. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. RK: Muszę powiedzieć, że trochę trwało, zanim zbudowaliśmy taki prawdziwy zespół i wszyscy uznali, że już nigdzie się nie wybierają. Jesteśmy jedną wielką rodziną, lubimy się nie tylko w pracy, ale i poza nią. Budujemy – myślę – fajną atmosferę, co widzą i czują nasi goście. To przyciąga klientów? MP: Dzięki temu mamy wielu stałych gości, którzy kiedyś przychodzili do nas ze swoimi dziećmi, a dziś odwiedzają nas ich dzieci z partnerami, znajomymi, a nawet ze swoimi dziećmi. To jest niesamowite, bo oni nas lubią. Co ciekawe, w listopadzie będę obchodził 10-lecie pracy w Art Sushi. Może zabrzmię jak stary dziadek, ale pamiętam kilkulatki przychodzące tutaj z rodzicami, jedzące kuleczki ryżu, które dzisiaj sięgają po wytrawne rolki. Nasza karta to nie tylko sushi. Mamy w menu ofertę lunchową, obiadową, kolacyjną. Goście lubią spędzać u nas imieniny, urodziny, są tacy, którzy przychodzą do nas kilka razy w tygodniu. I to jest wspaniałe. DG: Nasza atmosfera udziela im się bardzo, co widać po opiniach w internecie. Art Sushi to też dobre miejsce do pracy. U nas najpierw liczy się człowiek i zespół, a reszta przychodzi jako skutek takiego podejścia. Taka współpraca w zespole to dzisiaj raczej rzadkość… Ale to też duża rola Pana jako właściciela, bo Pan nie obraził się na osoby, które odeszły, tylko przyjął je ponownie. RK: Jestem z wykształcenia nauczycielem akademickim, także rozumiem młodych ludzi i to, że mają różne pomysły na siebie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba próbować i szukać swojego miejsca. Wiem też, że kiedy ktoś do nas wraca, to oznacza, że jednak było mu tutaj lepiej niż w innym miejscu. To jest ważne. Dzięki temu dzisiaj mamy otwarty, kreatywny zespół ludzi, który gra do jednej bramki. Jestem z nich dumny. Myślę, że teraz, kiedy zmienimy miejsce, dostaniemy jeszcze większego kopa do działania. W ładnym miejscu, odpowiedniej przestrzeni i po swojemu. Po co Wam ta przeprowadzka? DG: Mamy naprawdę duży ruch, a kuchnia jest malutka. Przy Kościelnej 29 będziemy mieć większą. To pozwoli Przy Kościelnej 29 będziemy mieć większą kuchnię. To pozwoli na realizację kolejnych pomysłów i na eksperymenty kulinarne. Mamy bazę produktów, na których pracujemy, ale chcemy poszerzać je o inne propozycje

| KWIECIEŃ 2024 31 na realizację kolejnych pomysłów i na eksperymenty kulinarne. Mamy bazę produktów, na których pracujemy, ale chcemy poszerzać je o inne propozycje. Przykładowo, mieliśmy rolkę z camembertem w panko z wędzonym łososiem i to się doskonale przyjęło, chociaż brzmi abstrakcyjnie. Za każdym razem, kiedy stworzymy nowe danie, wspólnie je degustujemy i decydujemy, czy zasługuje na pozycję w menu, czy nie. RK: Ludzie kochają nasze rolki, ramen, kaczkę, którą robimy od podstaw, czy węgorza. Mamy wspaniałą wołowinę w postaci bulgogi, ryby, makarony, i tych 15 zup, a wśród nich mój ulubiony bulion z kaczki – kamo ziru. MB: W tym miejscu muszę dodać, że w naszej kuchni nie korzystamy z półproduktów, wszystko robimy sami. Węgorza w teriyaki na przykład gotujemy w teriyaki w naszej kuchni jako jedni z nielicznych w Poznaniu, jeśli nie jedyni. Nie boicie się trochę tej przeprowadzki i tego, że klienci, którzy przychodzili do Was tutaj, tam nie przyjdą? RK: Oczywiście, robimy sondę wśród naszych gości, informujemy o zmianie miejsca. MP: Niektórzy mówią: super, na pewno przyjdziemy. Inni ubolewają, że idąc w sobotę na zakupy nie wpadną do nas na ramen. Cieszymy się na nowe otwarcie i wierzymy, że tam też drzwi nie będą się zamykały. DG: To jest też moment na otwarcie się na nowych gości. Jeżyce są mocno rozwinięte gastronomiczne i dla nas jest to ekscytujące, bo oznacza nowe wyzwania. A my lubimy wyzwania. MP: Oraz koktajle i kolekcję win, które będziemy rozwijać, a tutaj nie mieliśmy do tego przestrzeni. RK: Poza tym przy Kościelnej będziemy mieć ogród zimowy, ogródek zewnętrzny i własne miejsca do parkowania. Jestem pewien, że Art Sushi doskonale odnajdzie się w nowej lokalizacji. Jak tak tu siedzę i z Wami rozmawiam, jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo Wam się chce. I tego, że Pan, Panie Ryszardzie, na to pozwala. RK: Ja się cieszę, że mam tak kreatywny zespół. Chłopaki mają świetne pomysły i nie widzę powodu, dla którego miałbym się z tym nie zgodzić. Skoro chcą wymyślać, kreować, to byłbym dziwakiem, gdybym ich blokował. Dlatego wiem, że przy Kościelnej zaczniemy nowy rozdział. Z taką ekipą jestem o to zupełnie spokojny. Serdecznie zapraszam wszystkich, którzy byli już u nas, ale i tych, którzy chcieliby spróbować naszej kuchni i naszej atmosfery. Już nie możemy się doczekać. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz